Kto nie słyszał o uczcie u Wierzynka?
W 1364 r. ten bogaty krakowski kupiec zorganizował wystawną ucztę dla uczestników międzynarodowego zjazdu zorganizowanego przez króla Kazimierza Wielkiego. Jak pisał 100 lat później kronikarz Jan Długosz, Mikołaj Wierzynek „zaprosił na ucztę do swego domu pięciu królów i wszystkich książąt, panów i gości”. Byli wśród nich, obok polskiego monarchy: cesarz (a zarazem władca Czech, Włoch i Niemiec), królowie Węgier, Danii i Cypru. Krakowski mieszczanin „przyjął ich wyszukanymi potrawami”, a ponadto wręczył w trakcie uczty bogate prezenty. „Dar, który na oczach wszystkich wręczył królowi polskiemu Kazimierzowi, był podobno tak wspaniały, że przekraczał kwotę 100 tysięcy florenów i budził u wielu ludzi nie tylko podziw, ale i zdziwienie” – wspominał Długosz, ale nie wyjawił, niestety, cóż to był za prezent. Tak czy inaczej za wspomnianą kwotę 100 tysięcy florenów można już było zorganizować w średniowieczu małą armię albo wykupić jakieś księstewko. Skąd Wierzynek miał takie pieniądze? Dorobił się na handlu? Współcześni historycy twierdzą, że Jan Długosz nieco przesadził w swoim opisie imprezy. Prawdopodobnie Wierzynek reprezentował tam nie tylko siebie, lecz ogół krakowskich rajców. A więc zarówno uczta, jak i prezenty były symbolami zasobności całego Krakowa, a nie tylko jednego patrycjusza.