Wycinką nie zatrzymamy zmian klimatycznych, a więc i kornika drukarza w Puszczy Białowieskiej – uważa prof. Tomasz Mokrzycki z Katedry Ochrony Lasu i Ekologii Wydziału Leśnego SGGW, z którym o sekretnym życiu drukarza i innych korników (także pożytecznych), rozmawia Michał Książek.
Michał Książek: W kwietniowy dzień na świerku ląduje kornik drukarz.
Prof. Tomasz Mokrzycki: To pewnie samiec znalazł sobie osłabione drzewo. Reaguje na tzw. alfa-pinen, związek wydzielany przez słabnące świerki. Kornik go czuje i potrafi wybrać ten jeden słaby spośród tysięcy zdrowych!
Siada na nim i…
Wygryza pod korą komorę godową. Bada, czy drzewo nadaje się do zasiedlenia. To tak, jakbyśmy znaleźli sobie nową restaurację i chcieli sprawdzić, czy jest smacznie. I jeśli jest, to od razu za telefon i dzwonimy do znajomych: chodźcie do nas na obiad. Drukarz nie ma telefonu, ale tworzy tzw. feromony. Informuje innych: chodźcie jeść!
Ale o czym jest ta informacja? Że świerk jest słaby i nie zalewa kornika żywicą?
Mniej więcej. Świerk ma chyba najmniejsze właściwości regeneracyjne. Sosna ma większe, potrafi utopić w żywicy intruza. Kiedyś znalazłem korniki cetyńce większe w żerowiskach zalane na amen. Skoro weszły tam, to drzewo musiało być w jakimś okresie osłabione, ale nagle poprawiły się warunki, np. wodne, i sosna się obroniła. Świerk też wydziela żywicę, ale nie tak obficie, jest chyba najwrażliwszym na brak wody gatunkiem z iglastych.
Ale co drukarza tam interesuje? Łyko?
Tak – żywe tkanki, nawet jeśli są osłabione, przez suszę czy inne czynniki, np. naderwane przez wiatr korzenie. Patrząc na to, co stało się w Beskidzie Żywieckim, gdzie świerk padł na ogromnych obszarach, na to, co stało się na południu Białorusi, gdzie według słów znajomego profesora z Mińska świerka już nie ma, to wszystko wskazuje na wieloletnią suszę z lat 2013–2018 jako przyczynę kłopotów.
W radiu cieszą się słońcem.
Wszystkie gradacje (masowy pojaw kornika) pokrywają się z suchymi latami.
Dla mnie takim krytycznym rokiem był 2015. W Puszczy wysychały rzeki, temperatury biły rekordy, a to utrwaliło gradację. Jeżeli nałożymy na to jeszcze bezśnieżne, czyli bezwodne zimy w Białowieży, to mamy raj dla kornika…
Pamiętam z czasów technikum leśnego, które kończyłem właśnie w Białowieży, że pół metra śniegu to była norma, a śnieg leżał do kwietnia. Więc kiedy na wiosnę ruszał kornik, to świerk był uwodniony i nie był atrakcyjny dla drukarza.
Naukowcy mówią o wycofywaniu się świerka z granic występowania.
Puszcza nie będzie tu wyjątkiem. I ja nie sądzę, że możemy tradycyjnymi metodami, czyli wycinką drzew zasiedlonych, to zatrzymać… Jeżeli popatrzymy na zamierające na ogromnych obszarach lasy Alaski, bo i Alaska się ociepliła, to widzimy, że nawet Amerykanie, którzy dysponują potężnym arsenałem środków, nie są w stanie zatrzymać kornika. Nikt do tej pory nie wymyślił niczego na powstrzymanie gradacji owadów kambiofagicznych w warunkach coraz bardziej ekstremalnej suszy.
Tradycyjne metody zawodzą?
