Mistyk paradoks Mistyk paradoks
i
Georgij Gurdżijew; źródło: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Mistyk paradoks

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 16 minut

Guru, który ubolewał, że uznawano go za guru. Dla wyznawców – nauczyciel wolności, dla krytyków – dyktator. Gieorgij Gurdżijew podlegał łatwym ocenom, ale na ile one były wspólne z prawdą?

Czytelnicy i czytelniczki Mistrza i Małgorzaty być może zwrócili uwagę na to, że Woland został zapamiętany inaczej przez każdego świadka. Dość podobnie rzecz ma się z Gieorgijem Gurdżijewem. Choć wszyscy, którzy go znali, podawali niemal identyczny rysopis, nie mogli dojść do porozumienia, kim w rzeczywistości był słynny ormiański mistyk i jakie miał poglądy.

Z jednej strony mag i uzdrowiciel, z drugiej – racjonalny filozof. Specjalista od wiedzy tajemnej, który zarazem utrzymywał, że jest materialistą. Sceptyk krytykujący wszelkie religie. Nie ulega wątp­liwości, że Gieorgij I. Gurdżijew odegrał ogromną rolę w XX-wiecznej historii zachodniej duchowości i ezoteryki. Pod tym względem wymienia się go jednym tchem obok Heleny Bławatskiej, Aleistera Crowleya oraz Rudolfa Steinera.

Nie należy zapominać jednak o tym, że dzieło Gurdżijewa stanowi w mniejszym stopniu kosmopolityczną syntezę najrozmaitszych tradycji mistycznych (jak w przypadku Bławatskiej czy Steinera), a w większym zdaje się mieć autorski i oryginalny charakter. Wyróżniały go także źródła inspiracji: choć popularyzował w Europie i Stanach Zjednoczonych mądrość Wschodu, nie były to tradycje indyjskie czy dalekowschodnie, ale – wciąż mniej przez nas znane – sufizm, bizantyński hezychazm oraz świat duchowy Azji Centralnej.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jednocześnie koncepcja Gurdżijewa jest w pewnym sensie idealnie skrojona pod potrzeby pragnącego samodoskonalenia współczesnego przedstawiciela kultury zachodniej. Ormianin nie zalecał rezygnacji z pracy, rodziny czy życia w społeczeństwie, odejścia z cywilizacji do klasztoru. Takie rozwiązanie uważał za sztuczne; sądził np., że klasztorna kultura buddyjska była rezultatem przeinaczeń i przekształceń, które pojawiły się w drugim–trzecim pokoleniu po śmierci Buddy.

Seria wtajemniczeń

Już samo ustalenie daty narodzin Gurdżijewa jest problematyczne. Posiadane przez niego liczne paszporty zawierały sprzeczne dane. Można przypuszczać, że mistyk lubił podtrzymywać otaczającą go aurę tajemniczości: mniej więcej do 1915 r. – kiedy to zaczęły się pojawiać wiarygodne zewnętrzne źródła na jego temat – trudno było oddzielić prawdę od kreacji. W autobiograficznej książce Spotkania z wybitnymi ludźmi wyraźnie bawił się literacką konwencją wtajemniczonego guru.

Urodził się w 1866, 1872 albo 1877 r. w wielokulturowym i wieloreligijnym Aleksandropolu (dzisiaj Giumri w Armenii) w ubogiej rodzinie jako dziecko Greka i Ormianki. Duży wpływ na osobowość Gurdżijewa wywarł jego ojciec, który był „aszokiem”, specjalistą od legend i recytacji, poetą i śpiewakiem popularnym na całym Zakaukaziu. Turnieje recytacji, na które ojciec zabierał syna, stały się prawdziwymi inicjacjami w świat poe­zji, muzyki oraz filozofii. Ojciec miał się zresztą stać dla młodego Gieorgija jednym z „wewnętrznych obliczy Boga”.

Na zainteresowanie Gurdżijewa spirytyzmem niewątpliwie wpłynęła też śmierć ukochanej siostry. Jak sam twierdził, już w młodości był świadkiem wielu osobliwych zjawisk. Raz widział, jak pewna wyznawczyni jezydyzmu nie mogła wyjść poza narysowane wokół niej koło, a kiedy wyciągnięto ją siłą, dostała ataku apopleksji. Kiedy indziej – jak pewien paralityk wyzdrowiał po tym, gdy wczołgał się na górę, na której znajdowała się cerkiew z grobem świętego.

