Ziemia

Klątwa księżniczki Elsy

Paweł Cywiński
Czyta się 3 minuty

„Na zboczach gór biały śnieg nocą lśni i nietknięty stopą trwa” – tak rozpoczyna swą pieśń, wspinając się na szczyt stromej góry, pogrążona w smutku Elsa z  filmu Kraina lodu. Już nie taki nietknięty. Mariaż Hollywood i turystyki nie kończy się dobrze.

Zbocza gór pokryte nietkniętym stopą śniegiem, na których wzorowali się rysownicy Disneya, leżą w Norwegii, a konkretnie na porozrzucanych daleko za kołem podbiegunowym Lofotach. Ten znajdujący się na burzliwych wodach Morza Norweskiego archipelag znany jest z ostrych i poszarpanych szczytów górskich. Norweska Izba Turystyczna postanowiła wykorzystać ich malowniczość, przelewając odpowiednią kwotę na konto filmowców z Disneya, którzy w zamian za to „znorwegizowali” królestwo Arendelle.

Nikt się nie spodziewał, że film rozkocha w sobie dziecięcą widownię tak mocno, że zarobi prawie 20 razy więcej, niż kosztował, i zostanie hitem nawet w tych krajach, w których nigdy nie było śniegu. Z czasem sukces przerodził się jednak w tragedię.

Norwedzy zdali sobie z tego sprawę dopiero po kilkunastu miesiącach. Od czasu premiery filmu liczba turystów w tym skandynawskim kraju wzrosła o jedną czwartą. Z samych Stanów Zjednoczonych zaczęło przylatywać o jedną trzecią więcej gości. To zresztą głównie Amerykanie oszaleli na punkcie tego filmu. Świadczy o tym choćby fakt, że przed premierą Krainy lodu małe Amerykanki ostatni raz tak często otrzymywały imię Elsa w 1897 r.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Współpraca z Hollywood jest dobrym pomysłem na promocję kraju, Norwedzy byli jednak kompletnie nieprzygotowani na aż tak wielki skok w turystyce. Zabolało ich to tym bardziej, że – jak mało który naród na świecie – starają się ze wszech miar, by być odpowiedzialnymi i etycznymi turystami. Tymczasem świat pokochał Elsę…

Lofoty mają 25 tys. mieszkańców. Do niedawna liczba odwiedzających nie przekraczała tam 400 tys. osób rocznie, czyli akurat tylu, ile pomieści infrastruktura turystyczno-hotelowa. Po sukcesie Krainy lodu co roku do małych wyspiarskich miasteczek zaczęło przybywać znacznie ponad milion gości.

Zaczęły się poważne problemy komunikacyjne: za mało promów, zbyt wąskie drogi i mosty. Wzrosła również liczba drobnych przestępstw i wykroczeń. Jednakże największym problemem okazały się odpady generowane przez masową turystykę.

Najbardziej odczuwalny okazał się niedobór spalarni śmieci i brak wystarczającej liczby publicznych toalet. Do tej pory w małych nadmorskich miejscowościach nie było potrzeby budowania więcej niż jednego szaletu. Aż tu nagle z dnia na dzień zaczęły przypływać po dwa promy, a na każdym 2 tys. osób. Jak donoszą lokalni dziennikarze, mały lasek w pobliżu jednego z najpopularniejszych szlaków wspinaczkowych mieszkańcy nazywają dziś „gównianym laskiem” i omijają szerokim łukiem.

Nie jest to jedyny zapach, który nadszedł wraz z klątwą księżniczki Elsy. O porankach i zmierzchach, gdy przypływają i odpływają kolejne promy pełne fanów Krainy lodu, nad fiordami zaczyna się roznosić zapach oleju napędowego. Ekolodzy alarmują, że od zanieczyszczeń ucierpią żyjące w fiordach ryby. Z kolei burmistrz największej miejscowości na wyspach obawia się postępującej erozji ścieżek i szlaków górskich. Do tej pory to bowiem przyroda przyciągała turystów w te strony i za 10 lat, gdy o Krainie lodu mało kto już będzie pamiętać, to znowu ona stanie się głównym magnesem turystycznym. O ile przetrwa.

Zanim jeszcze nastąpił kryzys po Krainie lodu, lokalne władze dogadały się z jedną z hollywoodzkich wytwórni w sprawie nakręcenia w tamtejszej okolicy komedii s.f. Downsizing. Zagrają w niej m.in. Matt Damon, Christoph Waltz i Alec Baldwin. Według wstępnych szacunków liczba odwiedzających Lofoty może się nawet jeszcze raz podwoić.

Ale jest też wiadomość pozytywna. Za dwa lata premierę ma mieć Kraina lodu 2. Media donoszą, że pojawiają się mocne naciski, by film zawierał wątek odpowiedzialnej turystyki arktycznej. No cóż, jeśli się nie da powstrzymać turystów, to chociaż ich sobie wychowajmy. I zainwestujmy w infrastrukturę. Być może dzięki temu uda się jeszcze wrócić do czasów, gdy „na zboczach gór biały śnieg nocą lśnił i nietknięty stopą trwał”.
 

Czytaj również:

Z Julią Roberts na Bali Z Julią Roberts na Bali
i
zdjęcie: Jacek Ostaszewski
Ziemia

Z Julią Roberts na Bali

Paweł Cywiński

Choć po nominowanym w ubiegłym roku do Oscara Marsjaninie nie odnotowaliśmy spektakularnego wzrostu odwiedzin na Marsie, powoli współpraca biznesu turystycznego i filmowego staje się normą.

W scenie otwierającej Spectre, ostatni film z serii z Jamesem Bondem, mogliśmy zobaczyć paradę, w której mężczyźni we frakach i kapeluszach oraz kobiety w eleganckich sukniach, z perfekcyjnie wymalowanymi w trupie czaszki twarzami maszerowali przez miasto. Była to inwencja twórcza autorów filmu, bo w stolicy Meksyku żadna taka parada w hucznie skądinąd obchodzone Święto Zmarłych – nigdy się nie odbywała. Ostatnio meksykańscy urzędnicy od turystyki zapowiedzieli jednak, że odbywać się będzie. „Po Bondzie turyści zaczęli tu przyjeżdżać i szukać karnawału z filmu” – tłumaczył meksykański sekretarz ds. turystyki Enrique de la Madrid Cordero.

Czytaj dalej