Tradycyjne metody ograniczania liczebności korników to wyszukiwanie drzew zasiedlonych – tzw. trocinkowych, wycinka i wywóz poza las lub korowanie (sprawdza się wyłącznie w przypadku owadów, których rozwój przebiega pod korą, tzw. kambiofagi). Ta metoda jest skuteczna w przypadku niewielkich ognisk występowania korników. Przy masowym osłabieniu drzew przestaje być skuteczna, np. kornik drukarz w Polsce i na Białorusi, kornik ostrozębny w Polsce i na Ukrainie, czy bielojad olbrzymi na południu Szwecji. Po prostu nie jesteśmy w stanie odnaleźć wszystkich drzew trocinkowych. Kornik drukarz zawsze przetrwa, np. na grubszych gałęziach.
Harwester i piła nie pomogą?
Przyznam: nie myślałem, że dożyję momentu, kiedy w Puszczy będą pracowały harwestery.
Wyobrażam sobie, że miejscowi pilarze coś tam wycinają, mają dzięki temu pracę, ale użycie ciężkich maszyn w takim lesie to…
Wróćmy pod korę. Drukarz lubi łyko?
Łyko przewodzi produkty fotosyntezy, czyli węglowodany, same łakocie. Kornik nie wgryza się więc w drewno.
Ludzie wierzą, że może atakować drewniane domy.
Nie, to już stan klęski nie przyrodniczej, a klęski rozumu. Wiele osób mocno popuściło wodze fantazji. Słyszałem o dębach czy wierzbach atakowanych przez kornika drukarza, co oczywiście nie ma nic wspólnego z prawdą.
Stanowi zagrożenie dla innych gatunków drzew?
Nie, ale tam, gdzie jest duży udział świerka, może atakować pojedyncze sosny, bez znaczących szkód gospodarczych.
Jodłę?
Też sporadycznie. Jodła sobie radzi. I świerk by sobie radził, ale zmienił się klimat. O, kolejna rzecz, która utwierdza w przekonaniu, że kłopoty świerka związane są z ociepleniem – stabilna populacja modliszki w Białowieży. Czyli mamy gatunek ciepłolubny, który nigdy wcześniej nie był wykazywany w Puszczy. To już nie jest klimat dla świerka.
Do samca dołącza drukarzowa i kopulują.
A zapłodniona samica wygryza chodnik macierzysty, w którym składa jaja. Nawet 100 jaj, ale one często giną. Choć nie w latach suszy. Obserwowaliśmy wówczas, że w żerowiskach nie ma naturalnych wrogów drukarza, a tylko pojedyncze oprzędy ich pasożytów. Groźnych dla nich grzybów prawie w ogóle nie było. Kornik drukarz znalazł się w optimum klimatycznym.
Jak już wygryzie chodnik i złoży jaja, to się nie zobaczy z samcem?
(śmiech) Nie, samica czasem wraca do komory, znów kopulują, a przy okazji trocinki z żeru usuwa do komory godowej. Samiec wyrzuca trocinki na zewnątrz. Widać je na korze świerka.
To tzw. drzewa trocinkowe.
Tak, dzięki nim możemy zauważyć, że drzewo jest zasiedlone. Kiedy samica żeruje, jest tego dużo, bo wygryza chodnik długi na kilkanaście centymetrów, a wzdłuż niego składa te 100 jaj w malutkich zagłębieniach. Jajo zabezpiecza mączką drzewną przed drapieżnikami, bo tak naprawdę, kiedy korniki zasiedlają drzewa, to tuż za nimi ruszają owady drapieżne.
Także korniki kanibale?
Tak, skryciki, nasze najmniejsze korniki wielkości milimetra, i one robią zdumiewającą rzecz – nie wygryzają własnych chodników, a korzystają z chodników większych gatunków: drukarza, drukarczyka, cetyńca. Samica skrycika wchodzi w chodnik i robi coś nieprawdopodobnego: niszczy jaja gospodarza, żeby pozbyć się konkurencji!
Skrycik skrytobójca.
Ale pożyteczny, co może budzić zdumienie, bo „pożyteczny kornik” to brzmi dziwnie.
Kto jeszcze zjada „jajecznicę” z drukarza?
