![](https://przekroj.org/app/themes/przekroj/public/images/arch-right.png?id=c8439856e49efddc949ed008b8c703f4)
Postanowiliśmy przełamać tabu i od dziś będziemy regularnie grzebać w śmieciach! Na początek sprawdzamy, co się dzieje w koszu z napisem „bio”.
Co drugi dzień wyrzucam 18-litrowe wiadro „odpadów resztkowych”, równie często – „odpadów bio”. Wynoszę też stos plastikowych butelek i pojemników, butelki szklane, gazety, kartony i kartoniki. Ilość śmieci produkowanych przez naszą trzyosobową obecnie rodzinę (plus dwa koty) przeraża. Rozpoczynamy więc misję pod kryptonimem „Mniej!”.
Poniedziałek. Rachunek sumienia
Na rozłożone gazety wysypuję zawartość wiadra „bio”. I od razu widzę nasze porażki. W nieapetycznej stercie mieszają się: skórki od bananów, fusy od kawy, torebki po herbacie, zasikany koci żwirek (biodegradowalny). Są jeszcze końcówki cukinii wraz z kawałkami plastikowej folii, w którą były zawinięte (kto to w ogóle kupił?!).
Tymczasem Gdańsk, moje rodzinne miasto, już od 2011 r. segreguje odpady na „resztkowe” i „bio”, do tego osobno zbiera papier, szkło, metale i tworzywa sztuczne. Do brązowego pojemnika na „bio” powinny więc trafiać: obierki, odpadki warzywne i owocowe, drobne gałęzie drzew i krzewów, skoszona trawa, liście, kwiaty, resztki jedzenia oraz zużyte