Wyobraź sobie, że katastrofa jest nieunikniona. Zrealizuje się najczarniejszy scenariusz, który kiedykolwiek przyszedł ci do głowy. Będziesz świadkiem cierpienia, a może nawet śmierci najbliższych. W ostatnich latach życia czeka cię głód i walka o przetrwanie. Wyobraź sobie, że nie ma szans odwrócić biegu wydarzeń, ale ktoś oferuje ci tabletkę zapomnienia. Tak jak w Matriksie, gdy Morfeusz kładzie przed Neo czerwoną pigułkę prawdy i niebieską, po której bohater obudzi się w swoim łóżku i będzie mógł nadal wierzyć, w co tylko zechce. Czy zdecydujesz się zapomnieć, by zachować spokój? Czy postawisz na świadomość, która zmieni w twoim życiu wszystko? Jeśli nie chcesz wiedzieć, to najlepszy moment, by przestać czytać ten artykuł.
Przegrana idealna
„Obiecuję, że jest gorzej, niż myślisz” – tym zdaniem redaktor David Wallace-Wells rozpoczął swój esej pt. Ziemia nie do życia opublikowany w 2017 r. w „New York Magazine”. Podtytuł eseju brzmi: Głód, zapaść gospodarcza, słońce, które nas ugotuje: Jakie zmiany klimatu mogą się wydarzyć – wcześniej niż myślisz. Artykuł podsumowujący najnowsze doniesienia naukowe na temat przegrzewania się i degradacji planety wywołał poruszenie w świecie ekologów. Prof. Andrew Dessler zajmujący się atmosferą uznał „za ważne, by nie zniechęcać ludzi i nie prowadzić ich od zaprzeczania do rozpaczy”. Michael Mann, klimatolog i współautor wykresu rekonstrukcji temperatury na powierzchni Ziemi odradzał przedstawiania „problemu jako nierozwiązywalnego i dokarmiania poczucia zagłady, nieuchronności i beznadziei”. Dziennikarz Alex Steffen uznał, że konfrontowanie czytelników z przerażającą prawdą „nie zachęca do działania, tylko do strachu”. Prof. Daniel Aldana Cohen zajmujący się polityką klimatyczną uznał esej za „pornografię klimatyczną”. Reakcji oburzonych ekologów było więcej, nie wspominając o licznej grupie denialistów odrzucających fakty i interpretacje przedstawione przez Davida Wallace’a-Wellsa, który w 2019 r. wydał książkę: Ziemia nie do życia. Nasza planeta po globalnym ociepleniu.
W środowisku specjalistów zajmujących się ochroną środowiska „główny argument jest taki, że dyskusja na temat prawdopodobieństwa i charakteru społecznej zapaści spowodowanej zmianami klimatycznymi jest nieodpowiedzialna, ponieważ może wywołać poczucie beznadziei wśród ogółu społeczeństwa. Zawsze wydawało mi się dziwnym ograniczanie poszukiwań i cenzurowanie pomysłów ze względu na to, jak nasze wnioski mogą wpłynąć na innych” – napisał prof. Jem Bendell w pracy Głęboka adaptacja: mapa nawigacyjna katastrofy klimatycznej. Szereg tak zwanych ekspertów nosi w sobie głębokie przekonanie, że należy chronić społeczeństwo przed tym, co możemy nazwać przerażającą prawdą. Bez względu na to, czy ta dotyczy nadchodzącej zapaści cywilizacji, czy wybuchu reaktora jądrowego. Swiatłana Aleksijewicz wskazuje na ten mechanizm w książce Krzyk Czarnobyla: „Byliśmy ludźmi skutymi strachem i przesądami”. O tym, dlaczego ukrywanie przerażającej prawdy jest powszechne, Bendell wypowiada się w swojej pracy. Zanim jednak oddam mu głos, poznajmy profesora oraz niektóre z części składowych owej przerażającej prawdy.
