W XVI w. nie było w państwie polsko-litewskim bogatszych magnatów nad Ostrogskich. Ci kniaziowie z Wołynia wiernie służyli kolejnym królom. To hetman Konstanty Ostrogski w 1514 r. powstrzymał pod Orszą olbrzymie wojska moskiewskie. Kto wie, czy nie zapobiegł tym samym rozbiorowi państwa Jagiellonów, który marzył się sąsiadom – carowi, cesarzowi i wielkiemu mistrzowi Krzyżaków. W zamian za oddanie jagiellońscy władcy poszerzali dobra i przywileje Ostrogskich.
Z czasem doszło do tego, że na początku XVII stulecia Konstanty Wasyl Ostrogski posiadał grubo ponad milion hektarów ziemi z 1300 wsiami oraz setką miast i zamków. Żył w takim przepychu, że nawet w podróże zabierał ze sobą srebrne i pozłacane talerze. Jego syn Janusz nie był gorszy. Zgromadził majątek wielkości dwóch rocznych budżetów państwa polsko-litewskiego. Magnat był de facto bogatszy od samego króla! Stać go było na samodzielne utrzymanie 20 tys. żołnierzy.
Najciekawszą postacią w rodzie okazała się jednak dziewczyna imieniem Halszka. Stała się ofiarą własnej urody i bogactwa. Dowodem na to, że pieniądze szczęścia nie dają.
Na celowniku króla
Ta smutna historia zaczęła się w 1539 r., gdy Eliasz Ostrogski – syn zwycięzcy spod Orszy – podczas turnieju rycerskiego skrzyżował kopie z nastoletnim Zygmuntem Augustem. Kniaź przegrał, spadł z konia i potłukł się tak dotkliwie, że parę dni później odszedł z tego świata. Pozostała po nim owdowiała żona Beata. Na dodatek kobieta była w ciąży. Trzy miesiące później powiła dziewczynkę, której dano na imię Elżbieta, lecz nazywano zdrobniale Halszką. To ona miała być dziedziczką olbrzymiego majątku Eliasza.
Czuwać nad nią (a więc i nad majątkiem) mieli opiekunowie, których powołał Eliasz w testamencie: jego przyrodni brat Konstanty Wasyl, kniaź Fiodor Sanguszko oraz sam król Zygmunt Stary. W oczywisty sposób opiekę nad dzieckiem sprawowała matka. Jako że do włości po zmarłym miała pretensje także reszta rodu – zwłaszcza Konstanty Wasyl – Beata była czujna. Próbowała wystrychnąć powinowatych na dudka, a podczas awantur o włości wykorzystać fakt, że uchodziła za nieślubne dziecko samego Zygmunta Starego i jego kochanki Katarzyny Telniczanki (co jednak niezbyt jej się udało). Wiedziała, że póki sprawuje pieczę nad córką, miliony Ostrogskich należą do niej. Na wszelki wypadek wychowała Halszkę tak, że biedaczka nie potrafiła zrobić nic wbrew jej woli. A już na pewno nie po myśli stryja Konstantego Wasyla.
Absztyfikanci nie tracili jednak rezonu. Bo kto nie chciałby położyć ręki na majątku rozciągającym się na olbrzymich połaciach Litwy, gwarantującym iście królewskie życie? Kandydat musiał tylko przekonać do siebie króla – a od 1548 r. samodzielnie rządził młody Zygmunt August. Jagiellon świadom był zaś, jak łakomym kąskiem jest Halszka i z jakich powodów. Ba, sam chciał to wykorzystać i wybrać na jej męża kogoś zaufanego, kto pozostałby mu za to wdzięczny do końca życia.
