
Szukając wytchnienia, pragnąc wreszcie odetchnąć i zagubić się w zieleni, by na chwilę oderwać się od codzienności, najlepiej udać się – choćby myślami – do japońskiego lub chińskiego ogrodu. W obu tych kulturach tworzenie ogrodu było prawdziwą sztuką.
Podobno gdy pierwszy cesarz zjednoczonych Chin, Qin Shi Huang, zakładał ogród, chciał stworzyć namiastkę mitycznej krainy nieśmiertelnych. Wierzył, że daleko na wschodzie z wód oceanu wyrastają trzy wyspy-góry: Penglai, Yingzhou i Fangzhang. Były one domem Ośmiu Nieśmiertelnych, legendarnych taoistycznych mędrców. Pozostali mieszkańcy wysp też cieszyli się zdrowiem, szczęściem i nieśmiertelnością; nawet zimą nie zaznawali chłodu, a ich czarki i puchary nigdy nie były puste.
Cesarz zawzięcie szukał eliksiru wiecznego życia, a gdy stracił nadzieję, że go odnajdzie, założył w okolicach ówczesnej stolicy ogród, by choć na chwilę poczuć się jak mieszkaniec tych mitycznych krain. Na jeziorze, nazwanym Stawem Orchidei, usypano trzy sztuczne wyspy symbolizujące trzy góry. Ta koncepcja ‒ „jeden staw, trzy góry” ‒ dotarła aż za morze, do Japonii, chociaż wyspiarze nadali jej własny, unikatowy charakter.
Jezioro i trzy wyspy
Staw Orchidei (nazwa ta odnosi się także do całego kompleksu) nie był jednak pierwszym chińskim ogrodem. Zakładali je również władcy rządzący setki lat przed Pierwszym Cesarzem. Trudno ocenić, który zapoczątkował tę tradycję, ale jej dzieje sięgają XI w. p.n.e. W zapiskach historyków fakty mieszają się z legendami. Mimo to niektóre z tych miejsc na stałe zapisały się w kulturze. Do dziś używa się powiedzenia „staw wina, las mięsa” na określenie luksusu. Tymi słowami słynny historyk Sima Qian opisał ogród Zhou, ostatniego króla dynastii Shang (1600–1046 r. p.n.e.). Zbytki nie wyszły jednak władcy na dobre, bo wkrótce utracił tron, a dynastia upadła.
Chińskie słowo yuan, oznaczające ogród, odnosi się zarówno do zespołów pałacowo-parkowych (zwanych ogrodami cesarskimi), jak i dużo mniejszych, zakładanych