Jem Bendell jest założycielem Instytutu ds. Przywództwa i zrównoważonego rozwoju (IFLAS) na Uniwersytecie Cumbria w Wielkiej Brytanii. Przez ponad 20 lat zajmował się tematem komunikacji i przywództwa w biznesie, tworząc strategie rozwoju, m.in. dla ONZ. Światowe Forum Ekonomiczne uznało go za młodego, globalnego lidera w obszarze zrównoważonych sojuszy biznesowych. Jednak 27 lipca 2018 r. profesor porzucił swoją pracę dla biznesu i opublikował Głęboką adaptację – czterdziestostronicową pracę naukową, przetłumaczoną do dzisiaj na ponad 10 języków i uznaną przez wielu za rewolucyjną i radykalną. „Jeśli wszystkie dane i analizy okażą się błędne, a społeczeństwo gładko przejdzie do kolejnej dekady, ten tekst nie pomoże mi w karierze” – napisał profesor. –„Jeśli natomiast przewidywana zapaść nastąpi w ciągu najbliższych dziesięciu lat, nie będzie żadnej kariery. Przegrana idealna”.
Przerażająca prawda
W porównaniu z rokiem 1980 zanieczyszczenie plastikiem i innymi tworzywami sztucznymi wzrosło dziesięciokrotnie. Wpływ, jaki ma spożywanie plastiku na ludzki organizm, nie został jeszcze zbadany. Tymczasem każdy z nas, co tydzień, spożywa prawie 5 g plastiku. To ilość wystarczająca na wyprodukowanie karty kredytowej. W ciągu roku człowiek przyjmuje 250 g plastiku w postaci 102 tys. kawałków mniejszych niż 1 mm. (Solving Plastic pollution through accountability, raport WWF, 2019), głównie pijąc wodę, zarówno butelkowaną, jak i kranową. Sprawiliśmy, że plastik znajduje się w lesie amazońskim, na Arktyce i Antarktydzie, na odległych, niezamieszkanych przez człowieka wyspach, ale również na dnie Rowu Mariańskiego oraz w śniegu i deszczu. Gregory Wetherbee, naukowiec z Geological Survey, postanowił zbadać deszcz na wysokości 3 169 m n.p.m. w Górach Skalistych. Mikroplastik znajdował się w 90% wody deszczowej (It is Raining Plastic, USGS, 2019).
Gdy w styczniu 2019 r. stężenie dwutlenku węgla osiągnęło 410 ppm (ang. parts per milion, czyli cząsteczek na milion cząsteczek powietrza) Peter Gleick, naukowiec z National Academy of Sciences napisał „ostatni raz, kiedy ludzie doświadczyli poziomów tak wysokich, był… nigdy. Człowiek wtedy nie istniał”. Pięć miesięcy później stężenie CO2 przekroczyło 415 ppm. Taka nadwyżka gazów cieplarnianych prowadzi do przegrzewania planety. Od 1950 r. liczba upalnych dni w Europie potroiła się, a tych mroźnych spadła o połowę lub więcej, w zależności od regionu. Każde z ostatnich pięciu lat (2014–2018) należało do pięciu najcieplejszych w historii pomiarów prowadzonych na Ziemi (WMO 2019). Lipiec 2019 r. był najcieplejszym miesiącem, na drugim miejscu znalazł się czerwiec tegoż roku. Od czasów sprzed epoki przemysłowej do chwili obecnej średnia globalna temperatura wzrosła o ponad 1°C. Przy wzroście o 2°C postępujące pustynnienie, susze, brak żywności i wody, zmusi setki tysięcy ludzi do migracji. Już teraz 820 mln ludzi w Azji i Afryce jest pozbawionych bezpieczeństwa żywnościowego, a 40% ludzi na Ziemi nie ma dostępu do czystej i zdatnej do picia wody (Międzyrządowa Platforma ds. Różnorodności Biologicznej i Funkcji Ekosystemu IPBES).
„Na całym świecie padają nowe rekordy ze względu na zmiany klimatu, a negatywne skutki tych zmian już wpływają na produkcję rolną w Europie, zwłaszcza na południu” – powiedział w sierpniu 2019 r. dyrektor wykonawczy Europejskiej Agencji Środowiska (EEA) Hans Bruyninckx. Agencja podkreśla, że ekstremalne warunki pogodowe są zagrożeniem dla sektora rolnego – „Plony nienawadnianych upraw, takich jak pszenica, kukurydza i buraki cukrowe, spadną w południowej Europie nawet o 50 proc. do 2050 r.”
