Doktor wilczur Doktor wilczur
i
ilustracja: Archiwum „Przekroju”
Ziemia

Doktor wilczur

Szymon Drobniak
Czyta się 11 minut

Nie tylko sikorki czy słonie, ale także muszki owocówki czy motyle potrafią leczyć się roślinami. Niemądry człowiek im w tym przeszkadza, mądry zaś je podpatruje.

Stąpam po lesie wysokimi, czaplimi krokami. Staram się jak najdelikatniej trącać mokre leszczynowe kotki i kapiące gałęzie. Las pachnie wodą i mchem. W dłoni mam mapę z naniesionymi na nią tajemniczymi krzyżykami – czuję się jak w terenowej grze. Każdy krzyżyk to miniaturowy świat jednej ptasiej pary, prostokątna budka z sos­nowego drewna kryjąca utkane z trawy, mchu i piór gniazdo, zawsze wyjątkowe, niepowtarzalne jak budująca je samica. To miejsce akcji mini epopei rozgrywającej się cichutko przez kilkadziesiąt dni – od pierwszych splotów subtelnej konstrukcji, poprzez niemożliwie małe i kruche jaja, aż do opierzonych podlotów opuszczających swój drewniany dom w połowie czerwca.

Dopiero rozpoczął się chłodny szwedzki maj – budki są więc teraz w większości puste, nie znajdę tam przyczajonych nad miseczką gniazda rodziców. Na tym etapie sezonu mógłbym w zasadzie wygrzewać się w słońcu na ganku mojego szwedzkiego domu i zajadać słodką semlą z pobliskiej cukierni, czekając na prawdziwą akcję: na wyklucie się piskląt i następujący wkrótce po tym harmider terenowych badań. Ale – trochę niestandardowo – wchodzę w te majowe dąbrowy i zaglądam do świeżo pozakładanych ptasich gospodarstw. Jestem na tropie sikorzych wiedźm, szamanek, szalonych zielarek zaznajomionych ze sposobami na choroby oraz infekcje nękające ich pierzaste mikroświaty.

Zapach czuję już z daleka. Sączy się leniwie z budki wciśniętej w wąski, niemal jeszcze bezlistny dębowy młodnik na brzegu nasiąkniętej jak gąbka storczykowej łąki. Lawenda? Podchodzę bliżej. Nie… Jest bardziej

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Lodowe olbrzymy Lodowe olbrzymy
i
Archiwum „Przekroju”
Ziemia

Lodowe olbrzymy

Mikołaj Golachowski

W zimnej wodzie nie wszystko się kurczy. Choć nie całkiem wiemy dlaczego (mamy tylko pewne podejrzenia), mieszkańcy polarnych mórz są często znacznie więksi od swoich umiarkowanych krewniaków.

Od dzieciństwa uważam, że powinienem był się urodzić jakieś 150 lat wcześniej, niż mi to się w końcu udało. Trafiłbym wtedy w sam środek najciekawszych czasów dla przyrodników. Gdyby to było dokładnie 150 lat wcześniej, byłbym 2 lata starszy od Alfreda Russela Wallace’a, rok od Gregora Mendla i 12 lat od Benedykta Dybowskiego. Także 12 lat byłby ode mnie starszy Darwin, a Alexander von Humboldt – 52 lata. Czyli, przynajmniej biorąc pod uwagę epokę, znalazłbym się w idealnym towarzystwie. Oczywiście te dywagacje opierają się na karkołomnym założeniu, że mógłbym wtedy zdobyć odpowiednie wykształcenie. O ile wiem, moja rodzina wywodzi się z różnych stanów, ale żaden z nich nie był szczególnie majętny, więc prawdopodobieństwo wskazuje raczej na to, że zostałbym jakimś Jankiem Muzykantem, tylko bez talentu, albo innym Tadeuszkiem.

Czytaj dalej