Zjadanie przez psa znalezionych podczas spaceru odpadków jadalnych (kości, kebabu, kanapki) lub jadalnych tylko w ich opinii (odchody) to utrapienie dla wielu właścicieli czworonogów. Ludzie uważają, że pies zachowuje się, jakby w domu nie dostawał jedzenia, jakby był niewychowany, złośliwy lub głupi. „Przecież mówię: »Nie jedz! Nie wolno! Dlaczego on ciągle to robi?!«”
Frustracja właścicieli jest zrozumiała, zwłaszcza gdy pies nie ogranicza się do konsumowania porozrzucanych na trawnikach kości, a preferuje również odchody psie czy ludzkie. Temat dość obsceniczny, ale spróbujmy się zastanowić, o co tak naprawdę chodzi.
Pies jest potomkiem dzikich czworonożnych zwierząt, takich jak wilk. Wiele ras powstało jednak sztucznie, żeby cieszyć oko czy bawić dziecięcym, radosnym charakterem. Wśród tych współcześnie popularnych są też psy tzw. ras pierwotnych – np. basenji, siberian husky, akita, shiba inu – uznawanych za najstarsze na świecie. Uważa się, że psy ras pierwotnych trudno wyszkolić właśnie z powodu odziedziczonego po przodkach charakteru. Rasy tworzone współcześnie powstawały w wyniku wybierania osobników poddających się tresurze, chętnych do współpracy z człowiekiem – było to jednym z głównych kryteriów uwzględnianych w tym procesie.
A co z kundelkami? Kundelek jest owocem przypadkowego spotkania dwóch zainteresowanych rozrodem psów płci męskiej i żeńskiej. Nie ma rasowych kundelków, w ich przypadku nie istnieje też coś takiego jak plan hodowlany. Po mieszańcu można spodziewać się wszystkiego, bo trudno powiedzieć, jakich ma przodków i jakie cechy zostały mu przez nich przekazane: psa pasterskiego, myśliwskiego, aportera? Nie można wymagać od psa zachowań niezgodnych z jego naturą ani tego, by sam z siebie zachowywał się wbrew temu, co ma zapisane w genach.
Rozważając przyczyny zjadania przez psa śmieci, trzeba też zwrócić uwagę na jego pochodzenie, miejsce urodzenia i okres socjalizacji. Jeśli urodził się w lesie, na śmietniku lub w innych trudnych warunkach bytowych, a matka, będąc jeszcze w ciąży, musiała sama szukać pożywienia i walczyć o przetrwanie, zjadanie znalezisk jest dla takiego pieska zupełnie naturalne – dzięki umiejętności wyszukiwania produktów jadalnych przetrwali on i jego rodzina. Trudno go takich zachowań oduczyć i na pewno nie można za nie karać.
Kiedy następnym razem nasz pies znajdzie coś w trawie i zacznie przed nami uciekać, pierwszym etapem jest zaakceptowanie tego, że „on tak ma”. Oczywiście nie poprzestajemy na tym, bo zjadanie znalezionych odpadków może doprowadzić do problemów żołądkowych, a nawet do śmierci czworonoga. Akceptacja faktu jest jednak niezbędna, aby przejść do dalszego etapu szkolenia. Spokój jest bardzo ważny. Nie wolno krzyczeć, bić i gonić psa, który coś znalazł – następnym razem będzie jeszcze szybszy i nam się wywinie. A spróbujcie dorwać psa, który sobie tego nie życzy! Poza tym pies straci do nas zaufanie.
Ćwiczenia zaczynamy od pracy w domu. Ostatnio pisałam o komendzie zwalniającej, która przyda się do zadań z powstrzymywania psa od jedzenia.
Sadzamy psa, a w ręku zamykamy pożywienie: karmę, parówki, kawałeczki żółtego sera. Zamkniętą dłoń wystawiamy w kierunku zwierzęcia i otwieramy. Za każdym razem, kiedy pies chce się dobrać do jedzenia, dłoń się zamyka. Pies może drapać, podgryzać rękę, ale docelowo ma po prostu odpuścić. Chwalimy go za każdym razem, kiedy siedzi spokojnie przed otwartą dłonią. Oznacza to, że jest w stanie zrezygnować z podsuwanego mu jedzenia i zrozumiał zadanie. Czas przejść do kolejnego etapu.
Kładziemy przed psem jedzenie i mówimy „zostaw”. Nagradzamy go, gdy potrafi powstrzymać się przed rzuceniem się na smakołyki. Jeśli udaje mu się wysiedzieć, możemy spróbować czegoś trudniejszego – przechodzimy z psem trzymanym na smyczy obok rozrzuconego jedzenia lub nawet nad nim. Za każdym razem chwalimy zwierzę i nagradzamy smakołykami z ręki! Ważne jest obserwowanie psa. Jeśli któryś z etapów jest dla niego zbyt trudny, wracamy do poprzedniego i ćwiczymy różne jego warianty, utrudniając zadanie poziomem smakowitości jedzenia, odległością do pożywienia, naszym oddaleniem od psa pozostawionego z jedzeniem. Słowo, którego używamy, to „zostaw”, a gdy zwalniamy psa z zadania albo pozwalamy mu zjeść ciastka z dłoni czy z podłogi, mówimy „OK” lub „koniec” (komenda zwalniająca). Dzięki tym prostym ćwiczeniom pokazujemy psu, że to człowiek decyduje o tym, czy można coś zjeść, czy nie. Dotychczas pies samodzielnie podejmował taką decyzję, teraz czeka na pozwolenie. Ale nie jest stratny, bo jeśli nie chapnie znalezionego kebabu, dostanie supernagrodę od właściciela.
Jeśli pies dobrze radzi sobie w domu, można w podobny sposób zacząć ćwiczyć na zewnątrz. Rozsypujemy przed nim jedzenie i nagradzamy za grzeczne i cierpliwe czekanie w miejscu. Gdy to się udaje, rozsypujemy jedzenie tak, żeby tego nie widział. Następnie naprowadzamy go na to miejsce i jeśli ignoruje znalezisko, nagradzamy pochwałami i jedzeniem. Ważne są konsekwencja i czujność. Cały czas miejmy psa na oku. Najlepiej prowadzić go na lince, żeby nie mógł pobiec w krzaki i w spokoju schrupać kostki. Im dłużej wytrwa w swoim zachowaniu, tym bardziej nawyk się utrwala.
Bardzo pomocne w ćwiczeniach są naturalne smakołyki, takie jak żwacze wołowe, raciczki cielęce, tchawice – zasuszone, cuchnące gryzaki. Wiele psów, przy regularnym podawaniu tego typu przekąsek, rezygnuje z jedzenia śmieci czy odchodów.
Sugeruję również zrobić psu szczegółowe badania. Jakiś czas temu w „Przekroju” pojawił się bardzo ciekawy artykuł o zoofarmakognozji – o tym, że zwierzęta same potrafią się wyleczyć, korzystając z tego, co oferuje im natura. Psy mogą zjadać odchody na przykład z powodu zaburzeń flory bakteryjnej, gdy są nieodpowiednio żywione, mają niedobór witamin. Niewykluczone, że pies komunikuje swoim zachowaniem większy problem, niż może nam się wydawać.