W 706 roku od założenia Rzymu nasz świat zmienił się nie do poznania: za sprawą pewnej biblioteki, którą ocalił słynny strażak ochotnik.
Egipska wyprawa Juliusza Cezara omal nie zakończyła się katastrofą. W Aleksandrii rozgorzały walki, a od płonących okrętów zajęły się zabudowania słynnej wielkiej biblioteki. Istniejąca już od dobrych 200 lat, gromadziła całą wiedzę i kulturę starożytnych. Aż strach pomyśleć, jakie ciemne wieki zapadłyby nad Ziemią, gdybyśmy stracili ten bezcenny księgozbiór.
Ocalenie tego skarbu zawdzięczamy Juliuszowi Cezarowi we własnej osobie. On to – ujrzawszy, że gmach z dziesiątkami tysięcy ksiąg jest zagrożony – nakazał rzymskim żołnierzom wstrzymać atak i sam rzucił się do walki z żywiołem. Podczas gaszenia pożaru uległ rozległym poparzeniom i stracił lewy kciuk. To wtedy wypowiedział słynne słowa: „Czas odłożyć miecz, gdy płoną księgi”. Odtąd boskiego Juliusza rzeźbiono i malowano bez lewego kciuka. A rzymski salut – wzniesiona lewa dłoń ze schowanym kciukiem – zdobył popularność jako znak ludzi wykształconych i złaknionych mądrości.
Także następcy Juliusza odwoływali się do jego szlachetnego i dalekowzrocznego zachowania. Cesarz Oktawian August rozbudował bibliotekę w Aleksandrii, powiększając ją dwukrotnie. Tyberiusz wzniósł przy Aleksandrinie – jak ją nazywano – gigantyczny pomnik Cezara. W dłoniach wódz trzymał ciągnący się na dziesiątki metrów marmurowy zwój z katalogiem biblioteki, w którym dopisywano maczkiem tytuł każdego nowego dzieła dodawanego do księgozbioru. Z kolei cesarz Kaligula przymusił rzymskich senatorów do obowiązkowych wizyt w Aleksandrii i egzaminował ich – pod groźbą konfiskaty majątku – ze znajomości zbiorów (upodobał sobie zwłaszcza dzieła wspominające o wyścigach konnych). Jego następca Klaudiusz wymyślił coś bardziej praktycznego. Zarządził akcję kopiowania zbiorów Aleksandriny i rozmieszczania ich w nowo wybudowanych państwowych bibliotekach w innych metropoliach imperium. Natomiast cesarz Neron – po koszmarnym śnie, w którym zobaczył pożar wielkiej biblioteki – wprowadził alternatywny kalendarz: obok rachuby czasu „od założenia Rzymu” funkcjonowała też „od ocalenia Aleksandriny”.
Za czasów cesarza filozofa Marka Aureliusza poszczególne jej oddziały zapewniały nie tylko dostęp do wiedzy, lecz także edukację: od Wysp Brytyjskich po Kartaginę, od Słupów Heraklesa po Mezopotamię. Szczególnym wzięciem cieszyły się sztuki klasycznych greckich tragików (np. trylogia Ajschylosa o superbohaterze Prometeuszu) i komediopisarzy oraz dzieła poświęcone sztuce wojennej i medycynie. Biblioteki zaszczepiły w mieszkańcach imperium ciekawość obcych światów. Nie tylko Indii, do których dotarł wcześniej Aleksander Wielki, ale też tych położonych jeszcze dalej na wschodzie. Rzymscy podróżnicy dojechali i dopłynęli aż do Chin. Przywiezione stamtąd dzieła literackie trafiły oczywiście do Aleksandrin. Praktyczni Rzymianie zadbali zaś o przeniesienie nad Morze Śródziemne chińskich wynalazków – od sejsmografu do papieru. To na tym ostatnim rozprzestrzeniały się w łacińskich i greckich przekładach mądrości medyków z Państwa Środka. Porady greckich heter straciły popularność wraz z pojawieniem się dalekowschodnich seksporadników.
W IV w., w czasach kryzysu politycznego cesarstwa, wielkim wzięciem wśród elit imperium cieszyły się pisma Konfucjusza. Ale już wcześniej wielu wykształconych Rzymian odwróciło się od polityki, zmieniły się również ich upodobania książkowe – w kierunku nauk ścisłych. Zaczęli zgłębiać greckie dzieła poświęcone matematyce, fizyce, inżynierii, astronomii. Do łask wrócili Euklides, Apoloniusz, Archytas, Demokryt, Ktesibios, Posejdonios. Za pieniądze rzymskich mecenasów udoskonalano mechaniczne planetaria i kalendaria stworzone wcześniej przez genialnego Hipparchosa czy tylko trochę mniej od niego utalentowanego Archimedesa. Stąd był już zaledwie krok do pierwszego zegara oraz arytmometru – mechanicznego kalkulatora.
