Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 3/2019 Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 3/2019
i
zdjęcie: Event Horizon Telescope Collaboration
Kosmos

Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 3/2019

Łukasz Kaniewski
Czyta się 9 minut

Uśmiech świnki morskiej

Wiosną świat obiegło pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury i wdarło się trium­falnie do masowej wyobraźni. Od publikacji fotografii minęło nieco czasu, więc to chyba dobry moment, aby poddać ją interpretacji i odpowiedzieć na pytanie: co my tu właściwie widzimy? Oto trzy niewykluczające się propozycje do wyboru:

1. To jest świnka morska

Fotografia czarnej dziury jest jak świnka morska – tzn. ani to fotografia, ani czarnej dziury. Jest to złożenie ośmiu obrazów uzyskanych z ośmiu ziemskich radioteleskopów. A to, co na obrazku widzimy, to nie sama czarna dziura, ale materia wokół niej. Materia emituje promieniowanie, bo grawitacja czarnej dziury ściska ją do postaci plazmy, rozpędza do olbrzymiej prędkości i pędzące atomy wskutek tarcia (o siebie nawzajem) rozgrzewają się.

ilustracja: Mieczysław Wasilewski

Oczywiście to, że nie widzimy tu czarnej dziury bezpośrednio, że obraz jest złożeniem kilku i że nie rejestrowano światła widzialnego, lecz fale radiowe, nie obniża wartości osiągnięcia. W astronomii takie wybiegi są zupełnie normalne. „Zdjęcie czarnej dziury” to po prostu potoczna nazwa tego obrazu – jak nazwa „świnka morska”.

2. To jest dziura po ego

Żadne

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 4/2018 Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 4/2018
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Kosmos

Kosmiczne różności Łukasza Kaniewskiego – 4/2018

Łukasz Kaniewski

Polowanie na neutrina

Dość szybko okazało się, że wiercenie gorącą wodą nie sprawdza się na pierwszych 50 m – w firnie, czyli zbitym śniegu. Woda wsiąkała w porowaty firn, rozlewała się na boki, praca szła powoli, zapasy paliwa kurczyły się szybko. Trzeba było znaleźć inny sposób na ten górny odcinek. Posłużyć się zwykłym, obrotowym wiertłem. Potem wyciągnąć linę i założyć dyszę plującą gorącą wodą.

Czytaj dalej