
Nawet jeśli stracisz w życiu wszystko, coś pozostanie – iść przed siebie. W bliskości przyrody i żywiołów kryje się najlepsze i najbezpieczniejsze miejsce do życia. Raynor Winn, wiejska dziewczynka, która została pisarką, rozmawia z Pauliną Wilk o przemianie w drodze.
Raynor i Moth Winnowie byli małżeństwem od blisko 30 lat. Mieli dom w Walii, spore gospodarstwo, hodowlę owiec. Dorosłe dzieci studiowały w miastach. Zaufali przyjacielowi i zainwestowali we wspólny interes. Nie wypalił. Stracili wszystko. Jednocześnie u Motha zdiagnozowano zwyrodnienie korowo-podstawne, nieuleczalną chorobę neurologiczną prowadzącą do niepełnosprawności fizycznej i śmierci w cierpieniu. Stracili nadzieję. Kiedy komornicy przyszli przejąć dom, przerażone małżeństwo ukryło się pod schodami. Raynor zerknęła na swój stary przewodnik po szlaku południowo-zachodniego wybrzeża – kultowej ścieżce wybrzeżem Kornwalii, którą przeszli, gdy byli młodzi. Zdecydowali w jednej chwili. Spakowali tylko podstawowe rzeczy. Przeszli ponad 1000 km. Obozowali w przyrodzie, utrzymywali się ze skromnego zasiłku, jedli makaron, czasem tuńczyka z puszki, a od święta batonik – jeden na dwoje. Na długie miesiące zanurzyli się w dzikości. Droga pozwoliła im odzyskać poczucie godności, zdrowie i nadzieję.
Raynor Winn opisała trudy wędrówki, spotkanie z naturą i bezdomność 50-latków w nagradzanej i bestsellerowej książce Słone ścieżki (tłum. Kamila Slawinski, Wydawnictwo Marginesy, 2020). Powodzenie tej książki otworzyło przed nimi nowy rozdział – dziś mieszkają na farmie w Kornwalii, odwiedzani przez jelenie i owce, co Raynor opisała w drugiej części opowieści pt. Dzika cisza, która ukaże się w Polsce w 2021 r. Przed ponownym wyruszeniem w drogę opowiedziała o sile, którą czerpie z chodzenia.
Paulina Wilk: Opowiedz, jak spędziliście z Mothem ostatni rok?
Raynor Winn: Mieliśmy szczęście, bo mieszkamy na farmie i cały ten trudny czas spędziliśmy w przyrodzie, nie uwięziło nas miasto ani blok z betonu. Zresztą zawsze żyliśmy raczej odizolowani, dlatego nie było nam ciężko. Codzienny kontakt z naturą ułatwia wszystko. Ten rok dał nam czas na myślenie i refleksje, czyli na to, czego wszystkim nam brakuje. A więc czujemy się szczęśliwcami. Tym bardziej że dla natury pandemia była okresem wytchnienia. Kornwalia ucichła, a bywa miejscem obleganym przez tłumy turystów, sezon trwa tutaj przez większą część roku – od Wielkanocy