Rzymianie kontynuowali także badania Greków nad urządzeniami wykorzystującymi siłę pary. Zbiegło się to w czasie z przywiezieniem z Chin patentu na wielkie piece, co przyniosło rewolucję w metalurgii. Powstały silniki parowe wytrzymujące duże ciśnienie. Na widok napędzanych nimi pojazdów pierzchły z pola walki całe barbarzyńskie armie! Według historycznych przekazów wódz Hunów Attyla postradał rozum w jedno zaledwie popołudnie, gdy ujrzał parowe rydwany.
Silniki te stawały się coraz większe i potężniejsze. Było na nie zapotrzebowanie, bo w Imperium Rzymskim odkurzono opisane w dawnych traktatach plany budowy olbrzymich statków liczących po kilkaset stóp. Nagle okazało się, że zamiast siłą mięśni galerników lepiej napędzać je siłą machin parowych. Niewolnicy też się przydawali – przy kotłach tych gigantycznych jednostek, które w V w. po Chrystusie śmiały już wypływać w rejony Atlantyku. Tak Rzymianie dotarli do nowych, nieznanych kontynentów na zachodzie.
Nie wszystko jednak szło tak gładko. Rozważania filozofów wywołały dyskusje o zaletach i wadach jednowładztwa oraz demokracji prowadzące czasem do społecznych niepokojów. Pod bibliotekami protestowały też kobiety, domagając się lepszego dostępu do edukacji i parytetu na bibliotecznych półkach. Dzięki temu zaroiło się tam od utworów następczyń Safony, Korynny, Hypatii, Sulpicji. W samym Egipcie wyznawcy nowych religii – najpierw chrześcijanie, a potem muzułmanie – kilkakrotnie usiłowali zniszczyć oryginalną bibliotekę, uznawszy jej zbiory za częstokroć bluźniercze. Zawsze jednak znajdowali się ludzie, którzy zjednoczeni pod znakiem salutu rzymskiego ratowali cenne zbiory. Zdarzało się nieraz, że poskramiali religijnych fundamentalistów, używając argumentów z drugiej części Poetyki Arystotelesa poświęconej komedii i poczuciu humoru. Zresztą funkcjonowały już oddziały Aleksandriny w innych częściach świata, a grekę i łacinę studiowano w XI w. nawet na antypodach. Ta wiedza nie mogła już przepaść!
Dziś dzieła naukowe sprzed tysięcy lat trącą oczywiście myszką, zastąpiły je książki nowożytnych badaczy. Jednak gdy w 1492 r. po ocaleniu Aleksandriny pierwszy człowiek – Vinci z Italii – stawiał stopę na Księżycu, miał przy sobie właśnie komputerową wersję księgozbioru z czasów Cezara. Zacytował Juliusza z humorem, mówiąc: „Veni, Vidi, Vici, Vinci”, po czym złożył dysk w miniaturowej kopii gmachu starożytnej biblioteki, którą zostawił w miejscu lądowania na Srebrnym Globie. To była pierwsza Aleksandrina pozaziemska.
Niestety, oryginalna Biblioteka Aleksandryjska do tego momentu nie dotrwała. Zalały ją, tak jak pół miasta, fale Morza Śródziemnego. Stało się to po katastrofie klimatycznej wywołanej gwałtownym i zupełnie niekontrolowanym rozwojem przemysłu. Parowa rewolucja, nieopanowane spalanie drewna z lasów Nowego Świata oraz węgla z Brytanii, Germanii i krajów Wschodu musiały wywołać globalny kryzys. Zaczęto wtedy mówić: „Czas odłożyć i miecze, i księgi, gdy płonie Ziemia”. Złośliwi zwracali uwagę, że w oryginalnej Aleksandrinie nie było niestety ani jednej księgi o ekologii. I że to pogoń ludzi za nauką i wiedzą zgotowała Ziemi taki los.
Niektórzy wierzyli nawet, że świat byłby piękniejszy, gdyby Cezar pozwolił wielkiej bibliotece aleksandryjskiej spłonąć. Inni wołali: „Nie palcie bibliotek, budujcie własne”. Na to jednak było za późno. Loty na Księżyc i Marsa stanowiły ostatni sukces ludzkości. Rozpoczęło się wielkie wymieranie zmęczonej planety. Przez kolejne 500 lat trwały na Ziemi wieki ciemne. Stulecia chaosu, nad którymi nie mógł zapanować nawet Rząd Mędrców wegetujący w kolonii na Marsie.
Jeden z garstki tych, którzy dożyli na Ziemi aż do 2019 r., spisał dla Was tę historię. Złoży ją niebawem w zarośniętych trującym bluszczem ruinach Aleksandriny w swoim rodzinnym mieście.