Człowiek z księżycami
i
Kazimierz Kordylewski, zdjęcie: PAP/Lewicki
Kosmos

Człowiek z księżycami

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 13 minut

Żeby je znaleźć, jeździł w Tatry – na Łomnicę i Kasprowy Wierch. W ciche, mroźne noce wypatrywał ich gołym okiem. W 1956 r. był już pewien: Ziemia ma trzy naturalne satelity. Te dwa, które odkrył, nazwano na jego cześć księżycami Kordylewskiego.

Oczywiście nie przypominają one naszego poczciwego satelity odpowiedzialnego za pływy ziemskich mórz. Księżyce Kordylewskiego są znacznie mniej efektowne – to nieregularne skupiska międzyplanetarnego pyłu. „Pyłowe Obłoki, które noszą nasze nazwisko, okazały się nie towarzyszami Księżyca w jego miesięcznej drodze dookoła Ziemi, lecz rozpoznane zostały jako samodzielne księżyce Ziemi, każdy z nich krąży po włas­nej, bardzo wydłużonej elipsie” – pisał ich odkrywca do swojej bratowej Zofii Kordylewskiej w 1975 r.

Jasność powierzchniowa księżyców pyłowych jest bardzo mała, dlatego tak trudno je zobaczyć. Na to, że powinny towarzyszyć naszej planecie, wskazuje teoria grawitacji. Kazimierz Kordylewski tłumaczył to w rozmowie z Januszem Dziadoszem opublikowanej we „Wrocławskim Tygodniku Katolików” w roku 1973: „Przed ponad dwustu laty matematyk Lagrange sformułował teorię, w myśl której w układzie dwu wzajemnie okrążających się ciał, np. Słońce–Jowisz czy Ziemia–Księżyc, istnieją punkty zwane libracyjnymi, gdzie równoważą się siły grawitacyjne. Są one swego rodzaju pułapkami dla pyłów czy większych brył, które się tam przypadkowo dostaną. Znamy dwa takie punkty na orbicie Jowisza, gdzie uwięzione są dwie grupy małych planetek”.

Astronom postanowił więc – zgodnie z sugestią prof. Józefa Witkowskiego – poszukać skupisk materii w punktach libracyjnych L4 i L5 układu Ziemia–Księżyc. Spodziewał się tam dużych kawałków skał i analizował pod tym kątem zdjęcia wykonane największą wówczas (lata 50. XX w.) kamerą Schmidta znajdującą się w obserwatorium w Tautenburgu koło Jeny. Bez skutku. Obiecujący rezultat przyniosły dopiero poszukiwania drobniejszej materii. Po kilku latach obserwacji, w 1961 r., astronomowi udało się wreszcie sfotografować dwa rozmyte przejaśnienia – obłoki, czyli właśnie późniejsze księżyce Kordylewskiego.

W środowisku naukowców odkrycie traktowano jednak sceptyc

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Umysł kontra ciało
i
Suzanne O’Sullivan, zdjęcie: GL Portrait/Alamy Stock Photo
Wiedza i niewiedza

Umysł kontra ciało

Jan Dzierzgowski

Dlaczego dzieci uchodźców po przybyciu do „ziemi obiecanej” zapadają w śpiączkę? Czym jest syndrom hawański dotykający zachodnich dyplomatów? O tajemniczych chorobach, w których ciało mówi to, co chciałby powiedzieć mózg, opowiada neurolożka Suzanne O’Sullivan.

Jest lekarką, specjalizuje się w terapii padaczki, ale oprócz tego jeździ po świecie, tropiąc zagadkowe przypadłości. Mówi: „Jeśli natrafiasz w nagłówku gazetowym na słowa »tajemnicza choroba«, gwarantuję, że na 95% chodzi o chorobę psychosomatyczną”. Suzanne O’Sullivan pragnie obalać szkodliwe mity na ich temat. W najnowszej książce The Sleeping Beauties tłumaczy, dlaczego nie wolno ich lekceważyć ani uważać za „mniej prawdziwe” niż choroby, które da się wykryć za pomocą standardowych badań i testów. Zwraca uwagę na to, że zaburzenia psychosomatyczne są ważnym problemem społecznym. Otoczenie i kultura przyczyniają się do ich rozwoju, ale też potrafią przesądzić o wyzdrowieniu.

Czytaj dalej