Ciemna strona mody Ciemna strona mody
i
Roland Topor – rysunek z archiwum, nr 1059 1965 r.
Wiedza i niewiedza

Ciemna strona mody

Barbara Hoff
Czyta się 3 minuty

Nie, nie czytajcie tego.

Życie jest piękne. Moda jest piękna. Słonko jest piękne. Możemy się umówić, że przy tym zostajemy. Ale ja siedziałam w modzie całe życie i jeżdżąc między brudnym magazynem a śmierdzącą fabryką, miałam czas, żeby pewne rzeczy przemyśleć.

Wiadomo, że moda jest trochę sztuką, a trochę biznesem. Ile w niej sztuki? Ile biznesu? Czy to, co moglibyśmy nazwać w modzie sztuką, nie jest czasem ozdobną przykrywką dla czystego biznesu? Czy wymyślny pokaz mody, czysty teatr z dekoracją, muzyką, światłami, wystylizowany do granic i zupełnie abstrakcyjny, a czasem wręcz aberracyjny, nie jest tylko dla mediów, fotografów, kamer, telewizji? Łącznie z tzw. pierwszym rzędem celebrytów, którzy, och!, nawiedzili – za ciężkie pieniądze. I wszystko po to, żeby podtrzymać sławę firmy, żeby nazwa wybrzmiewała i żeby echo roznosiło się po świecie. I żeby pod tym szyldem sprzedawać perfumy i kosmetyki, z których są prawdziwe pieniądze, a sfinansowanie tego cyrku to małe piwo przy tamtych zyskach. Właściciele firmy się cieszą, autor przyjmuje gratulacje, bo nawet pokazał coś ciekawego. Jednak w nieco innej dziedzinie niż moda, bo jakoś nie czuję, żeby długie czerwone treny ciągnące się od ramion do połowy wybiegu, tak pięknie wiejące w sztucznym wietrze, przyjęły się w przyszłym sezonie.

A my zobaczymy je w pięknym piśmie, na pięknym zdjęciu – i pójdziemy do sieciówy kupić sobie krem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby ta cała moda nie karmiła naszych demonów. Naszego snobizmu, naszego ego, naszej zazdrości, naszych kompleksów, naszej miłości własnej, naszych wiecznych pretensji, naszego udawania. Naprawdę są ludzie, którzy kiedy się modnie ubiorą, to uważają, że są „lepsi”. I ludzie, którzy widząc kogoś modnie ubranego, myślą, że są „gorsi”. To jest rasizm.

Zazdrość o ciuchy, no pomyśl, człowieku: o co? O kawałek szmaty? Wieczne pretensje do losu o za grube uda, brak talii, nie taki nos i tak dalej, bez końca.

Czy dlatego jesteś sama? Nie masz kompleksów, że masz chude nogi. Po prostu masz chude nogi. Każdy, ale to każdy człowiek ma coś nie tak. Wiem to, bo znałam dużo pięknych modelek. One też narzekają, ale to są ich sprawy zawodowe: tego nie mogę założyć, bo… 

Nabieramy się na kłamliwe zdjęcia. Dajemy sobie wciskać kit: „bądź sobą z naszą markową torebką”.

Ale jak to? – powiesz. Przecież ja pomiędzy „mieć” a „być” wybieram „mieć”. Nie przyznasz się przed sobą, że konsumpcjonizm zżera ci duszę. Że boisz się, że jak nie jesteś modny – to cię nie ma. Nie widzisz, że nie tyle jesteś modny, ile pretensjonalny.

Poczekajcie: wkrótce mam zamiar jeszcze bardziej obrzydzić wam modę. 

rys. Roland Topor/ archiwum "Przekroju" (nr 1059/1965)
rys. Roland Topor/ archiwum „Przekroju” (nr 1059/1965)

Czytaj również:

Dlaczego kocham modę? Dlaczego kocham modę?
i
Zdjęcie z rozkładówki modowej w „Przekroju” (nr 270/1950)
Marzenia o lepszym świecie

Dlaczego kocham modę?

Barbara Hoff

Właściwie cóż jest w niej tak bardzo interesującego? Raz – krótko, raz – długo, raz – ciasno, raz – luźno, raz – jasno, raz – ciemno itd. Nie, nie. Zupełnie nie o to mi chodzi. To jest krawieczyzna.

Ciekawe też – dlaczego akurat tak, a nie inaczej? Pozornie nawet, zauważcie, jest odwrotnie, niż chciałby duch epoki – prawicowy, religijnie wzmożony. Powinno być skromnie: pod szyję i za kolano. A tu patrzcie, w jednym sezonie dekolt taki, że prawie biust wyskakuje, w następnym nogi widać aż do wesołego początku. Bielizna wyjechała na wierzch, szorty to właściwie majtki, a stanika się nie ukrywa. Co tu jeszcze można zdjąć?

Czytaj dalej