
Trzy nastolatki z prestiżowego liceum w Warszawie zwierzają mi się ze szkolnej traumy. Jedna odeszła do słabszego liceum. Druga chciałaby odejść. Trzecia – najsilniejsza – postanowiła, że wytrzyma. Dwie z nich biorą psychotropy i korzystają z psychoterapii długoterminowej. U jednej psychiatra zdiagnozował depresję, u drugiej – zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Mają po 17 lat, ale nie są już pewne tego, czego chcą, ani tego, co lubią.
Przestały marzyć o ambitnych studiach, jakie dotąd były ich celem numer jeden. Teraz marzy im się, żeby „nic nie robić, nic nie myśleć”. Spotkałam się z nimi, ponieważ ich przyjaciółka zapytała mnie o psychologa, który mógłby im pomóc. Zaskoczyła mnie. Dziewczyny nie były w szkole ani dyskryminowane, ani prześladowane. Mają przyjaciół i wspierających rodziców, nauka przychodzi im z łatwością, dostają głównie piątki i szóstki. Zdolne, przebojowe, zdeterminowane. Inaczej nie dostałyby się do dwujęzycznej klasy, do liceum, które szczyci się wysoką pozycją w ogólnopolskich rankingach. Wiele nastolatek marzy, żeby się tam uczyć, one to osiągnęły. I to niemałym wysiłkiem. Dlaczego teraz są nieszczęśliwe?
Ambitne i posłuszne
Według dr Lisy Damour, amerykańskiej psycholożki i autorki wielu publikacji o edukacji oraz rozwoju dzieci i nastolatków, „moje” licealistki nie są wyjątkiem. Przeciwnie – wpisują się w zatrważający trend. Psycholożka pisze wprost o epidemii stresu