Szukaliśmy po kraju historii drzew, które zostały ostatnio ścięte, i tych, które ocalały, choć zapadł na nie wyrok. Znaleźliśmy historie ludzi.
WNUCZKA
Agnieszka Wójcińska
„Pani Haniu, dlaczego jedną z bohaterek swojej opowieści uczyniła pani mirabelkę z dawnych Nalewek?”
„Bo obok szklanych korali była jedynym realnym śladem dawnego, nieistniejącego świata. Przetrwała wojnę. Żywiła ludzi, z jej owoców robiono kompoty i konfitury. Myślałam, że nowi mieszkańcy otoczą ją opieką i zechcą, by pozostała z nimi na zawsze. Nie wiem, dlaczego zmienili zdanie i uznali, że można się z mirabelką rozstać”.
„Wycięli ją w nocy, bez uprzedzenia? Nie wiedziałam. Jakie to wszystko dziwne…”
Thurmont, Maryland
Córka mirabelki z Nalewek i jej siostra bliźniaczka rosną na trawniku przed domem z szarym dachem przy drodze numer 15, sto kilometrów na północ od Waszyngtonu. Dom stoi na zboczu u podnóża Appalachów, niżej w równych szeregach rosną winne krzewy. Winnicę założyli Alicja i Wojtek Fizytowie, emigranci z Polski. Etykiety butelek zdobią motyle i portrety kompozytorów muzyki klasycznej – dwie pasje Wojtka z dzieciństwa. Czerwone ze szczepu cabernet franc, zdobywcę wielu nagród, etykieta z paziem królowej, dostarczali do pobliskiej rezydencji prezydenta w Camp David. Jego smak pokochała pierwsza dama Michelle Obama.
Muranów, Warszawa
Mirabelka, o której pisała Hanna Krall*, po wojnie „[…] próbowała odejść. Pochyliła się i wyciągnęła przed siebie gałęzie. Gotowa do podróży, wysunęła korzenie z ziemi. Nowi mieszkańcy otoczyli pień stalową obręczą i umocowali linami. Mirabelka zatrzymała się w pół ruchu”. I żyła przez kolejnych kilkadziesiąt lat. W pewnym momencie przestała owocować. Ale wciąż dbała o swoją pierworodną, która zasiała się z pestki obok na trawniku. Jeśli wierzyć temu, o czym pisze Peter Wohlleben w Sekretnym życiu drzew, żywiła ją podziemnym systemem korzeni i prowadziły rozmowy w swoim drzewnym języku, a córka mirabelki co roku u schyłku lata była obsypana złotymi śliweczkami. Ostatni raz zeszłej jesieni.
Bo w grudniu 2016 przyszedł deweloper, który na podwórku przy Wałowej buduje apartamentowiec z widokiem na park Krasińskich, i nocą wyciął je obie. Miał prawo, drzewa owocowe jeszcze przed lex Szyszko można było ciąć bez pozwolenia.
Ale to zmiany w drzewnym prawie wyzwoliły emocje. Już po nich ludzie pisali o mirabelce na Facebooku i w gazetach, a w komentarzach sypały się przykłady innych wycinanych drzew. Byli smutni i źli. Kochali mirabelkę. „Gdyby to od nas zależało, nigdy nie dalibyśmy jej odejść” – mówili.
„Zrobiono nam krzywdę, bośmy