Naukowcy pracujący przy projekcie o nazwie Breakthrough Listen ogłosili właśnie, że wszechświat milczy. Najnowocześniejsze radioteleskopy wycelowane w bezmiar rozciągający się ponad naszymi głowami nawet nie drgną. Od trzech lat nie odebrały najmniejszego sygnału świadczącego, że gdzieś tam może istnieć jakiekolwiek życie. Przynajmniej w obszarze 160 lat świetlnych od Ziemi, obejmującym 1327 gwiazd.
Ten projekt jest stosunkowo młody, ale od 1959 roku działa inicjatywa SETI, w ramach której prowadzi się regularny nasłuch sygnałów radiowych z kosmosu.
I znowu: nic, zupełna cisza, od czasu do czasu tylko jakieś zagadkowe iskrzenie, którego źródła zawsze okazują się ziemskie.
***
Doniesienia o możliwości istnienia innych cywilizacji albo chociaż jakichś prostych form życia gdzieś na mniej lub bardziej odległych planetach pojawiają się w mediach cyklicznie. Nasza wyobraźnia – zwłaszcza w epoce globalnego kryzysu i zbliżającego się wielkimi krokami klimatycznego załamania – rozpaczliwie pragnie choćby cienia szansy, że ten świat to nie wszystko; że są może jeszcze inne światy, inne miejsca, w których życie przybrało jakąś odmienną postać i w których wciąż jest jakaś nadzieja.
Tymczasem – przynajmniej do tej pory – nic na to nie wskazuje.
***
To milczenie wszechświata jest niesamowite.
A właściwie – przerażające.
I na dobrą sprawę do końca niewyobrażalne. Intelektualnie do przyjęcia, ale emocjonalnie trudne do wytrzymania. Odsłaniające jakąś głęboką obcość, nieludzkość świata, w którym zainstalowały nas ślepe procesy ewolucji.
Jakieś jego otchłanne zimno i obojętność.