Ich populacja rośnie, zwłaszcza w miastach. Raczej nie zagrażają innym gatunkom, za to wśród ludzi zachowują się coraz bardziej swobodnie. I są szalenie inteligentne.
Pewnej zimy Berkeleyside.com, internetowa agencja informacyjna w moim mieście, opublikowała artykuł o rozmnożeniu się lokalnej populacji wron. Mieszkańcy – z pewnym niepokojem – zaczęli zauważać, że co roku ich przybywało. Gdy Audubon Society przeprowadziło doroczne liczenie ptaków w latach 80., ogólna liczba wron nie przekraczała setki, a kruków była zaledwie garstka. Po roku 2010 hodowcy ptaków regularnie doliczali się więcej niż tysiąca wron i średnio trzystu kruków. Sporządzono raporty, z których wynika, że sytuacja wygląda podobnie w innych miastach.
Nie mieszkałem w okolicy na tyle długo, aby na własne oczy zobaczyć wzrost populacji, ale zauważyłem licznie występujące wrony. Gdy co rano biegam po parku, zawsze natykam się na małe grupki czarnych figurek patrolujących trawę. Co jakiś czas przyglądam się ptakom lecącym w stronę drzew, na których siedzą tuziny wron.
Ludzie niepokoili się, twierdząc, że wrony musiały się tu znaleźć kosztem różnorodności gatunkowej. Wrony czasami okradają gniazda innych ptaków, aby pożerać ich jaja i młode. Czyżby wzrost liczby wron miał doprowadzić do załamania się populacji ptaków śpiewających?
Kevin McGowan, badacz krukowatych z Wydziału Ornitologicznego Uniwersytetu Cornella, stwierdził, że to mało