O tym, jak twój mózg – mocno zakorzeniony w ciele – generuje świat, w którym żyjesz, i konstruuje twoje „ja”, opowiada profesor neuronauki kognitywnej i komputerowej Anil Seth.
Anil Seth jest brytyjskim neurobiologiem i profesorem neurologii kognitywnej i komputerowej na Uniwersytecie w Sussex. Bada podstawy ludzkiej percepcji i zajmuje się popularyzowaniem nauki. Jest współautorem wydanej także w Polsce książki 30 sekund o mózgu. W 2020 r. w Wielkiej Brytanii ukazała się także jego książka Being You: A New Science of Consciousness. Zajmuje się zagadnieniami świadomości.
Maria Hawranek: W książce 30 sekund o mózgu piszesz, że mózg ma kształt kalafiora, fakturę tofu i jest w nim tyle połączeń, że ich policzenie zajęłoby nam około 3 mln lat. To jest nie do wyobrażenia. Na następnych stronach dowiadujemy się, jak percepcja nas oszukuje – piszesz o ślepocie pozauwagowej, bólach fantomowych czy synestezji. I że kolor właściwie nie istnieje. To co istnieje?
Anil Seth: Pytanie o to, co postrzegamy, a co w rzeczywistości jest tam, gdzie patrzymy, zaprząta nasze głowy od początków filozofii. Lubię perspektywę Kanta – czyli że coś tam jest, tylko nie wiemy co i nigdy nie uzyskamy do tego bezpośredniego dostępu. Oczywiście musi być związek między naszą percepcją a tym, co jest na zewnątrz – inaczej ewolucja nie wyposażyłaby nas w system percepcji. Nie oznacza to jednak, że percepcja jest nastawiona na maksymalną dokładność. Ten system ma nam pomóc utrzymać się przy życiu, a nie odwzorowywać rzeczywistość. Jesteśmy istotami wzrokowymi, najlepiej więc zacznijmy od koloru.
No to proszę.
Doświadczamy świata jako pełnego kolorów. Ale czy kolor jest właściwością świata zewnętrznego? Nie. Doskonale wiemy to z fizyki, dzięki Newtonowi. To po prostu fale elektromagnetyczne, które przedmioty odbijają, emitują lub przepuszczają. Człowiek jest wrażliwy na bardzo niewielką część spektrum elektromagnetycznego – trzy fale, które nazywamy zielonym, czerwonym i niebieskim. Na podstawie ich długości generujemy wszechświat kolorów. Z jednej strony doświadczamy mniej, niż istnieje – jesteśmy wrażliwi tylko na ten cienki wycinek rzeczywistości, z drugiej – więcej, bo z tych trzech długości fal jesteśmy w stanie wygenerować nieskończoną liczbę barw. Nie ma koloru obiektywnie w świecie, nie ma koloru w mózgu, kolor to coś, co mózg robi. Wielu ludzi, również artystów, o tym mówiło. Chyba Paul Klee powiedział, że kolor to miejsce, gdzie mózg spotyka się z wszechświatem.
Impresjoniści w takim razie wyczuli sprawę – zobaczyli dziwaczne kolory tam, gdzie pozornie ich nie ma, a jednak są.
Malarze oraz inni artyści badają te same zagadnienia, które dziś zajmują neuronaukę – próbują zrozumieć, jak działa percepcja. Dawniej zaprzątały ich perspektywa, głębia ostrości, potem impresjoniści zajęli się kolorem i z imponującą wnikliwością uchwycili działanie systemu wzrokowego. Można patrzeć na ich obrazy jak na odwróconą inżynierię wzroku – bardziej próbowali namalować światło niż to, co ze światła wnioskujemy.
Oboje jesteśmy