
Im bardziej nauka pomaga nam tłumaczyć świat, tym mniej potrzebujemy wyobraźni. Ogołacamy rzeczywistość ze wszystkiego, co niepewne i nienamacalne. A jednak warto fantazjować – zapraszamy na wycieczkę ku kresom fizyki.
Nudny nam się ten świat zrobił.
Jeszcze kilkaset lat temu okoliczne wsie i lasy przepełniały pokucie, strzygi, utopce, widma i rozmaite pomniejsze bogi; w odległych krajach żyli jednonodzy i psiogłowi, a powracający z dalekich mórz żeglarze opowiadali o syrenach i krakenach – jeśli oczywiście szczęśliwie nie przelali się przez krawędzie oceanu. Głęboko pod naszymi nogami buzowały ognie piekielne, a nad głowami po rejonach podksiężycowych, nadksiężycowych i eterycznych radośnie trawersowały duchy naszych bliskich, faerie, aniołowie, archanioły, serafini, trony i Bóg jeden raczy wiedzieć kto jeszcze. W sercu naszego jestestwa, w głębinach duszy, migotały zaś dalekie refleksy boskiego intelektu oraz drobne podszepty muz i diabełków.
Ech, co to był za świat!
A dziś? Atomy i próżnia, szlag by to trafił.
Marzyciele pośród księgowych
Tęsknota oczywiście pozostaje. Ostatni odważni kryptozoolodzy rozprawiają jeszcze o potworach górskich i jeziornych, a ostatni archeolodzy marzyciele – o ruinach przedwcześnie stechnologizowanych cywilizacji. To jednak tylko cienie dawnej świetności ludzkiej wyobraźni. Kolejne stulecia twardego empiryzmu sprawiły, że mało kto ma dziś tyle odwagi, by publicznie zaprzeczyć tezie, iż wszystko ostatecznie ulepione jest z kilku podstawowych odmian atomowych stworków, rozmieszczonych co prawda w lekko skrzącej się od aktywności, lecz pustej przestrzeni. Żadnych bogów, duchów, dusz, żadnych stworów i przestworów. Jakby, wybaczcie, ten świat jakiś księgowy projektował. Betonowe płaszczyzny i pęczki kabli.
Ale jest, trzeba przyznać, pewna grupa naukowców, którzy szczególnie gorliwie podsycają kaganek naszej fantazji. To fizycy – a przynajmniej ci, którzy rozlokowali swoje akademickie żetony tam, gdzie nie sięgają solidne obserwacje, i uwielbiają w wolnych chwilach sprawdzać, jak wiele swobody daje im matematyka. Fizycy cząsteczkowcy chętnie opowiadają nam o plektonach, sfermionach, kurwatonach (sic!), inflatonach, pomeronach i