Przekraski, obumierki, gnilikowate, męczelkowate, ale żywią się nie tylko jajami, także larwami, a nawet osobnikami dorosłymi. Choć my nie wiemy do końca, co np. kusaki robią w tych chodnikach drukarza, bo równie dobrze spotykamy tam owady zainteresowane odchodami czy wylinkami gospodarza. Można powiedzieć, że chodniki drukarza tętnią życiem.
W Puszczy wycinano też drzewa suche, z których kornik dawno wyleciał.
Z punktu widzenia ograniczenia liczebności drukarza nie miało to najmniejszego sensu i znaczenia, bo kornik potrzebuje żywego łyka, czyli drzewa z zieloną koroną.
Ale ktoś te suche zamieszkiwał?
Wspomniani wrogowie drukarza. Te gatunki rozmnażają się z opóźnieniem w stosunku do jego biologii. Kornik wyleci sobie latem, a wielu jego antagonistów, którzy żerują np. na jego jajach, spędza w tym drzewie zimę. Więc jeśli usuwamy to drzewo na bieżąco, to wywozimy antagonistów i osłabiamy odporność lasu.
Wróćmy pod korę. Tam jaja są już złożone.
Po 7–14 dniach wychodzą z nich larwy. Każda – zaczynając od chodnika macierzystego – zaczyna drążyć własny chodnik pod korą. Wtedy właśnie powstaje ten wzór nadruku, od którego wzięła się nazwa typographus, czyli drukarz.
Jak to się dzieje, że jedna larwa nigdy nie wgryzie się w chodnik sąsiadki?
Być może czują drgania w czasie żeru i żerują równolegle, nie wchodząc sobie w paradę. Ale u cetyńca większego te chodniki potrafią się krzyżować.
I jak długo żerują?
3–4 tygodnie. Jeśli nie zje ich przekrasek albo nie zaatakuje grzyb. W bardzo sprzyjających warunkach rozwój może być dwukrotnie krótszy i nawet dwa tygodnie jej wystarczą, by rozpocząć przepoczwarzenie w postać dorosłą, tzw. imago.
Pod korą?
Tak, na końcu chodników. Wygryzają sobie kolebki. Przepoczwarzają się w chrząszcze, wygryzają otwór i wylatują. Na przykład w 2015 r. w połowie maja już były młode chrząszcze, gotowe do rozmnażania, choć normalnie pojawiają się w czerwcu, czyli w tamtym roku w Puszczy mogło być nawet siedem pokoleń. Razem z siostrzanymi, bo jeszcze w październiku widziałem drążenie chodników macierzystych.
Co to jest generacja siostrzana?
Dochodzi do niej, kiedy samica, powiedzmy po „odchowaniu potomstwa”, odbywa żer regenerujący i po raz drugi składa jaja.
Czemu wrogów kornika najwięcej jest w rezerwatach, w parku narodowym?
To m.in. wynika z tego, że nie wycina się i nie wywozi stamtąd drzew zabitych przez drukarza, przez co jego wrogowie są w stanie zakończyć rozwój.
To jest też powód, dla którego gradacja na obszarach chronionych przebiega spokojniej, nie ma tam połaci martwych drzew.
Ale także dlatego, że w parku nie mamy rozległych monokultur świerkowych, jakie zakładano w części gospodarczej.
Kiedyś konkurencją dla świerka była sosna, ale kiedy car zabronił bartnictwa, skończyły się pożary, ważne dla wysiewania się sosny. A doszła do tego jeszcze ochrona Puszczy dla polowań – też sprzyjała świerkowi, bo zwierzyna zgryzała drzewka liściaste. Dodać do tego ochłodzenie klimatu w XIX w. i mamy przyczyny nadreprezentacji świerka dzisiaj.
W rezerwacie ścisłym, uważanym za las modelowy, jest go kilkanaście procent. W części gospodarczej dużo więcej.
