Wędrująca kolonia mrówek rozsyła zwiadowców przeczesujących peryferie pochodu. Gdy jednak zaczynają oni znikać w tajemniczych okolicznościach, owady zwierają błyskawicznie szyki, wycofując grupowe macki niczym dłoń cofająca oparzone palce.
To, że mrówki ze sobą współdziałają i komunikują się, nie jest żadnym odkryciem. Liczne ich gatunki dostarczają podręcznikowych przykładów koordynacji i pracy dla wspólnego dobra. Działania te przebiegają tak sprawnie, że naukowcy myślą o całych stadach mrówek jako o organizmach, których postępowanie łatwiej zrozumieć, jeśli poszczególne osobniki traktuje się jak komórki jednego ciała. Pod niektórymi względami funkcjonowanie takiego zbioru jest nawet lepsze niż zwykłych organizmów. Nie ma w przyrodzie stworzeń, które potrafiłyby wykonać niektóre dostępne dla takiego kolektywu triki, jak choćby jednoczesne rozbiegnięcie się we wszystkie strony, jeśli zagrożenie pojawia się w samym centrum. Przy tym nawet legendarna elastyczność ameby wypada blado. Żeby więc podkreślić nadzwyczajność zbiorczego bytu, wspólnoty takie nazywa się superorganizmami.
Jednak sam termin początkowo miał określać coś innego. Kiedy James Hutton utworzył go w roku 1789, nie miał również na myśli wyjątkowo ponętnego atlety czy nadzwyczajnie sprawnej wojowniczki ani nawet dziecka zadziwiająco odpornego na wszelkie możliwe choroby. Ten żyjący w Edynburgu naukowiec, zwany ojcem geologii, myślał znacznie szerzej, właściwie to niemal najszerzej jak się da. To naszą ulubioną planetę, Ziemię, postrzegał jako jeden gigantyczny organizm i uważał, że kluczem do zrozumienia rządzących nią procesów jest fizjologia. Idea geofizjologii była później rozwijana przez Władimira Wiernadskiego i Guya Murchiego, a najbliżej naszych czasów upowszechnili ją James Lovelock i Lynn Margulis, którzy w latach 70. XX w. sformułowali słynną hipotezę Gai, nazwaną tak oczywiście na cześć greckiej bogini – Matki Ziemi.
Pomysł, że cała nasza planeta jest gigantycznym bytem z własnymi systemami regulacyjnymi, a kto wie – może nawet świadomością, trafił w tym czasie na nadzwyczajnie podatny grunt. Zachwycili się nim wyznawcy filozofii New Age,