Porwana za młodu
Pierwsi zalotnicy pojawili się już, gdy Halszka miała 10 lat! Najdalej posunął się cztery lata później Dymitr Sanguszko – syn kniazia typowanego w testamencie Eliasza na jednego z opiekunów Halszki. Młody i przystojny, początkowo zyskał uznanie matki panienki. Beata nagle jednak cofnęła swoją zgodę na ślub. Oburzony Dymitr uznał, że chciwa wdowa zwleka z decyzją, bo nie chce stracić pieczy nad majątkiem córki. Postanowił więc dojść swego siłą. 6 września 1553 r. zameldował się pod zamkiem w Ostrogu – z kilkudziesięcioosobowym oddziałem kozaków. A także w towarzystwie Konstantego Wasyla Ostrogskiego, który postanowił wesprzeć starania kawalera. Uważał – na podstawie testamentu Eliasza – że ma prawo decydować o zamążpójściu bratanicy. Poza tym liczył, że Sanguszko „odpali” mu coś z dziedzictwa Halszki, do którego on sam miał pretensje, a na którym łapę trzymała znienawidzona Beata.
Po szturmie zamek zdobyto. Kozacy ubili parę osób, lamentującą Beatę zamknęli w osobnej komnacie, a Halszkę powiedli przed księdza, który miał na miejscu wydać ją za Dymitra. Kiedy dziewczyna nie chciała wypowiedzieć przysięgi, w jej imieniu zrobił to stryj. Potem przyszedł czas, by przypieczętować „uroczystość” nocą poślubną.
Wieści szybko dotarły do króla, który wpadł w nie lada gniew. Nie tyle ze współczucia dla Halszki, co z przyczyn politycznych i prestiżowych. Doprowadził do procesu, w wyniku którego Dymitra skazano na utratę czci i karę śmierci. Sanguszko próbował uciec z żoną i skarbami, ale pogoń go dopadła. Zginął jednak nie z rąk kata, lecz w tajemniczych okolicznościach zaduszony w więziennej celi.
Halszka wróciła pod opiekę matki. A Konstanty Wasyl mógł mówić o szczęściu, że jakimś cudem uniknął kary.
Bigamistka wbrew woli
Chciałoby się powiedzieć, że potem Halszka żyła długo i szczęśliwie. Lecz nie. Kolejnym jej mężem został w 1559 r. wielkopolski magnat Łukasz Górka. Tym razem żonkosia wybrał król. I doprowadził do ślubu – w zasadzie wbrew woli Halszki i jej matki. Nic dziwnego, że obie uciekły od Górki do Lwowa, zanim jeszcze małżeństwo zostało skonsumowane. Ślub można było więc uznać za nieważny!
Kobiety dla bezpieczeństwa zamknęły się w klasztorze Dominikanów. Niebawem zjawiły się pod nim wojska wysłane przez króla i Górkę. A kiedy żołnierze w końcu dostali się do klasztoru, okazało się, że Halszka właśnie… wzięła ślub z kniaziem Siemionem Słuckim i związek został już skonsumowany. Kluczem do tego nieoczekiwanego ożenku okazał się fakt, że pan młody zgodził się, by to Beata zarządzała majątkiem córki.
Plan sprytny, lecz tego małżeństwa nie uznał z kolei król i nakazał oddać dziewczynę Górce. Ten zaś zabrał ją do Szamotuł. Tam smutna Halszka zamieszkała w wieży. Ubierałą się na czarno i konsekwentnie odmawiała współżycia z Górką. Tak było przez kilkanaście lat, aż magnat zmarł. Trzy lata później, w 1576 r., odeszła z tego świata jej matka Beata (która wcześniej zdążyła jeszcze wyjść za innego polskiego magnata i wdać się w kolejną aferę). Wtedy Halszka wróciła w rodzinne strony. Znów bogata, samotna i tak nieszczęśliwa, że nie pożyła długo. Zmarła na Wołyniu w 1582 r., mając 43 lata.
Po jej śmierci cały majątek przejął stryj Konstanty Wasyl. Wreszcie się doczekał. Stał się panem jednej z największych fortun w historii Rzeczypospolitej. Po jego śmierci, by nie rozdrabniać majątku, Janusz Ostrogski powołał do życia tzw. Ordynację Ostrogską. Miała ona własny statut i prawa dziedziczenia, wielu dysponentów, ale tylko jednego zarządcę. Przetrwała do 1766 r., gdy włości Ostrogskich rozparcelowano między… dłużników: inne bogate rody Rzeczypospolitej. Dłużej od bogactwa Ostrogskich przetrwała legenda biednej Halszki – ponoć do dziś na baszcie w Szamotułach można zobaczyć Czarną Damę.