Idzie jesień, plony niesie. No właśnie, z tymi plonami bywa w tym roku różnie. W Polsce mieliśmy kilka tygodni ze znacznymi, prawie rekordowymi upałami, ale globalnie jest to czwarty najcieplejszy rok w historii pomiarów (dane od stycznia do lipca) – cieplejsze były tylko lata 2015, 2016 i 2017.
Cała powierzchnia naszej planety jest cieplejsza o 0,77°C od średniej dla XX w. Jeśli chodzi o pierwsze półrocze w Polsce, wysokim temperaturom towarzyszyła susza – nie na tyle intensywna, żeby przebić się do mainstreamowych mediów. Poza utyskiwaniami, że truskawki w sezonie nie staniały do akceptowalnego przez mieszczuchów poziomu, nie było o niej za wiele słychać. Jednocześnie od kilku lat w najcieplejszych miesiącach opalane węglem elektrownie muszą ograniczać swoją aktywność ze względu na brak wody używanej do chłodzenia. A zapotrzebowanie na prąd w lecie jest z roku na rok wyższe, m.in. dlatego, że chętnie kupujemy klimatyzatory – zwykle najtańsze, a więc nieefektywne energetycznie.
Przedłużające się upały były prawdopodobnie przyczyną niemocy naszych władz, które w sierpniu poinformowały jeden z najważniejszych krajowych ośrodków obliczeniowych zajmujący się prognozowaniem pogody, że pieniądze na eksploatację drogich superkomputerów zostaną obcięte. Tak, rozumieją Państwo bardzo dobrze, nie ma pieniędzy na prąd. Po co nam jednak te superkomputery? I co mają one wspólnego z jesienią i plonami? Po pierwsze, jeżeli nie zasiejesz, to nie zbierzesz plonów, a inwestowanie w zasoby obliczeniowe po prostu się opłaca. Pomijam innowacyjność i te wszystkie popularne słowa – wróćmy do meteorologii. Zmiana klimatu powoduje, że stąpamy po zupełnie nieznanym terenie. Mówiąc najprościej, modelowanie komputerowe pomaga nam lepiej rozumieć, co się dzieje, a duża moc obliczeniowa zapewnia czas konieczny do ostrzegania przed ewentualnymi zagrożeniami. Tymczasem zanim przyjdzie sezon wyborczy, pozwólcie sobie szanowni politycy wytłumaczyć, że pogoda nie wybiera i z właściwą sobie gwałtownością niszczy domy polityków każdej opcji politycznej oraz ich wyborców.
1 września rozpoczniemy jesień meteorologiczną, natomiast jesień astronomiczna rozpocznie się w momencie równonocy – w niedzielę 23 września o godz. 1.54 czasu uniwersalnego. 2018 jest rokiem wyjątkowym, ponieważ będziemy mieć również jesień wyborczą. Spodziewany jest deszcz kontrargumentów nacechowanych emocjonalnie oraz wyładowania inwektyw pod adresem przeciwników politycznych. A że pogoda w polityce namiesza, możemy być pewni, ponieważ przedłużająca się susza i rekordowe opady w lipcu sprawiły, że ceny żywności szybują. Nie mówię tu tylko o truskawkach czy innych owocach – dotyczy to również roślin alimentacyjnych, czyli takich, które decydują o wyżywieniu ludności, np. zbóż. Co to ma wspólnego z polityką? Wyborca może nie będzie głodny i nie pozostanie zupełnie bez prądu, ale za to zubożeje. A taki wyborca jest niebezpieczny i wtedy możemy się spodziewać co najmniej rewolucji w wyborach.
Jesień meteorologiczna przyniesie nam, niestety, mniejsze od typowych plony, ponieważ na przeważającym obszarze kraju utrzyma się pogoda sucha i cieplejsza od średniej. Centralna Polska może spodziewać się o 1–2 mm opadów więcej, niż pokazuje średnia wieloletnia, ale to i tak zbyt mało, żeby odwrócić skutki suszy. Październik i listopad zapowiadają się cieplejsze od średniej wieloletniej o 0,5–1°C. W październiku opady powinny być bliskie średniej na przeważającym obszarze kraju z wyjątkiem południowo-wschodnich krańców Polski, gdzie deszczu spadnie o 1–3 mm więcej. W listopadzie w północnym pasie Polski przewiduje się opady wyższe o 1–2 mm od średniej wieloletniej. Proszę jednak pamiętać, że z powodu zmiany układów synoptycznych na typowe dla półrocza chłodnego mogą mieć one charakter nawalny, co także nie pomoże odwrócić skutków suszy. Niemniej jak pokazują analizy, w początkach jesieni możemy oczekiwać stabilnych ciepłych typów pogody – warto więc zaplanować późny urlop.