Milion gatunków roślin i zwierząt zagrożonych jest wymarciem – wiele z nich już w najbliższych latach. Zdaniem naukowców z Uniwersytetu w Arizonie zmiany klimatu postępują od 3 tys. do 20 tys. razy szybciej od tempa adaptacji wielu gatunków roślin trawiastych (Climate change is projected to outpace rates of niche change in grasses, „Biology Letters”, 2016). A do tych należy między innymi ryż, pszenica, owies, żyto, jęczmień, kukurydza i inne, będące podstawą naszej diety. 49% kalorii pozyskujemy bezpośrednio ze zbóż. Ich przetrwanie na rozległych obszarach Europy stoi pod znakiem zapytania.
W sierpniu 2019 r. czasopismo „Science Advances” opisało problem suszy atmosferycznej, która od końca lat 90. zatrzymuje globalną ekspansję roślinną. Ponad połowa krajobrazów zielonych doświadcza „brązowienia”, czyli zanikającego wzrostu roślin (Increased atmospheric vapor pressure deficit reduces global vegetation growth, „Science Advances”, 14 sierpnia 2019, [dostęp: 20.12.2019]). Tak zwanego optimum klimatycznego, czyli warunków niezbędnych do przetrwania, brakuje również polskim drzewom. 4 sierpnia PAP opublikowała prognozy, z których wynika, że za życia obecnych czterdziestolatków wymrą drzewa, które obecnie zajmują około 75% powierzchni polskich lasów. Przetrwanie sosny zwyczajnej, świerku pospolitego, modrzewia europejskiego oraz brzozy brodawkowatej jest zagrożone. „To szokujące dane, gdy weźmie się pod uwagę to, że sosna stanowi 58,5 proc., brzoza 7,5 proc., a świerk 6,4 proc. powierzchni lasów w Polsce” – napisali naukowcy z Polskiej Akademii Nauk.
¾ środowiska lądowego i około ⅔ środowiska morskiego zostało do dzisiaj znacząco zmienione przez ludzi. Od kiedy istnieje nasza cywilizacja, zgładziliśmy 83% dzikich ssaków i 50% roślin. Dziś 60% ssaków to bydło i trzoda hodowlana, 36% to ludzie, natomiast dzikie zwierzęta – zaledwie 4% (The biomass distribution on Earth, PNAS, 2018) Za to nas z każdym dniem przybywa. Obszar zajmowany przez miasta podwoił się od roku 1992, a w planach mamy budowę 25 mln km dróg do 2050 r. 98% z 500 mld ton betonu wylaliśmy na naszą planetę od lat 70. ubiegłego wieku. Na każdy metr naszej planety – bez pomijania mórz i oceanów – przypada kilogram betonu.
A to dopiero wierzchołek góry lodowej, chociaż przecież te topnieją. Jednak umysł gotowy jest przywyknąć lub znużyć się każdą informacją, o ile ta podawana jest w zbyt skondensowanej formie. Tutaj zatem zatrzymam doniesienia naukowców, można do nich bez problemu dotrzeć. Praktycznie każdy dzień przynosi nowe rekordy. Topnienie lodowców i wiecznej zmarzliny, pożary lasów w Afryce, Amazonii i na Syberii. Degradacja gleby, wymieranie rafy koralowej, zakwaszanie oceanów i uwalnianie do atmosfery metanu, który podgrzewa atmosferę znacznie szybciej od dwutlenku węgla. I jeszcze te zanieczyszczenia organiczne, takie jak DDT. A co z nami?
Odwołany lot
Wyobraź sobie, że wsiadasz do samolotu, który za chwilę ma odlecieć. W środku jest 101 miejsc. 100 pasażerów i ty. W pewnym momencie ktoś wstaje z siedzenia i krzyczy: „ten samolot się rozbije!”. Pasażer wysiada. Co czujesz? O czym myślisz? Nagle wstaje kolejna osoba i zachowuje się w ten sam sposób. 97 osób wyszło z samolotu, mówiąc wcześniej, że ten na pewno się rozbije. Zostały trzy osoby. Wydaje ci się, że jedna z nich to polityk, druga sprawia wrażenie osoby nietrzeźwej, trzeciej nie rozpoznajesz. Trzy osoby i ty. Polecisz razem z nimi czy opuścisz samolot? Zdaniem 97,1% naukowców (Quantifying the consensus on anthropogenic global warming in the scientific literature, „IOPscience”, 2013) globalne przegrzewanie planety jest efektem działania człowieka („The Guardian” w artykule No doubt left about scientific consensus on global warming, say experts twierdzi, że 99% naukowców osiągnęło w tej sprawie konsens). Mimo to, większość społeczeństwa pozostaje na etapie zaprzeczania nieuchronności katastrofy ekologicznej i zachowuje się jak pasażer, który ignoruje ostrzeżenie i decyduje się na lot samolotem skazanym na rozbicie. Jednak nawet wśród mediów, polityków i części ekologów narracja na temat nadciągającej katastrofy zostaje przekłamana lub zabarwiona nadzieją.