To jest efekt gospodarki. Widać, co porobiliśmy w Karkonoszach, Beskidach, ale także co zrobili sąsiedzi w Lesie Bawarskim, gdzie miałem okazję być. W tym ostatnim nie byłoby problemów ze świerkiem, gdyby nie to, że w XIX w. wycięto tam naturalne drzewostany wielogatunkowe i posadzono lite świerczyny. My mamy podobne problemy np. w Beskidzie Żywieckim. A w Puszczy obserwujemy efekty tego, co stało się w wiekach XIX i XX. Inaczej tej gradacji by nie było. Ale Las Bawarski dziś to jest bajka… Niemcy zostawili go samemu sobie i nie żałują.
Co to za bajka?
Las odnawia się spontanicznie na dużych powierzchniach, choć wiadomo, że w górach dzieje się to wolniej. Najpierw wchodzi jarzębina, brzoza, potem buk, jest też trochę świerka, ale dużo mniej, choć tu i tam widać zielone szczoty odnowienia naturalnego. A zwalone kłody chronią odnowienie przed zwierzyną płową. Zwycięstwo życia! Przyroda regeneruje się po tym, co zrobił jej człowiek.
W Puszczy też tak można było?
Część świerków została, ale mogło zostać ich więcej. W nich rozwijałyby się całe generacje organizmów istotnych dla różnorodności biologicznej lasu. Nasza katedra robiła na ten temat obszerne badania.
Chodzi o inwentaryzację prowadzoną przez Lasy Państwowe?
Nie, i nie rozumiem dlaczego LP tak „zamiotły pod dywan” wcześniejsze badania. My robiliśmy badania już przed nimi, wskazując na: biegacze, kusaki i chrząszcze związane z rozkładającym się drewnem. Czemu tego nie wykorzystano?
Czemu?
Bo nasze badania potwierdzają, że Puszcza Białowieska zachowała naturalny charakter – nie pierwotny, a naturalny, a to nie bardzo wpisuje się w działania co niektórych decydentów. Badaliśmy rezerwaty, park narodowy i część gospodarczą, porównaliśmy to z innymi lasami Polski, uwzględniając antropopresję, czyli drogi, pola, osady, i naprawdę wniosek był tylko jeden: Puszcza zachowała naturalny charakter.
Przed laty niektórzy leśnicy sami chcieli chronić Puszczę. Skąd regres?
Nie chciałbym mówić… I nie wszystkim leśnikom się to podoba. Puszcza dostała rykoszetem na froncie ideologicznym. To, co tam miało miejsce… że i Kościół zabrał głos i Cerkiew… Ludzie się mocno podzielili. Tak nigdy nie było.
Profesor Wiesław Walankiewicz wykazał, że ornitolodzy zostawiają w Białowieży rocznie około 10 mln złotych.
Tu jest ogromny potencjał, np. ścieżka w koronach drzew. Myślałem, że będziemy szkolić leśników innych krajów, jak można, pomimo gospodarki, przez lata zachować te naturalne cechy i różnorodność. Niestety, poszło to w zupełnie inną stronę… Szansa, którą miała Puszcza, wciąż nie została wykorzystana.
Część ludzi twierdzi, że świadomie tną, by pozbawić wartości naturalnych.
Skoro jeszcze przed badaniami Puszczy niektórzy decydenci przyjęli tezę, że to las posadzony przez człowieka, to łatwiej uzasadnić wycinki. Tymczasem to jest las, który w największym stopniu zachował charakter naturalny. Tak mówię moim studentom. Nawet zręby po firmie CENTURA (The Century European Timber Corporation; firma, która dostała po pierwszej wojnie światowej koncesję na eksploatację Puszczy – przyp. red.) prezentowane są jako posadzone, a tam, choć była wycinka, to poszło odnowienie naturalne.
Badania z tezą?
To trochę irracjonalne – przez wiele lat leśnicy mnie uczyli, opowiadali, jaka ta Puszcza jest niezwykła, dzika, że żubr, że wilki, a tu nagle okazało się, że człowiek ją posadził? I że nie zasługuje na dziedzictwo? Dziwię się. Choć myślę też, że powinniśmy tonować krytykę szeregowych leśników. To nie od nich zależy, jakie formy ochrony Puszczy będą w przyszłości.