Droga 420, czyli jak lecznicze konopie stały się zakazaną marihuaną Droga 420, czyli jak lecznicze konopie stały się zakazaną marihuaną
i
Esteban Lopez/Unsplash.com
Wiedza i niewiedza

Droga 420, czyli jak lecznicze konopie stały się zakazaną marihuaną

Wojtek Antonów
Czyta się 7 minut

Cannabis od tysięcy lat są wykorzystywane do produkcji tekstyliów, lin czy papieru. Równie długo znane są ich właściwości terapeutyczne. Stosowane do inhalacji, spożywane z miodem i mlekiem, w końcu palone w fajce konopie były obecne już w starożytnej medycynie hinduskiej, chińskiej czy egipskiej. Nigdy nie było też tajemnicą, że ich stosowanie daje efekty psychodeliczne, jednak dopiero w latach 30. XX w. stało się to w USA jednym z powodów uznania ich za groźny narkotyk oraz zakazu ich posiadania i użytkowania.

Zwyczaj palenia konopi w skrętach przywędrował do Ameryki wraz z transportami przypraw oraz materiałów z Chin i Indii w połowie XIX w. Pachnąca Cannabis indica szybko zaczęła być uprawiana na terenie dzisiejszych Bahamów czy Dominikany, które były pierwszymi portami na tamtejszym handlowym szlaku. Roślinę na swój użytek mogli hodować niewolnicy, którym konopie zastępowały tytoń. Prawdopodobnie to właśnie tam powstały też amerykańskie odmiany o działaniu zmieniającym świadomość.

Lekarstwo, trucizna

Na początku XX w. w Stanach Zjednoczonych cannabis indica jako składnik lekarstw była dostępna w syropach na 

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Konopie – roślina zbyt użyteczna Konopie – roślina zbyt użyteczna
i
fot. Aleksander Borawski
Promienne zdrowie

Konopie – roślina zbyt użyteczna

Katarzyna Tyszkiewicz-Borawska

Usłyszeliśmy z przyjaciółmi, że konopie wracają na polskie ziemie i też zapragnęliśmy zostać hodowcami. Nie wiedzieliśmy, że przyniesie nam to moc utrapień – ale i dużo radości.

Spółkę założyliśmy we troje: ja, mój mąż Aleksander i nasz przyjaciel Przemek. Jak tercet przyjaciół z Ziemi obiecanej, tyle że nie fabrykę zakładaliśmy, ale uprawę konopi. Nasiona dostaliśmy w poznańskim Instytucie Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich. Mieliśmy wyprodukować dla nich ziarno na rekultywację. Reszta plonu – kwiatostany i słoma – miała być do naszej dyspozycji i z góry postanowiliśmy przeznaczyć ją na olejek oraz beton konopny. Byliśmy pełni zapału i dobrych przeczuć.

Czytaj dalej