Prof. Hans Joachim Schellnhuber, szef Poczdamskiego Instytutu Badań nad Następstwami Zmian Klimatu uważa, że „zmiany klimatu zbliżają się do ostatniej rozgrywki, a problemem jest przetrwanie naszej cywilizacji”. Philip Alston, profesor prawa i specjalny sprawozdawca ONZ ds. nędzy i praw człowieka, napisał, że świat stoi na granicy „klimatycznego apartheidu”, czyli segregacji i dyskryminacji biednych przez bogatych: „Dotychczasowe dokonania przemysłu paliw kopalnych jasno pokazują, że nadmierne poleganie na tych, którym zależy przede wszystkim na zysku, niemal gwarantuje poważne naruszanie praw człowieka. Potrzeby bogatych są zaspokajane, a biedni są pozostawiani sami sobie. Globalne przegrzewanie nie tylko może nie zostać powstrzymane, ale prawdopodobnie jeszcze wzrośnie, jeśli zmiana klimatu ma usprawiedliwiać polityki przyjazne biznesowi i szeroko zakrojoną prywatyzację i eksploatację naturalnych zasobów”. W podobnym tonie wypowiada się Naomi Klein w książce To wszystko zmienia. Jej zdaniem „system gospodarczy jest obecnie w stanie wojny z systemem planety. A ściślej rzecz ujmując, gospodarka jest w stanie wojny z wieloma formami życia na ziemi, w tym z życiem ludzkim”. Roger Hallam, współzałożyciel ruchu Extinction Rebellion twierdzi, że system demokratyczny może zapaść się w ciągu najbliższej dekady, gdy zabraknie wody, żywności, a u progu Europy staną setki tysięcy uchodźców klimatycznych z Afryki. W rozmowie dla BBC Hallam powiedział, że „jesteśmy teraz w sytuacji pacjenta, który dowiaduje się, że choruje na raka. Doktor mówi, że jeśli pacjent nic nie zmieni w swoim życiu, to z pewnością umrze. Jeśli dokona niezbędnych zmian, wciąż może umrzeć, ale zyskuje jakieś szanse na przetrwanie”. Greta Thunberg, która zainicjowała globalny, młodzieżowy ruch dla klimatu, mówi wprost: „chcę, żebyście zaczęli panikować”.
Odcięte skrzydło
Zdaniem prof. Bendella nie zatrzymujemy procesów prowadzących do degradacji planety, wymierania roślin i zwierząt, tym samym narażając się na zapaść cywilizacyjną i własną śmierć, ponieważ wolimy pozostać na etapie zaprzeczania. Rozsiadając się wygodnie w jednym z mechanizmów obronnych – wyparciu, racjonalizowaniu, magicznym myśleniu, negowaniu. Przypomina to przyjęcia tabletki zapomnienia. „Mam cztery spostrzeżenia na temat powodów, dla których ludzie twierdzą, że nie powinniśmy przekazywać opinii publicznej informacji o ryzyku i charakterze rozgrywającej się katastrofy.
Po pierwsze, nie jest niczym niezwykłym, że ludzie reagują na informacje nie przez pryzmat faktów, tylko tego, czego chcieliby dla siebie i innych” – napisał profesor w Głębokiej adaptacji.
