Wiele przemawia za tym, żeby znów zamieszkać w koronach, wśród liści. Może będzie trochę niewygodnie, ale za to fantastycznie.
Nasi przodkowie zeszli z drzew prawdopodobnie około 5 mln lat temu. Część badaczy uważa, że stało się to za sprawą rosnącej w siłę fali międzygatunkowej niechęci pomiędzy ardipitekami i większymi, bardziej drapieżnymi kuzynami szympansów, którzy błyskawicznie przeskakiwali po gałęziach, ale na ziemi poruszali się dość niezdarnie. Dzisiejsze małpy zapewne plują sobie w brodę, widząc, do czego doprowadziła ludzkość ta desperacka z ówczesnego punktu widzenia decyzja. A jednak, pomimo pełnego sukcesu, jakim zakończył się proces sprowadzania człekokształtnych do parteru, do dzisiaj w naszych umysłach zakorzeniony jest pewien rodzaj nostalgii za starymi, dobrymi czasami, kiedy wylegiwanie się w cieniu liści stanowiło podstawę programową typowego dnia. Mózg człowieka ciągle postrzega drzewa jako oazy bezpieczeństwa i spokoju, dlatego tak dobrze czujemy się w ich towarzystwie i tak mocno sprzeciwiamy się jakimkolwiek próbom ich usuwania z przestrzeni publicznej.