Jak uczyć dzieci, by je nauczyć, ale nie zanudzić? Wiesława Mitulska, pedagożka, która sama także codziennie się uczy, w rozmowie z Marią Hawranek podważa stereotypowy obraz szkoły i pokazuje, jak można rozwijać kreatywność i nieszablonowe myślenie już od najmłodszych lat.
O sposobach na zachowanie i podsycanie dziecięcej ciekawości rozmawiam z Wiesławą Mitulską, doświadczoną i nietuzinkową pedagożką, która ocenę cyfrową postawiła po raz ostatni 30 lat temu. Uczy dzieci w klasach I–III według autorskiego programu i robi to, pracując w publicznej podstawówce we wsi Słupia Wielka pod Poznaniem. Szkoli też pedagogów z całej Polski. Jak twierdzi, nie współpracuje z podręcznikiem czy programem, tylko ze swoimi dziećmi, każdego dnia starając się odpowiadać na ich potrzeby i zainteresowania.
Maria Hawranek: Twoi trzecioklasiści ostatnio uczyli się na pamięć wiersza Siedmiomilowe buty. Co zrobić, żeby tego typu nauka nie była nudnym wkuwaniem?
Wiesława Mitulska: Pytanie brzmi: jak sprawić, by nauka była w ogóle ciekawa? Jeżeli dziecko zobaczy, że to proces mozolny, że trzeba się namęczyć, by się nauczyć, to będzie myśleć tylko o tym, kiedy lekcje się wreszcie skończą. Gdy moi uczniowie przychodzą do szkoły, są ciekawi, co będą danego dnia robić. Kiedy czytaliśmy wiersze Jana Brzechwy, chciałam, by sami doszli do wniosku, że warto na ich podstawie przygotować przedstawienie. Bardzo się starałam mimiką i modulacją głosu pokazać im, jakie te wiersze są fajne. Przy Siedmiomilowych butach śmiali się najbardziej, więc wspólnie postanowiliśmy, że tego wiersza nauczą się na pamięć w pierwszej kolejności.
Wykorzystaliśmy technikę, którą znają od dawna – notatkę wizualną. Rozpracowujemy wiersz, czytamy po fragmencie i dzieci rysują symbol, który im się z danym urywkiem kojarzy. Kiedy notatka jest gotowa, sprawdzamy, co pamiętamy z utworu bez patrzenia w tekst, a czego nie udało się zapamiętać. Wystarczy powtórzyć wiersz dwa–trzy razy, opierając się na notatce wizualnej, i już dzieci zaczynają się tym wierszem bawić: zmieniać głos, ruszać się – bo specjalnie zawsze proszę, byśmy robili to na stojąco. I kapitalnie się bawią. Gdy poprosiłam, by w domu przed snem powtórzyły tekst, dostałam od rodziców wiadomości: „Jak on już świetnie zna ten wiersz! Synek jest zdumiony, bo nie wie, kiedy zdążył się go nauczyć”. W tym wypadku nauka była akurat intencjonalna, ale sposób – zabawowy, więc wydarzyła się jakby mimochodem.
Kolejna nudna rzecz: zadania z treścią. A na Twoich lekcjach wprawiają dzieci w ekscytację. Jak Ty to robisz?
Z zadaniami z treścią jest taki kłopot, że w szkole trzeba je robić, a dzieci zwykle nie są zainteresowane.