Po drugie „złe wiadomości i katastroficzne scenariusze źle wpływają na psychikę człowieka”. Z tego powodu, często nieświadomie, przy komunikacji na temat katastrofy ekologicznej naukowcy, politycy, dziennikarz, ale również ekolodzy i aktywiści wyrażają się słowami zmiękczającymi lub oszukującymi rzeczywistość. W Facebookowej grupie „Antropogeniczne zmiany klimatu i środowiska naturalnego” pod moim tekstem dla „Przekroju” zatytułowanym Drzewa, które zabijamy wywiązała się dyskusja na temat brzóz, świerków, modrzewi i sosen, które zdaniem naukowców w Polsce wymrą. „Durny tytuł” – napisała Pani Orsynia. „Nie wymrą. Po prostu przesuną linię występowania” – napisał Pan Darek. „Ustąpią miejsca innym” – zawtórował mu inny użytkownik. Administrator, Pan Jacek, napisał, że drzewa „wyniosą się” z Polski, a „część z nich przeniesie się na północ w kierunku bieguna północnego”. O wymierających gatunkach wolimy myśleć, że ustępują, wynoszą się lub przesuwają linię występowania, niż uznać, że jesteśmy sprawcami, że je zabijamy. Ten sam mechanizm działa, gdy odcięte od kury skrzydło nazywamy skrzydełkiem. Wtedy lepiej smakuje.
Po trzecie, pisze Bendel, „ludzie czasami wypowiadają się w paternalistycznym tonie jako eksperci od ochrony środowiska, a pozostałe osoby uważają za publiczność. Jest to związane z populistyczną postawą antypolityczną, która przenika współczesny ruch ekologiczny. W ramach tej postawy zachęca się ludzi, by starali się być mili, zamiast namawiać ich do solidarnego podkopywania lub obalania systemu, który przyczynia się do degradacji środowiska”. Za decyzją ekologów, naukowców i dziennikarzy posiadających wiedzę, ale decydujących się ją dawkować, może również stać omnipotentne założenie, że wiedzą lepiej o tym, co służy drugiemu człowiekowi. Natomiast dla rządzących informacje stały się narzędziem manipulacji.
Czwarty powód denializmu interpretacyjnego polega na lęku przed poczuciem rozpaczy i beznadziei. Zdaniem profesora „błędem jest przypisywanie im wyłącznie negatywnych cech i unikanie za wszelką cenę”. Zachodnia kultura nastawiona na celebrowanie przyjemności traktuje cierpienie, chorobę, smutek czy rozpacz jako błąd, porażkę, zbędne doświadczenie czy przeszkodę w normalnym, czyli szczęśliwym funkcjonowaniu, nie upatrując się w tych doświadczeniach szansy na zmianę i uzdrowienia nawyków i sposobu życia. Starożytne nauki, szamanizm, ale również psychoterapia traktują rozpacz jako niezbędny element procesu życia, w które wpisane są ból, choroba, utrata. Uczciwe zmierzenie się z rozpaczą bywa cenniejsze od budowania życia na afirmacji i podtrzymywaniu nadziei, którą uzasadnia jedynie lęk przed rzeczywistością.
Zaprzeczenie śmierci
Jeśli wciąż tu jesteś, być może zastanawiasz się, jak przeżywać własne życie ze świadomością, że należę do gatunku zagrożonego wymarciem. Są tacy, którzy adaptowanie się do kryzysu ekologicznego uważają za nieetyczne, jeśli wcześniej nie zostały podjęte wszelkie dostępne działania, które mu przeciwdziałają. Być może zaczynasz zadawać sobie pytanie, o to, co należy zrobić i jak przeciwdziałać kryzysowi. Jednak, zanim podejmiesz jakiekolwiek działania, pamiętaj, że targowanie się z rzeczywistością bywa naturalną częścią procesu żałoby – a ten jest nieunikniony, gdy przychodzi świadomość zapaści cywilizacyjnej. W pytaniu o to, co należy zrobić, poza autentycznym pragnieniem ratowania owadów, drzew, zwierząt i ludzi, może być również ukryta ułuda, dzięki której łatwiej ominąć rzeczywistość – nie prognozy i czarne scenariusze, ale obecny, zgodny z nauką stan planety. Rzucenie się w wir zadań niesie w sobie obietnicę odroczenia momentu zmierzenia się z rozpaczą i lękiem przed śmiercią. Antropolog Ernest Becker uważa, że „lęk przed śmiercią znajduje się w centrum wszystkich ludzkich przekonań”. Z kolei George Marshall w książce Don't Even Think About It: Why Our Brains Are Wired to Ignore Climate Change napisał, że „zaprzeczanie śmierci jest życiodajnym kłamstwem, które prowadzi do inwestowania wysiłków w kulturę i społeczeństwo, dających poczucie trwałości i nieprzemijalności w obliczu śmierci”. Niekiedy szereg kompulsywnych, zawziętych działań aktywistycznych wypływa właśnie z tego lęku, przynosząc również upragniony zamęt, poczucia bycia zajętym w ważnej sprawie. Głęboka adaptacja Bendella – metaforyczna mapa nawigacji po kryzysie ekologicznym – zachęca do tego, by się zatrzymać, właśnie teraz.