Georgij Gurdżijew; źródło: domena publiczna
Georgij Gurdżijew; źródło: domena publiczna

Przez pewien czas Gieorgij mieszkał w Karsie, następnie przeniósł się do Tbilisi, a później do Stambułu, w którym zafascynował się światem derwiszy. Dużo podróżował. Opowiadał, że odwiedził Egipt, Indie i Tybet, ale nie wiadomo, czy to prawda. Bez wątpienia pobierał nauki u mistrzów sufickich, choć ten aspekt jego życia także owiany jest tajemnicą.

Podobno Ormianin wraz ze swoim przyjacielem odkrył kiedyś napisany w języku staroormiańskim list pewnego mnicha. Wspominano w nim o tajnym bractwie Sarmung, powstałym w Babilonie 2500 lat p.n.e. i przypominającym różokrzyż – radę mędrców, z ukrycia kontrolującą bieg świata. Po długich i niebezpiecznych podróżach Gurdżijew odnalazł ponoć klasztor Sarmung i doznał tam wtajemniczenia, co miało odegrać kluczową rolę w jego mistycznej edukacji (wydarzenie to stanowi główny wątek filmu Petera Brooka Meetings with Remarkable Men). Zdaniem specjalistów od sufizmu Sarmung było tworem wyobraźni Gurdżijewa. Już sami jego uczniowie skłaniali się ku opinii, że bractwo nie istniało naprawdę, a opowieść o nim należy traktować jako alegorię. Mówiąc o swoich wtajemniczeniach, ormiański filozof twierdził, że ma swojego mistrza, z którym „nigdy się nie rozstaje” – oczywiście nie jest jasne, jak to rozumieć.

Pisane przez Gurdżijewa od końca lat 20. XX w. Spotkania z wybitnymi ludźmi mają sporo z literatury fantastycznej swoich czasów: pradawne pisma i niebezpieczne podróże, nieoczekiwane zwroty akcji i zdumiewające zbiegi okoliczności. Książka ta opisuje liczne spotkania z podróżnikami, naukowcami, ezoterykami oraz mnichami, którzy jednak nie tylko objawiają tajemnice rzeczywis­tości, lecz także uczą bezwzględnego kwestionowania wszelkich autorytetów i dogmatów. Gurdżijew nie był niewolnikiem żadnej doktryny i wątpił właściwie we wszystko. Sport? Jego zdaniem duży wysiłek fizyczny jest szkodliwy, bo zapaśnicy rzadko dożywają sędziwego wieku. Zdrowa dieta? Doprowadzi jedynie do „wydelikacenia” układu trawiennego: czasem należy zjeść nawet kość, by organizm dostosował się do trudniejszych zadań i tym samym się wzmocnił.

Jemu samemu mocy nie brakowało. Potrafił również twardo stąpać po ziemi. Pieniądze na życie i podróże czerpał z wielu oryginalnych inicjatyw biznesowych. Przemalowywał wróble na żółto i sprzedawał je jako kanarki. W Egipcie był przewodnikiem, naprawiał maszyny do szycia, handlował olejami, antykami, rybami, a nawet starymi gorsetami przerobionymi według najnowszych trendów.

Nauczyciel

W 1912 r. poślubił Polkę Julię Osipovnę Ostrowską i przeniósł się do Rosji. Trzy lata później spotkał tam Piotra Uspienskiego (który poznał Gurdżijewa jako wtajemniczonego „bogatego sprzedawcę dywanów”). Uspienski usłyszał o stworzonym przez Ormianina… balecie pod tytułem Walka magów. Mistrz otaczał się wówczas grupą 30 uczniów, którą nazywał Instytutem Harmonijnego Rozwoju Człowieka. Pod wpływem jego nauk Uspienski napisał Fragmenty nieznanego nauczania będące zapisem fascynujących, choć enigmatycznych spotkań z Gurdżijewem oraz bezcennym streszczeniem jego idei.

Uspienski jak nikt inny przyczynił się do popularyzacji nauczania swojego mistrza – w dzisiejszym Petersburgu zorganizował filię jego szkoły, do której zwerbował wybitnych uczniów. Można byłoby się zastanawiać, na ile postać Gurdżijewa zostałaby zapamiętana, gdyby nie dzieło i działalność jego rosyjskiego ucznia, który pod względem literackiego talentu znacznie przewyższał swojego nauczyciela.

