Niekończące się pasmo rekordów, chciałoby się napisać. Nie, nie mówię tu o rekordowo niskich nakładach na osłonę meteorologiczną kraju, choć świadomość komitetów politycznych w tej kwestii można by wpisać do Księgi rekordów Guinnessa w kategorii „nano”.
Lato 2019, które meteorolodzy rozpoczęli 1 czerwca, a astronomowie rozpoczną 21 czerwca o 17.54, zapowiada się rekordowo pod wieloma względami – zresztą jak cały rok. Jeżeli rozwinie się El Niño, postawiłbym każde pieniądze na to, że będzie to rok najcieplejszy w historii pomiarów – i to mimo chłodnych dni wiosną. Przypomnę, że El Niño to pas ciepłej wody pojawiający się u wybrzeży Ameryki Południowej, co zmienia znacząco cyrkulację atmosferyczną – także w Europie.
Niestety, w porę letnią wejdziemy z olbrzymim niedosytem wilgotności. Mówi się o suszy hydrologicznej i mieliśmy do czynienia z burzami pyłowymi. Wystąpiły także tornada – tak, proszę Państwa, Polska znajduje się w Europejskiej Alei Tornad i będą one coraz częstsze (jaka jest efektywność istniejących systemów ostrzegania, stali czytelnicy tej kolumny wiedzą – niska). W ostatnich dekadach wiosny mieliśmy z kolei do czynienia z opadami nawalnymi, powodziami i podtopieniami. Przyczyniło się do tego kilka zjawisk. Po pierwsze, początkowo deszcz nie był w stanie wsiąknąć w wyschniętą glebę – woda spływała więc po powierzchni. Po drugie, pozbyliśmy się mokradeł, bagien i wilgotnych łąk, które działają jak gąbka i w przypadku gwałtownych, nawalnych opadów deszczu są w stanie zakumulować szybko nawet znaczące ilości wody. Ale cóż z tego, skoro w planowaniu przestrzennym liczą się głównie tereny inwestycyjne. No i jeszcze te komary – ich też należy się pozbyć. Wcale nie lepiej jest w przypadku rzek – klasyczna technika nakazuje ująć dolinę rzeki w wały przeciwpowodziowe i… zapomnieć, bo przecież ze względu na ograniczenia budżetowe utrzymanie inwestycji hydrotechnicznych to prawie mitologia.
Pamiętajmy jednak, że w przypadku ryzyka powodzi to nie wysokość wałów decyduje o tym, czy dojdzie do katastrofy, ale dostępność miejsca, na które rzeka mogłaby się rozlać. Warto więc przemyśleć inwestycje hydrotechniczne, bo reżim opadowy „za sucho” – „ale leje” zostanie z nami na dłużej. W bilansie wodnym w rubryce saldo zapisujemy niestety słowo „pustynnienie”. Kolejny czynnik ryzyka to dendrofobia. Już nie tylko kandydaci na burmistrzów chcą wycinać drzewa ze względu na metabolizm ptaków, którego efekty lądują na samochodach. W Parczewie wycięto w pień cały park miejski, tyle że w kontekście opadów nawalnych i fal upałów jest to strategia katastrofalnie zła. Dla tych z Państwa, do których przemawiają pieniądze – szacuje się, że każdemu z mieszkańców miast drzewo świadczy usługi o wartości około 200 zł rocznie. A każdy zadrzewiony kilometr kwadratowy w mieście świadczy usługi warte ponad 4,5 mln zł rocznie. W zakresie obowiązków drzewa mają niemało: redukcja temperatury, łagodzenie skutków opadów nawalnych i oczyszczanie powietrza, do tego walory estetyczne itd. W obszarach wiejskich przydają się pasy wiatrochronne – kiedyś było ich więcej, teraz razem z alejami przydrożnymi znikają. Drzewa nie tylko chronią nas przed suszami i powodziami, lecz także oczyszczają powietrze, co ma niebagatelne znaczenie również latem, gdy podczas wyżowej pogody, zwłaszcza w miastach, w nieruchomym powietrzu gromadzą się zanieczyszczenia.
Czeka nas lato z częstymi i długotrwałymi falami upałów. Szukajmy schronienia w cieniu, w przewiewnych miejscach – koniecznie z odpowiednią ilością płynów. Sjesta jest wręcz zalecana. Szczególnie powinny uważać osoby z problemami natury kardiologicznej i najmłodsi. Przedłuży się także susza, a więc z plonami nie będzie najlepiej. Możliwe są krótkotrwałe ochłodzenia, ale temperatury pozostaną na poziomie powyżej średniej wieloletniej (uwaga na bardzo ciepłe noce – budynki nie zdążą się wychłodzić, co spotęguje niedogodności). Będziemy mieć też do czynienia z burzami i gwałtownymi zjawiskami wiatrowymi. W stosunku do normy klimatycznej trzy letnie miesiące będą cieplejsze o 1–2°C. Z opadami krucho – 3 do 4 mm mniej, a w lipcu nawet 5 mm mniej od średnich sum opadów. Nie pozostaje więc nic innego, jak schronić się w cieniu drzewa – koniecznie z „Przekrojem” w ręku.