Mapa nawigacji
Jak pisze Bendell, „jeśli pozwolimy sobie na akceptację ryzyka katastrofy społecznej i ekonomicznej spowodowanej zmianami klimatu, będziemy mogli zacząć się zastanawiać nad jej prawdopodobieństwem i naturą. Odkryjemy wtedy szereg różnych perspektyw”. Ostrzega zarazem, że wielu nie dostrzega w nadchodzącej katastrofie załamania się norm prawnych, porządku, tożsamości i wartości.
Zapytałem Arkadiusza Wierzbę, dlaczego przetłumaczył Głęboką adaptację na język polski. Powiedział, że kluczowe były emocje. „Na zajęciach, jako edukatorzy EkoCentrum Wrocław, skupialiśmy się głównie na działaniach indywidualnych, czyli na tym, co każdy z nas może zrobić, by przeciwdziałać eskalacji zmian klimatycznych. Coraz częściej pojawiała się wątpliwość: a co, jeśli jest już za późno na indywidualne zmiany? Artykuł Bendella zawiera w sobie szokującą dawkę realnego strachu, w obliczu tego, co się dzieje, z potężną porcją nadziei nowego typu. Czas nam się skończył, musimy przeformułować cele i pracować nad wizją, która pozwoli nam funkcjonować w świecie eskalacji kryzysu klimatycznego”.
Profesor przekracza konwencję pracy naukowej, pytając, czy w kontekście czasów, w których żyjemy, nie byłoby lepiej, gdyby przestał pisać, negując paradygmat zrównoważonego rozwoju, który wspierał przez lata i dzieląc się osobistymi emocjami. „Pisanie o tym powoduje u mnie smutek. Nawet cztery lata po tym, gdy po raz pierwszy skonfrontowałem się z wizją zbliżającego się wyginięcia, bez żadnych wymówek umożliwiających jej odrzucenie, nadal szczęka mi opada, w oczach mam łzy i brakuje mi tchu. Obserwowałem, jak ta wizja sprawia, że skupiam się tu i teraz na prawdzie, miłości i radości, co jest wspaniałe, ale wiem też, że jest w niej siła, by zniechęcić mnie do planowania jakiejkolwiek przyszłości. Zawsze dochodzę do tego samego wniosku – nie wiemy. Ignorowanie przyszłości, ponieważ prawdopodobnie nie ma to znaczenia, może się okazać strzałem w stopę. »Rzucić wszystko i wyjechać w góry«, żeby stworzyć ekowspólnotę? To też może się obrócić przeciw nam. Wiemy tylko na pewno, że kontynuacja pracy w dotychczasowy sposób to nie tylko strzał w stopę, to broń przystawiona do naszej skroni. Mając tę świadomość, możemy spróbować przemyśleć, jak zmienić nasze postępowanie. Bez nadziei na prostą odpowiedź”.
I tak po porzuceniu denializmu Bendell stworzył koncepcję głębokiej adaptacji, która opiera się na rezylienacji, rezygnacji i rewitalizacji. Jednak ci, którzy liczą na proste wskazówki, będą rozczarowani.