W latach 20. XX w. Gurdżijew próbował utworzyć szkołę w Anglii, ale władze niechętnie odnosiły się do jego obecności w tym kraju, traktując go jako potencjalnego agenta rosyjskiego. Wreszcie dzięki odpowiednim koneksjom Ormianin wydzierżawił XV-wieczny zamek we Francji (Le Prieuré w Fontainebleau-Avon), który stał się siedzibą jego instytutu.

W tym okresie podróżował do USA, gdzie pozyskiwał nowych wychowanków, tworzył muzykę razem ze swoim uczniem, kompozytorem Thomasem de Hartmannem, a także starał się napisać trzy części swojego literackiego opus magnum – projektu, którego nie ukończył. Pierwsza jego część to Opowieści Belzebuba dla wnuka – osob­liwa epopeja, która referuje narodziny kosmosu i krytykuje historię ludzkości, zawierająca ponad tysiąc neologizmów. Druga to wspomniane Spotkania z wybitnymi ludźmi. Trzecia, najważniejsza i nieukończona, została opublikowana jako Życie jest realne tylko wtedy, gdy „Ja jestem”.

Choć Gurdżijew przerwał pisanie, żaden inny nauczyciel duchowy nie doczekał się tylu słynnych uczniów i uczennic. Wymieńmy tu choćby matematyka i fizyka Henriego Poincarégo czy jednego z najsłynniejszych architektów XX w. Franka Lloyda Wrighta, który nazwał Gurdżijewa „największym człowiekiem na świecie”. Zamek wynajmowany przez Ormianina we Francji odwiedzili podobno Aldous Huxley i Aleister Crowley (tego drugiego Gurdżijew wyrzucił z murów swojej szkoły, twierdząc, że jest „brudny wewnętrznie”).

Do uczennic Ormianina należały pisarki Katherine Mansfield i Pamela L. Travers, autorka cyklu opowieści o Mary Poppins. Leonora Carrington sparodiowała szkołę Gurdżijewa w swojej rewelacyjnej powieści Trąbka do słuchania. Dzieło mistyka miało również wywrzeć wpływ na brytyjskich pisarzy Arthura Koestlera i Johna B. Priestleya czy malarkę Georgię O’Keeffe. Jeśli chodzi o współczesnych klasyków kina i teatru, Ormianinem fascynowali się Peter Brook, Alejandro Jodorowsky, a także Jerzy Grotowski.

Ludzie śnią na jawie

O czym traktowało nauczanie Gurdżijewa? Można wyróżnić tu kilka elementów, z których każdy wymagałby osobnego omówienia. Przykładowo, w Opowieściach Belzebuba dla wnuka mistyk wyłożył swój skomplikowany system kosmogoniczny i kosmologiczny, który jedni traktują jako blagę dla naiwnych, drudzy jako tekst wymagający wielokrotnej lektury, a jeszcze inni – w tym Bhagwan Shree Rajneesh, bardziej znany jako Osho – jako tysiącstronicowy żart.

Wydaje się, że uczennice i uczniów Gurdżijewa najbardziej ciekawiło to, co mówił o naturze oraz powołaniu człowieka. Mamy tutaj do czynienia z głęboko przemyślanym systemem, który swoją mocą i konsekwencją wciąż potrafi oddziaływać. Według Gurdżijewa człowiek pozostaje pogrążony w głębokim śnie i najczęściej w tym śnie umiera. Człowiek nie jest. Nie jest aktywnym podmiotem, lecz raczej przedmiotem, któremu życie się „przydarza”. Zdeterminowany przez różne siły, nie ma własnej woli. Większość ludzi nie jest świadoma swojego istnienia: sterowani codziennymi automatyzmami i nawykami zachowują się jak maszyny, na które oddziałują zewnętrzne czynniki.

Nie chodzi jedynie o powtarzające się zachowania – poranne parzenie kawy czy rutynę pracy. Problem jest znacznie głębszy. Człowiek nieustannie powiela w sobie te same myśli i uczucia. Jest zamknięty w więzieniu tego, co „lubi” oraz czego „nie lubi”, i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Poezja, sztuka czy filozofia jednak tylko pozornie wyłamują się z tych mechanicznych zachowań. W rzeczywistości – wedle Gurdżijewa – artystyczna twórczość bardzo rzadko jest niemechaniczna.

