Lot kosmiczny to dla psychiki człowieka doznanie ekstremalne. Jedni astronauci wspominają poczucie bliskości Boga, inni – panikę i lęk.
Jurij Gagarin stoi na cokole wysokim na dwa piętra, ustawionym na zielonym skwerku obok przecinającej Moskwę autostrady. Już ze sporej odległości można poznać, że to on. Ma rozłożone ręce, zaciśnięte palce i wygląda jak latający superbohater. Kiedy stanąć przy podstawie cokołu i spojrzeć w górę, nie zobaczy się głowy pierwszego człowieka w kosmosie, a jedynie jego heroiczną pierś oraz wystający kawałek nosa. Obok mnie zatrzymał się pewien mężczyzna w czarnej koszuli i z butelką pepsi pod pachą. Ma pochyloną głowę, co początkowo wzięłam za wyraz szacunku, ale potem zobaczyłam, że po prostu obcina sobie paznokcie.
Odsuńmy na bok oczywistą narodową chwałę – lot Gagarina w 1961 roku był przede wszystkim osiągnięciem psychologicznym. Jego zadanie było proste, niemniej w żadnym wypadku nie można powiedzieć, że łatwe: wciśnij się do kapsuły, a my cię wystrzelimy w kosmos, samego i bez stuprocentowej gwarancji powrotu. Wystrzelimy cię w duszną, śmiertelną nicość, gdzie przed tobą nie było jeszcze ani jednego człowieka. Przeleć się naokoło naszej planety, a potem wracaj i powiedz nam, jak było.
W tamtym czasie krążyło wiele domysłów – zarówno w radzieckiej agencji kosmicznej, jak i w NASA – dotyczących psychologicznych konsekwencji wejścia w kosmos. Czy lot prosto w „czerń”, jak nazywali to piloci, jest w stanie pomieszać astronautom zmysły? W złowieszczych słowach ujął to psychiatra Eugene Brody, przemawiający na Sympozjum Psychiatrii Kosmicznej w 1959 roku: „Odseparowanie od Ziemi oraz od jej całego podświadomego symbolicznego znaczenia dla człowieka […] może, przynajmniej teoretycznie, spowodować – nawet u starannie wybranego i wyszkolonego pilota – coś podobnego do schizofrenicznej paniki”.
Zerwane więzi
Była obawa, że Gagarin może zwariować i przez to narazić na szwank wiekopomną misję. Obawa była na tyle silna, że władze przed startem zaplombowały panel kontroli manualnej w kapsule Wostok. Ale co by było, gdyby coś poszło nie tak, na przykład urwała się komunikacja i pierwszy pilot-kosmonauta musiałby przejąć stery kapsuły? Władze pomyślały i o tym. I nawiasem mówiąc, wygląda na to, że doradzał im jakiś gospodarz telewizyjnego talk-show. Gagarin mianowicie dostał zaklejoną kopertę zawierającą tajny kod pozwalający odblokować panel sterowania.
Wszystkie te obawy bynajmniej nie były bezpodstawne. W badaniu opublikowanym w k