Rezylienacja
Bendell nie traktuje rezylienacji w kategoriach powszechnie rozumianego rozwoju i postępu, zwracając uwagę na psychologiczną definicję podaną przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne: „rezyliencja jest procesem adaptacji wobec przeciwności losu, traumy, tragedii, zagrożenia lub silnego stresu – w sytuacji kryzysów rodzinnych i partnerskich, poważnego zagrożenia zdrowia lub stresorów związanych z pracą i sytuacją materialną. Oznacza »dojście do siebie« po trudnym doświadczeniu”. W tym znaczeniu rezylienacja nie jest powrotem do stanu sprzed tragedii, ale „dojściem do siebie” w wyniku twórczej reinterpretacji tożsamości i priorytetów. Bendell pisze o wspólnocie przyszłości, która nie tylko przystosowuje się do nowych warunków klimatycznych, ale robi to na podstawie norm i wartości umożliwiających zjednoczone przetrwanie. Gdy w kranie zabraknie wody, w aptekach leków psychotropowych, w sklepach alkoholu, a sucha ziemia nie będzie rodziła plonów, wybuchnie szereg konfliktów. Budowanie zjednoczonej wspólnoty w sytuacji zagrożenia życia, napływu uchodźców klimatycznych, głodu i silnych emocji zdaje się niemożliwe. Dlatego zdaniem Bendella należy zacząć już teraz. Rezylienacja zmusza do pytania o to, co naprawdę chcemy ocalić. Co ja chcę ocalić? Jakie wartości są dla mnie istotne? Czy udowadnianie swojej wartości na rynku pracy jest ważniejsze od czasu dla najbliższych? Z jakiej potrzeby wynika praca służąca zdobywaniu nowych, błyszczących przedmiotów, ubrań, sprzętów, gadżetów, zabawek? Co jest istotniejsze od miłości, zdrowia, spokoju?
Rezygnacja
Rezylienacja naturalnie prowadzi do rezygnacji, która jest uczciwą odpowiedzią na pytanie: co musimy porzucić, by nie pogorszyć sytuacji? „Wiąże się ona z koniecznością porzucenia przez ludzi i społeczeństwa tych zasobów, zachowań i przekonań, których utrzymywanie mogłoby pogorszyć sytuację. Za przykład można podać ewakuację z linii brzegowej, zamykanie szczególnie narażonych obiektów przemysłowych lub rezygnację z niektórych oczekiwań konsumpcyjnych”. W skali społeczeństwa rezygnacja może oznaczać wypowiedzenie posłuszeństwa systemowi, który przedkłada rozwój gospodarczy nad ochronę życia. Przykładem jednostkowych wyborów jest zrezygnowanie z latania samolotem, posiadania samochodu, czy kupowania nowych ubrań. Na poziomie duchowym będzie to porzucanie aspiracji i dążeń karmiących ego.
Rewitalizacja
Rewitalizacja jest odpowiedzią na pytanie: co możemy przywrócić, żeby lepiej stawić czoła trudnościom i tragediom? To proces przywracania lub słuchania głosu rdzennych społeczności, zwracania się w stronę zapomnianych tradycji, poszukiwania odpowiedzi w przeszłości. „Przykładem może być rewitalizacja dzikiej przyrody, powrót do sezonowej diety, odkrywanie analogowych form rozrywki oraz rozwój lokalnych form produkcji i spółdzielczości”. Rewitalizacji jest również zwróceniem się w stronę natury z uznaniem naszej absolutnej współzależności od ziemi, wody, drzew, grzybów, zwierząt, powietrza, innych ludzi. Rewitalizacja oznacza świadomość, że moje zdrowie i życie jest zależne od zdrowia i życia milionów gatunków, z którym dzielę planetę. Martín Prechtel, szaman Majów z Nowego Meksyku w wykładzie zatytułowanym Grief and Praise powiedział, że jest „pewna sprawa, dla której warto żyć. We współczesnym świecie mówią na przykład o Bogu i człowieku. Ale jest coś innego. Nie chodzi o Boga i ludzi. Przywykło się to nazywać życiem. Trwało przed nami i będzie po nas. Nie narodziliśmy się wraz z początkiem Ziemi i miejmy nadzieję, że naszym błogosławieństwem będzie nie umrzeć wraz z Ziemią. Życie przetrwa z odrobiną naszego pięknego zapachu w powietrzu. Tak, by ci, którzy przyjdą po nas, mogli wyczuć to piękno i poczuć się nim zainspirowani, by iść dalej, by czynić więcej piękna. Tym żywią się duchy, tego od nas chcą przodkowie, piękna, które zawiera się w uczciwym sposobie przeżywania życia”.