Dopiero maszyna, która zdaje sobie sprawę ze swojego mechanicznego działania, przestaje być maszyną i wtedy pojawia się szansa, że powstanie człowiek. To doświadczenie – zdaniem mistyka ­– jest jednak przerażające, bo uświadamia włas­ną nicość, i nie zdarza się często. Zasadniczo ludzie cierpią na iluzję, że istnieją, że są wolni, że coś czynią. W rzeczywistości większość żyjących ludzi już jest martwa. Ale czy człowiek może uczynić coś, by przestać być maszyną? Nie. Jeśli ktoś uświadomi sobie własną nicość, niczego nie może zmienić. Nie istnieją więc według Gurdżijewa żadne czynności, które można by wykonać, skoro się nie jest.

Sprawa przedstawia się analogicznie z odpowiedzialnością moralną. Nie ma złych ani dobrych uczynków, bo nikt nic nie czyni (wszystko, co ludzie robią, było odgórnie zdeterminowane). By czynić, trzeba być. Jedyne, co można zrobić, to zrozumieć. Co innego jednak rozumieć te prawdy intelektualnie, a co innego rozumieć je „całą swoją masą”, być o nich naprawdę przekonanym i nigdy o nich nie zapominać, czyli nie ulegać znów typowo ludzkim złudzeniom.

Dusza i nieśmiertelność to dla Gurdżijewa dwie odległe perspektywy. Dopiero gdy człowiek się stanie, może zacząć nad nimi pracować (mamy tu do czynienia z jakimś odległym podobieństwem do systemów taoistycznych, w których asceta poprzez medytację tworzy swojego niebiańskiego sobowtóra, a ten dzięki swojej psychicznej naturze trwa po śmierci).

W człowieku istnieje wiele odrębnych ja, różnych osobowości, uniemożliwiających działania czy też „jeden strumień” woli i działania. Gdyby człowiek uświadomił sobie, ile różnych ja zamieszkuje jego ciało, byłby tym wstrząśnięty, ale zazwyczaj nie potrafi sobie tego uzmysłowić.

Ludzie nie umieją nie kłamać. Nie znając siebie, nie znają prawdy o sobie. Według Gurdżijewa stosunkowo rzadko ktoś świadomie kłamie, ale prawie wszyscy kłamią nieświadomie. Dlatego istnieje tyle głębokich nieporozumień między ludźmi. Mówienie prawdy jest czymś, czego należy dopiero się nauczyć, jest wielką sztuką. To nie kwestia wyboru. Tych kilka powyższych wątków pokazuje, jak odmienne znaczenie Gurdżijew nadawał takim podstawowym pojęciom, jak bycie, działanie, poczucie ja czy prawda. Dlatego w jego grupie posługiwano się specjalnym językiem. Zdaniem Ormianina zwyczajny język w ogóle nie nadaje się do komunikacji w kwestiach zasadniczych.

W nielicznych chwilach ludzie uzyskują samoświadomość istnienia, czemu towarzyszy – jak nazywał to Uspienski – poczucie cudowności. To w tych wyjątkowych momentach ujawnia się unikatowy potencjał człowieka. Człowiek może pracować na rzecz wyższej świadomości, może budować swoją prawdziwą tożsamość, prawdziwe JA JESTEM. Rozwijanie tej wyższej świadomości wiąże się jednak z ogromnym wysiłkiem, czyli z tym, co w Instytucie Harmonijnego Rozwoju Człowieka nazywano „pracą”.

Rozwijanie uważności

Głównym motywem nauk Gurdżijewa jest „pamiętanie siebie”, samoobserwacja – dziś powiedzielibyśmy zapewne: rozwijanie uważności. Zdaniem uczniów Gurdżijew był doskonałym przykładem wcielania w życie swoich nauk. Pisarz Fritz Peters, który spędził w instytucie część dzieciństwa, twierdził, że wszystko, co robił Ormianin, cechowało niewytłumaczalne poczucie silnej „obecności” i „magnetyzmu”, które „zapierały dech w piersiach”. Według Petersa właśnie dzięki temu został wyleczony przez Gurdżijewa z depresji, bezsenności i anoreksji, na które cierpiał już jako dorosły człowiek. Ezoteryk podał mu filiżankę kawy, zakazał mówienia i skupił na nim całą swoją uwagę. Peters miał wrażenie, że emanuje z niego „jaskrawe światło”. Cokolwiek by o tym sądzić, objawy podobno ustąpiły.

