Lubimy fantazjować o zaawansowanych wynalazkach przyszłości. Tymczasem największa rewolucja technologiczna w historii dokonała się prawdopodobnie dawno temu. Na czym polegała i komu ją zawdzięczamy?
Jak twierdzi wybitny francuski antropolog Claude Lévi-Strauss, wszystkie obecne i przyszłe technologie nie powstałyby, gdyby nie pradawna, umożliwiająca rozwój wszelkich cywilizacji, rewolucja neolityczna. I nawet jeśli kiedyś zaczniemy kolonizować inne planety, to przecież wciąż będzie się to wiązało z „zasiedleniem” i „osiedleniem”, czyli prehistorycznymi strategiami radzenia sobie ze środowiskiem. Potoczne wyobrażenia o dzikości i prymitywności praczłowieka upadają, gdy uświadomimy sobie, że to właśnie on jest twórcą fundamentalnych idei, z których korzystamy do dziś – i dzięki którym zapewniliśmy sobie ostatecznie całkiem komfortowe miejsce w świecie przyrody.
Odkrycie rolnictwa
Sprawa rewolucji neolitycznej, gdy zaczniemy się jej uważniej przyglądać, okazuje się dość skomplikowana. Szacuje się, że rozpoczęła się ona około 10 tys. lat p.n.e. i wybuchała w różnych rejonach naszego globu i w różnych kulturach niezależnie od siebie – badacze co jakiś czas przesuwają jej granice czasowe. Rozmaite społeczeństwa i miasta konkurują o pierwszeństwo w kwestii własnej wiekowości. Rewolucja ta, nawet gdy uda się ją zdefiniować, jest zjawiskiem trudnym do wyjaśnienia. Już centralne dla niej „odkrycie rolnictwa”, któremu poświęcimy najwięcej uwagi, wydaje się nieszczególnie zrozumiałe i trudno określić je precyzyjnie. Etnografowie zwracają przecież uwagę, że dla większości ludów, które prowadzą nomadyczny tryb życia i czerpią pożywienie ze zbieractwa, jest jasne, że ziarno, które znajdzie się w glebie, wykiełkuje.
Inny ciekawy problem teoretyczny wiąże się z tym, że przejście na rolnictwo postrzegane jest na ogół jako postęp, pożądany etap w kierunku „cywilizacji”. Współczesna humanistyka nauczyła nas jednak ostrożności, ilekroć chcemy odróżnić ludy „cywilizowane” od „niecywilizowanych”. Generalna zasada, którą się kierujemy, sprowadza się do tego, że określamy jako cywilizowanych tych, którzy są podobni do nas