Leśne radio Leśne radio
i
zdjęcie: T La/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Leśne radio

Adam Zbyryt
Czyta się 16 minut

Jak brzmią pory roku w uszach przyrodnika? Każda inaczej. Najmilej zaś wiosna, czyli czas ptasiej i żabiej kakofonii. Latem i zimą też przyjemnie dźwięczy, choć prawdziwej rozkoszy można zaznać w maju.

Wiosną dźwięki przyrody dochodzą zewsząd: z pól, lasów, łąk, trzcinowisk, nieużytków, zadrzewień, zakrzaczeń, parków miejskich i przydomowych ogrodów. Słychać je zarówno nad głowami, gdy po niebie suną powracające z zimowisk stada mniejszych i większych skrzydlatych wędrowców, jak i na powierzchni wody, gdy ptaki lądują na odpoczynek lub aby się pożywić.

Zimową porą

W porównaniu z wiosną zima jest znacznie cichsza. Nie taka znowu zupełnie przyrodniczo bezgłośna, ale trudniej w tym czasie natrafić na dźwięki natury. Są one bardziej skryte, ciche i rozproszone. Ich występowanie porównałbym do plam słońca na dnie lasu, które pojawiają się późną wiosną i latem, gdy korony drzew pokryje baldachim liści. Specjaliści nazywają to zjawisko obrazkami świetlnymi. Tematem mojej opowieści będą zaś „obrazki” dźwiękowe.

Kiedy idę zimą przez las, zazwyczaj otacza mnie cisza. Czasami, jeśli leży akurat śnieg i towarzyszy mu silny mróz, słyszę skrzypienie pod stopami. To piękny dźwięk – zimny i ostry, a jednocześnie nastrojowy, czysty i uspokajający. Ale kiedy go wydaję, nici z przypadkowych spotkań z sarnami, jeleniami czy łosiami. Jest jednak i druga strona medalu. Gdy śnieg pokrywa ziemię, doskonale widać wszystkie tropy. Najciekawsze są oczywiście te najbardziej tajemnicze, np. ślady wilczej rodziny, która przechodziła tędy kilka godzin wcześniej. Można wtedy uruchomić wyobraźnię i spróbować je odczytać. Czy wilki śledziły tu jelenia? A może patrolowały granice terytorium albo oddalały się od pracujących na zrębie ludzi? Na podstawie poszlak i drobnych wskazówek wytrwały obserwator przyrody jest w stanie sporo wywnioskować. Niestety śnieg i ostre mrozy, a tym samym skrzypienie pod butami, zdarzają się dziś coraz rzadziej. Zmiany klimatu zubożają świat naturalnych zimowych dźwięków, które dawniej były tak powszechne.

Spacerując, co pewien czas wchodzę w „obrazek” dźwięku. To najczęściej stukanie dzięcioła dużego. Przystaję na chwilę i próbuję wypatrzeć suchą gałąź w koronie sosny, bo tam zapewne usiadł. Przez lornetkę

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nuta natury Nuta natury
i
zdjęcie: John Fowler/Unsplash
Doznania

Nuta natury

Wioleta Żochowska

Czy może być coś tak błogiego jak czyste dźwięki natury? Okazuje się, że owszem. Kompozycje muzyczne inspirowane odgłosami przyrody także niosą ukojenie. A przy okazji uwrażliwiają na kwestie związane ze zmianami klimatycznymi.

Wybierz namiot. Przed wejściem zdejmij buty. Nie ruszaj się, słuchaj. Za chwilę podamy herbatę miętową” – tak brzmi instrukcja dla publiczności do utworu Nicht-westliches Hören (Niezachodnie słuchanie) Petera Ablingera, jednego z najbardziej ekscentrycznych kompozytorów muzyki współczesnej. Austriak znany jest z tego, że lubi wywracać do góry nogami muzyczne konwencje. Komponuje, wykorzystując szum drzew, dźwięki wydawane przez ropuchy zestawia z fletem. Ablinger oddaje głos przyrodzie i tworzy odpowiednie warunki do tego, by uważniej jej słuchać. Przykładem może być wspomniana kompozycja wykonana kilka lat temu na festiwalu w malowniczym Rümlingen. Zresztą w tej małej szwajcarskiej miejscowości od 30 już lat gości festiwal muzyki pod gołym niebem. Organizatorzy co roku zapraszają do współpracy rozmai­tych artystów, którzy komponują utwory osadzone w środowisku naturalnym. Publiczność zamiast siedzieć wygodnie w fotelach, musi wędrować po górach. Często przez wiele godzin.

Czytaj dalej