Według Gurdżijewa w swoim wysiłku „pamiętania siebie” człowiek w pojedynkę jest raczej skazany na niepowodzenie. „Praca” to zajęcie grupowe. W pomysłach Ormianina praktyka medytacji nie odgrywa tak dużej roli jak w dzisiejszych technikach rozwijania uważności. Człowiek żyje w więzieniu i tylko we współpracy z innymi może z niego uciec. Konieczna jest przy tym pomoc tych, którym już to się udało. Poprzez wzajemną obserwację jesteśmy w stanie być obecni. Gurdżijew szczególny nacisk kładł na naukę wykonywanych wspólnie świętych tańców inspirowanych rytualnymi tańcami derwiszy.

„Nauka” w Instytucie Harmonijnego Rozwoju Człowieka wiązała się z pracą fizyczną, czasem na rzecz instytutu (w kuchni albo w ogrodzie), ale też taką, która – choć wycieńczająca – nie miała żadnego pragmatycznego sensu; uczniowie wspominali wspinanie się na górę z kamieniami w plecaku bądź kopanie rowu wyłącznie po to, by go zakopać. Niekiedy ciężki wysiłek przypadał na czas postu. Zdaniem Gurdżijewa dobrze jest, aby człowiek przeżył „wstrząs”, by mógł sobie uświadomić swoje uśpione możliwości.

Uczniowie uprawiali również gimnastykę, wykonywali ćwiczenia oddechowe oraz podejmowali specyficzne praktyki rozwijające samoobserwację. Oto przykład jednej z nich, mającej uświadomić adeptowi własne automatyzmy: grupa na umówiony dźwięk zastygała w bezruchu, zachowując także wyraz twarzy – jeśli ktoś nie był w stanie tego zrobić, upadał na ziemię (Uspienski wspomina o jednym z uczniów, który po uzgodnionym sygnale trzymał akurat w dłoniach rozgrzaną filiżankę, a kiedy indziej zaciągnął się papierosem; w obu przypadkach dzielnie starał się stać nieruchomo). W podobnym celu organizowano we francuskiej siedzibie instytutu uczty, podczas których obowiązywał zakaz porozumiewania się za pomocą słów – dozwolone były tylko gesty.

Szarlatan?

W zachodniej kulturze, ukształtowanej przez kościelną ortodoksję, wciąż wykazujemy ogromną podejrzliwość wobec wszelkich „przywódców duchowych” działających indywidualnie. W związku z tym takie postacie jak Gurdżijew często uważa się za szarlatanów. Opinię tę umocniła publikacja Anthony’ego Storra Kolosy na glinianych nogach. Niektóre argumenty autora są jednak wręcz kuriozalne. Przykładowo twierdzi on, że poglądy Gurdżijewa o absolucie, wpływie gwiazd, powstaniu świata są zupełnie niezgodne ze współczesną nauką. Jak celnie zauważył Jacek Sieradzan, odpierający to krytyczne spostrzeżenie w książce Od kultu do zbrodni. Ekscentryzm i szaleństwo w religiach XX wieku, żadna religijna kosmologia nigdy nie była zgodna z nauką i na tej zgodności nie opierała się jej wartość.

Według Storra nacisk, jaki Gurdżijew kładł na maksymalny wysiłek fizyczny, stanowi dowód na to, że był on „dyktatorem” czerpiącym satysfakcję z rozkazywania innym. Przy dokładniejszym rozpatrzeniu zarzut ten również okazuje się dość absurdalny. Nauczyciel wychowania fizycznego nakazujący robić pompki nie jest przecież dyktatorem. Storr przywołuje historię małżeństwa Thomasa i Olgi de Hartmannów, „zmuszonych” do wycieńczających nocnych wędrówek z Gurdżijewem nad Morzem Czarnym – bez butów, z krwawiącymi stopami, ograniczaniem snu i wartą nocną. Ignoruje jednak fakt, że ci sami ludzie kilkadziesiąt lat później opublikowali książkę Our Life with Mr. Gurdjieff (Nasze życie z panem Gurdżijewem) będącą w swoim zamyśle świadectwem wielkości Ormianina. Twierdzenie, że Gurdżijew czerpał satysfakcję z rozkazywania innym, jest czystą spekulacją.

