Czego nauczył nas Thich Nhat Hanh Czego nauczył nas Thich Nhat Hanh
i
Thich Nhat Hanh, Wikipedia (CC BY 2.0)
Marzenia o lepszym świecie

Czego nauczył nas Thich Nhat Hanh

Julia Fiedorczuk
Czyta się 10 minut

Pod koniec stycznia 2022 r. zmarł Thich Nhat Hanh, wietnamski mistrz zen, działacz pokojowy, nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla przez samego Martina Luthera Kinga. Propagator głębokiej ekologii i buddyzmu zaangażowanego, autor ponad stu książek, trener uważności, ale także uchodźca, zmuszony do przebywania poza swoim krajem przez ponad 40 lat.

Nhat Hanh był jednym z wielkich nauczycieli, którzy w latach 60. ubiegłego wieku zaszczepili buddyzm na Zachodzie, obok takich postaci jak Shunryu Suzuki z Japonii czy Koreańczyk Seung Sahn. Siadam do pisania tego felietonu w tydzień po jego śmierci, w świątyni Từ Hiếu, w której jako szesnastoletni chłopiec zaczynał swój trening zen, i do której przed kilkoma laty powrócił, aby dożyć tam swoich dni, skremowano dziś jego szczątki.

Będzie pamiętany przede wszystkim jako twórca metody mindfulness, święcącej na Zachodzie sukces niebywałych

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

O wszechprzenikaniu O wszechprzenikaniu
Ziemia

O wszechprzenikaniu

Julia Fiedorczuk

A gdybyśmy tak przestali myśleć o sobie jak o oddzielnym, skończonym, zamkniętym „ja”, o jakiejś gotowej rzeczy, która musi kontrolować otoczenie, żeby nie zginąć, podporządkowywać sobie świat, żeby zachować swoją sztywną – podszytą lękiem – tożsamość?

Gdybyśmy zamiast tego wyobrazili sobie proces powstawania – a raczej współpowstawania – „ja” i wszystkich innych bytów, energii, zjawisk, gdybyśmy dostrzegli, że częścią tego procesu jest powietrze, którym oddychamy, woda, stanowiąca znaczny procent składu naszego organizmu, pożywienie – ciała roślin i zwierząt stające się naszym ciałem – słowa sprawiające radość i słowa raniące, poglądy, którym gotowi bylibyśmy przyklasnąć i te, z którymi walczymy? Czyż taka wizja nie byłaby bliższa faktycznemu doświadczeniu czasu i zmienności, której wszyscy podlegamy, i czyż nie byłoby łatwiej zadbać o nasze otoczenie – ludzkie i więcej-niż-ludzkie – gdybyśmy rozumieli, że dbamy w ten sposób o samych siebie? Czy dałoby się na tej podstawie od nowa przemyśleć sprawczość, politykę, ekonomię? Włączając do niej – jak postulowali m. in. filozofowie nauki Bruno Latour i Donna Haraway – także nie ludzkich aktorów?

Czytaj dalej