Ostatni taniec
„Wyobraź sobie, że otwierasz gazetę i pierwszą wiadomością jest ta o społeczności żyjącej w harmonii. Społeczności, w której ludzie słuchają się, wymieniają uśmiechem i dobrami materialnymi, dyskutują, by osiągnąć konsensus. Wyobraź sobie główny nagłówek w „New York Times”: ludzie w Iowa żyją w harmonii, ludzie w Missispi usiedli i słuchają siebie nawzajem. I tak co tydzień. Wyobraź to sobie” – powiedział Thầy Pháp Lưu mnich z Plump village w wykładzie Przebudzenie do życia bez strachu podczas kryzysu klimatycznego.
Od wizji mnicha, którą rzesza krytyków określiłaby jako naiwną, wolimy dystopię. Zdaniem prof. Marka Oziewicza, literaturoznawcy, wynika to z kryzysu wyobraźni, którym dotknięta jest rzesza twórców. W Mad Maxie, Igrzyskach śmierci, a nawet trylogii Margaret Atwood MaddAddam zanurzamy się w postapokaliptyczny, zrujnowany przez ludzi świat. Nieliczni walczą o wolność, dominuje chciwość, siła i gwałt. W obrazach przyszłej zagłady takich jak film Interstellar i literaturze fikcyjnej takiej jak Wyspa Sigríður Hagalín Björnsdóttir, ważny jest los człowieka, a nie ginących zwierząt i roślin. „Zgodnie z tym kodem kulturowym jesteśmy bezradni wobec procesów niszczenia biosfery, których jakoby nie możemy ani zatrzymać, ani zmienić. Utwory postapokaliptyczne wykorzystują emocje zakorzenione w starych, przedrefleksyjnych mechanizmach działania naszego mózgu, więc są ekscytujące jako opowieści. Ale odbierają nam poczucie sprawczości wobec naszej przyszłości” – powiedział prof. Marek Oziewicz (Kryzys wyobraźni, magazyn „Kontakt” nr 40) i dodał, że jeśli ponosimy odpowiedzialność wyłącznie za siebie, to brakuje nam podstawy moralnej, by zatrzymać dewastację planety. Tak jakby jedyną opozycją dla kapitalizmu była apokalipsa, a nie zjednoczone społeczeństwo, o którym wspomina Thầy Pháp Lưu i Bendell. Fascynacja dystopią zdaje się wyuczona i powielana nie tylko przez krytyków, autorów książek i scenariuszy, ale również wydawców wiadomości i dziennikarzy.
Naukowczyni, szaman, mnich, aktywistka i wielu innych, bez względu na swoją profesję, jeśli przeszli żałobę klimatyczną i porzucili denializm, mówią jednym głosem, nawet jeśli w tym celu używają innych słów. Powtarzają o konieczności zjednoczenia, nie tylko z najbliższymi i nie tylko z istotami dwunożnymi. Nie wymaga głębokiego namysłu uznanie drzewa i pokrzywy za żywą istotę, uświadomienia sobie, że zależę od tlenu dostarczanego przez lasy, wody w rzece, ryb pływających w oceanie, pszczół zapylających kwiaty czy warzyw zraszanych deszczem. Bez względu na to, jak skończy się ta przygoda, którą można nazwać życiem, pozostaje zmierzenie się z decyzją, jak chcę spędzić dane mi chwile na Ziemi. Wyobraźnia może pomóc. Zatem wyobraź sobie, że jesteś na wymarzonym balu, przyjęciu. Imprezie, która jest tak wciągająca, że powinna trwać wiecznie. Nagle ktoś przez mikrofon ogłasza: słuchajcie, to czas na ostatni taniec. Możesz zrobić obrażoną minę i stanąć pod ścianą. Możesz uznać, że cała ta impreza nie ma sensu, skoro tak szybko się kończy. Możesz wszcząć kłótnie albo tańczyć tak, by zatracić się w przyjemności i deptać innym po stopach. Możesz też ruszyć na środek parkietu i tańczyć, jakby za chwilę świat miał się skończyć, uwzględniając ziemię, na której tańczysz i jej wszystkich mieszkańców, którzy mają dokładnie takie samo prawo jak ty, by być i doświadczać życia. Co zrobisz?