Warto podkreślić, że uczniami mistyka byli zwykle intelektualiści z bogatych rodzin, nieznający żadnej pracy fizycznej. Gurdżijew celowo stawiał ich w niewygodnych, niekiedy ekstremalnych sytuacjach. Pewnego razu, podróżując z Uspienskim pociągiem, zaczął udawać pijanego: wylewał alkohol i rzucał przedmiotami. Rosyjski filozof musiał wszystkich uspokajać oraz izolować mistrza od wzburzonych pasażerów. W końcu postanowił wyprowadzić go do innego przedziału, tam zaś Gurdżijew usiadł już zupełnie spokojny. O co chodziło? Uspienski był kulturalnym intelektualistą, stroniącym od wszelkich ekscesów; Gurdżijew umyślnie wciągnął go w tę niezręczną sytuację, aby przełamać jego ograniczenia.

Innym razem uczniowie i uczennice instytutu mieli odetchnąć z ulgą, gdy jego mury opuścił pewien „irytujący” Rosjanin. Gdy tylko Gurdżijew się o tym dowiedział, od razu wsiadł do samochodu, by dogonić tego człowieka. Odnalazł go i zapłacił mu, żeby wrócił i wciąż ich „irytował”. W książce Our Life with Mr. Gurdjieff de Hartmann stwierdza, że mistyk starannie reżyserował pierwsze spotkania z nim, wybierając na nie obskurne, głośne kawiarnie z podejrzaną klientelą – miejsca, o których wiedział, że będą odpychające dla młodego, delikatnego kompozytora. Miał on „przezwyciężać siebie”, docierając do Gurdżijewa i jego słów.

Choć Anthony Storr przywołuje sytuację, kiedy podczas wojny we Francji Gurdżijew brał żywność na kredyt, blefując, że posiada w USA środki, które umożliwią jego spłacenie, nie wspomina się już o działalności charytatywnej filozofa w tym okresie ani o tym, że pomagał ukrywać Żydów (wyszło to na jaw zupełnie przypadkowo dzięki śledztwu w związku z posądzeniem o rzekomą kolaborację).

Krytyków ormiańskiego ezoteryka nieustannie bulwersuje wreszcie to, że pobierał on opłaty za wygłaszane przez siebie nauki. Warto jednak zaznaczyć, że według świadectw uczniów i osób znających Gurdżijewa nigdy nie zachowywał on pieniędzy dla siebie. Wszystkie środki przeznaczał na swoje grupy, organizację podróży czy zakup rzeczy umożliwiających codzienne funkcjonowanie, takich jak ubrania. Wiele przykładów z jego biografii wskazuje, że gdy zaistniała taka potrzeba, potrafił sam zarabiać pieniądze – stanowiły one dla niego środek, dzięki któremu mógł pogłębiać swój rozwój lub rozwój swoich uczniów. Uspienski wyjaśniał, że pobierając duże kwoty od bogaczy, wymuszał szacunek dla swojego nauczania, którego w innym przypadku nie traktowano by poważnie. Gdy jednak ktoś nie dysponował odpowiednimi środkami, Gurdżijew nigdy nikomu nie odmawiał z tego powodu.

Większość ze znanej nam krytyki ormiańskiego mistyka ma charakter spekulacji. Ostatecznie Anthony Storr w rozdziale poświęconym Gurdżijewowi zgadza się, że choć jego „system wyrządził niewielkie trwałe szkody” (jakie – nie wiadomo), to niektórym umożliwił pożyteczną życiową zmianę. Skąd więc ta często spotykana niechęć do Ormianina?

Święty szelma

Wydaje się, że większość kontrowersji wokół Gurdżijewa ma źródło w przyjętym przez niego modelu nauczania, bazującym na prowokacji, żarcie czy kpinie. Jako człowiek obdarzony osobliwym poczuciem humoru grał z rzeczywistością i – jak można przypuszczać – niewiele robił sobie z tego, co o nim mówiono. Zbliża go to do znanych nam z przekazów figur mistrzów zen, rosyjskich jurodiwych czy opowieści o Hodży Nasreddinie, a więc do typu świętości nieszczególnie popularnego na Zachodzie (przynajmniej w jego czasach) – „świętego szaleństwa”.

