Earthship – ziemianka na trudne czasy
i
Earthship w Wołownie, fot. Szymon Wójcik
Marzenia o lepszym świecie

Earthship – ziemianka na trudne czasy

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 15 minut

Wyłania się spośród łąk Wołowna niczym organiczna rzeźba. Boczne ściany z gliny i butelek, plecy wsparte o zarośnięty trawą pagór, przeszklony front przysłonięty bujną zielenią. To jeden z nielicznych polskich earthshipów – „ziemnych statków” budowanych z opon i surowców wtórnych.

Pomysłodawcą i kapitanem earthshipa w Wołownie na Warmii jest Maciej Wójcik. W swoim „statku” przetrwał już pierwszą zimę. Ale ja przyjeżdżam do nich w gorący letni dzień. Na przywitanie wybiegają psy: Dewa i Idi, gospodarz zaprasza do środka. Przy okrągłym drewnianym stole pijemy herbatę ze świeżo zerwanych liści mięty. Podaje ją Zuza, córka przyjaciela Maćka. Później w letniej kuchni, ukrytej w cieniu gęstej zieleni wspólnie z Szymonem przygotuje fantastyczny makaron z warzywami po tajsku. Najpierw jednak ja też chcę popracować. Majlo, chłopak z okolicy, pasjonat budownictwa i rolnictwa naturalnego przywozi taczkę gliny, której nakopał przed earthshipem. Dolewa wody, miesza łopatą. Szymon i Klementyna wcześniej pocięli już butelki na pół, posklejali je taśmą, by powstały równe „klocki”. Butelki są po piwie: zielone i brązowe, do tego trochę „maryjek” po słodkim winie Liebfraumilch. Wmurowane w ściany tworzą malowniczą mozaikę świetlików. Właśnie powstaje ściana dzieląca kuchnio-salon od sypialni Szymona.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Zielony biznes
i
zdjęcie: Dreams Of Hope, Daniel Arrhakis/Flickr (CC BY-NC 2.0)
Ziemia

Zielony biznes

Katarzyna Rodacka

Żyjemy w świecie, w którym jedną z nadrzędnych wartości jest dbanie o naszą planetę. Możemy robić to na różne sposoby, m.in. zmieniając nasze nawyki konsumenckie na bardziej ekologiczne. Także firmy podkreślają w reklamach walory ekologiczne swoich produktów. Ale komu naprawdę wierzyć, a kogo lepiej wziąć pod lupę?

1.

Mój przeciętny paragon ze sklepu liczy 30 produktów. To taki paragon na jeden tydzień. Mam kilka trików, jak sprawdzić, czy dany jogurt naturalny faktycznie jest zdrowy. Czytając etykiety, zazwyczaj analizuję skład, interesuje mnie także np. temat wydobycia minerałów potrzebnych do budowania elektroniki. Nie wiem jednak, skąd dokładnie pochodzą oliwki, które kupuję w markecie, nie wiem, jak wygląda produkcja przeciętnego szamponu, i chociaż podchodzę ostrożnie do produktów, których reklamy skupiają się głównie na aspektach „bio” i „eko”, bo nie do końca wierzę w aż taką troskę wielkich koncernów o naszą planetę, to jestem przekonana, że nie raz padłam ofiarą marketingowców.

Czytaj dalej