Któregoś razu pewna angielska dama zaproponowała mu 1000 funtów za wyjaśnienie ostatecznej tajemnicy rzeczywistości. Gurdżijew się zgodził. Wynajął pracownicę seksualną i począł częstować obie kobiety wiśniami, opowiadając na oczach owej lady, że jest przybyszem z planety Karatas, gdzie to niezwykle ceniony pokarm. W pewnym momencie zatrudniona przez niego kobieta stwierdziła, najwidoczniej nie wytrzymując nagromadzenia absurdu, że Gurdżijew jest zapewne szalony. Ormianin tylko na to czekał i dokładnie wtedy zwrócił się do lady, mówiąc, że oto właśnie objawił jej, na czym polega ostateczna tajemnica rzeczywistości. Arystokratka wyszła obrażona, ale wróciła wieczorem i została jego uczennicą.

W późniejszym okresie swojej działalności Gurdżijew rozwijał naukę o… różnych stopniach idiotyzmu i w swoim paryskim mieszkaniu organizował rytuał zwany „toastem dla idiotów”. Jego teoria klasyfikowała ludzi według stopnia idiotyzmu: od zwykłych idiotów, przez superidiotów, arcyidiotów itd., aż do idiotów najwyższej klasy, będących „synami bożymi”.

W świetle myśli Gurdżijewa zachowanie ekscentryczne czy szalone jest odbierane jako pozytywne – stanowi bowiem dowód na wyjście poza iluzje osób nadal zamkniętych w świecie złudzeń i automatyzmów. To, że ludzie traktują siebie jako „normalnych”, jest skutkiem braku świadomości działania w nich licznych odrębnych ja, rozmaitych osobowości. Ktoś, kto je sobie uzmysławia, wie, że jest obłąkany, że jest właśnie idiotą. To pewnie jeden z powodów, dla których idee i postać Gurdżijewa okazały się atrakcyjne dla surrealistów, takich jak Breton czy Jodorowsky. Oczywiście zawsze można podejrzewać, że takie ekscentryczne zachowanie udawało świętość. Czy to jednak prawdopodobne, by tyle wybitnych jednostek dało się na to nabrać? Wydaje się, że krytycy Gurdżijewa zbyt łatwo zarzucają jego uczniom i uczennicom (często ponadprzeciętnie inteligentnym) łatwowierność oraz irracjonalność.

Według pewnych źródeł Gurdżijew czuł się ograniczony rolą guru. Szkoły otwierał i zamykał, a uczniów często z nich usuwał. Storr twierdził, że robił tak, by uprzedzić ich apostazję. To jednak znów tylko domysł. Równie dobrze można by argumentować, że postępował tak, gdy widział, że ktoś zbytnio się od niego uzależnia, a nie o to chodziło w jego nauczaniu. Gurdżijew konsekwentnie utrzymywał, że instytucjonalizacja jego nauk nie ma sensu. Przewidywał, że stanie się z nimi to, co dzieje się z naukami każdego charyzmatycznego przywódcy religijnego: niczym w zabawie w głuchy telefon prawda, jaką chciał głosić, zostanie przeinaczona. Twierdził zresztą przy tym, że wielcy nauczyciele ludzkości wyrażali myśli, które były odpowiednie wyłącznie dla ich czasów: kurczowe trzymanie się ich przez tysiąclecia jest błędem. Wydaje się, że mogło dotyczyć to także prawd, które sam przekazywał.

Czytaj również:

Sztuka życia Sztuka życia
i
zdjęcie: Art of Living
Wiedza i niewiedza

Sztuka życia

Rozmowa z Ravim Shankarem
Tomek Niewiadomski

Gurudev Sri Sri Ravi Shankar – nauczyciel duchowy i założyciel fundacji Art of Living – o potrzebie pokoju, sile uśmiechu oraz ukojeniu, które dają oddech i medytacja. Rozmawia Tomek Niewiadomski.

Tomek Niewiadomski: Drogi Gurudevie, jakie jest Twoje przesłanie? Czego nauczasz?

Czytaj dalej