Młoda wiśnia, stara śliwa Młoda wiśnia, stara śliwa
i
„Wieczorne kwiaty wiśni w Gotenyamie”, Utagawa Hiroshige, 1831 r.; The Metropolitan Museum of Art (domena publiczna)
Ziemia

Młoda wiśnia, stara śliwa

Aleksandra Woźniak-Marchewka
Czyta się 10 minut

Zapowiadały nadejście pór roku, bywały siedzibą demonów, ale też symbolizowały domy schadzek. Oto mały przewodnik po magicznych drzewach Azji Wschodniej.

Wiecznie zielone drzewa, takie jak sosny, cedry czy cyprysy, w dawnej Japonii były uważane za siedzibę bóstw. Mieszkańcy tego kraju do dziś kultywują dawną tradycję hanami i co roku spotykają się w parkach, by podziwiać nietrwałe piękno kwiatów sakury – japońskiej wiś­ni. Chińczycy wierzyli kiedyś, że słońce mieszka w gałęziach morwy, a owoc brzoskwini może zapewnić nieśmiertelność. Drzewom przez wieki przypisywano wielką rolę w mitach, podaniach i poezji. Przyjrzyjmy się najważniejszym przykładom.

Drzewo męskie

Kwiaty śliwy zwiastują nadejście pierwszego wiosennego miesiąca (według kalendarza księżycowego to styczeń albo luty). Zakwitają, zanim rozwiną się liś­cie. Wang Anshi (1021–1086), chiński pisarz i urzędnik z czasów dynastii Song (960–1279), pisał o nich tak (tłum. Renata Darda, cyt. za: Symbole chińskie. Słownik, oprac. Wolfram Eberhard):

W załomie muru kilka kwitnących gałęzi śliwy.
Zakwitają samotnie, nie zważając na lód i mróz.
Z daleka widać, że to nie śnieg.
Słodki zapach rozchodzi się ukradkiem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Śliwa wraz z sosną i bambusem tworzą suihan sanyou – „troje przyjaciół w zimie”, są to więc trzy rośliny najbardziej kojarzone z tą porą roku. Również w kulturze japońskiej drzewo to jest niezwykle ważne: w poezji piastuje drugie miejsce wśród kwiatów, ustępując pierwszeństwa wiśni. Tęsknotę za tym zwiastunem rychłego końca zimy wyrażają wiersze z Man’yōshu (Dziesięć tysięcy liści), najstarszego zbioru japońskiej poezji (tłum. Wiesław Kotański):

Gdzie opadają już kwiaty śliwy?

oraz z Dziennika Sarashiny, wspomnień damy dworu z epoki Heian, córki urzędnika Sugawary Takasuego:

Mam nadzieję, że wkrótce zakwitną śliwy.

W literaturze japońskiej zapach śliwy budzi też wspomnienia z przeszłości i wygasłe uczucia – szczególnie dawne, niespełnione miłości. Śliwa postrzegana była jako roślina męska, jej przeciwwagę stanowiła zaś wiśnia, symbolizująca kobietę. Mówiono, że najpiękniej kwitną młode wiśnie, podczas gdy w przypadku śliw najobficiej okrywają się kwieciem stare drzewa. W tej prawidłowości zawarta jest metafora: dawni poeci najbardziej cenili piękno dziewcząt i dojrzałość mężczyzn.

Drzewo wiosny

W Chinach nazywana „dziecięcą brzosk­winią” (yingtao), łączona jest z czwartym miesiącem księżycowym. Jednak nie darzy się jej taką uwagą jak w Japonii, gdzie jest symbolem narodowym i oznaką nadejścia wiosny. Wiele osób co roku śledzi doniesienia Japońskiej Agencji Meteorologicznej z sakura zensen, czyli „frontu kwitnienia wiśni”. Pod koniec marca front pojawia się na wyspie Kiusiu, po czym fala kwitnienia podąża na północ, by w połowie maja mogły rozwinąć się drzewa rosnące na Hokkaido. Widok opadających płatków, podobnych do tych śniegowych, kojarzy się Japończykom z ulotnym pięknem życia. Nietrwałość sprawia, że piękno to przynosi ze sobą także smutek, jak dowodzi chociażby wiersz z antologii Kokin wakashū (Zbiór pieśni starych i nowych):

Gdyby świat nie znał efemerycznego piękna wiśni, nasze serca wiosną byłyby spokojne.

To, co ulotne, ma jednak największą wartość. Może dlatego w IX w., w okresie Heian – po etapie zachwytu kwiatami śliwy, zgodnie z przybyłą z Chin modą – w sercach Japończyków na pierwsze miejsce wysunęła się właśnie wiśnia? Śliwa bowiem kwitnie przez cały miesiąc, wiś­nia – zaledwie około tygodnia; jej kwiaty opadają, jeszcze zanim pojawią się liście. I tak sakura stała się ulubionym drzewem dworu cesarskiego. W okresie Edo (XVII–XIX w.) zwyczaj organizowania przyjęć połączonych z oglądaniem kwiatów rozprzestrzenił się wśród zwykłych ludzi, nie tylko arystokratów. Tradycja trwa do dziś – gdy wiśniowe drzewa pokrywają się białym kwieciem, Japończycy zaopatrzeni w kosze piknikowe i koce wraz z rodzinami oraz przyjaciółmi ruszają do parków.

Trzeba jednak przyznać, że w epoce Edo skojarzenia związane z wiśnią były nieco mniej rodzinne. Nietrwałe piękno to również cecha młodych kobiet i mężczyzn, których można było spotkać w Yoshiwarze, słynnej dzielnicy uciech – jak w wierszu Naoto Satō (cyt. za: Timon Screech, Erotyczne obrazy japońskie 1700–1820. Przestrzeń przepływającego świata, tłum. Wioletta Laskowska, Beata Romanowicz, Joanna Wolska-Lenarczyk):

Rok po roku, wiek po wieku
By przywołać gości
Wysadzają drzewa
Wiśniowe kwiecie przyciąga ludzi
Do Yoshiwary
Także w Yoshiwarze
Wiśniowe kwiaty
I pączki na młodych drzewach.

W jednym z samurajskich kodeksów znajdziemy też frazę: „Wśród kwiatów – wiśnia, wśród ludzi – wojownik”, uznaje się go więc za najbardziej wartościowego z ludzi. Równie ulotne jak piękno sakury jest ludzkie życie, zwłaszcza pełne niebezpieczeństw życie wojownika, który jego sens odnajduje w śmierci.

Drzewo intymne

Wierzba kojarzy się z wiosną, a wiosna z miłością – niekoniecznie tą platoniczną, co jest widoczne w wielu chińskich przysłowiach łączących to drzewo ze sferą seksualną. „Kwiaty i wierzby na skraju drogi” oznaczają kurtyzany; „szukać kwiatów, pytać o wierzby” to je odwiedzać. Zarówno w Chinach, jak i w Japonii wierzba stanowi symbol kobiecej urody. Wierzbowa talia oznacza wiotką kibić, a „przekwitnięta wierzba i zwiędłe kwiaty” to określenie kobiety niebędącej już dziewicą.

Wierzba ma również działanie odpędzające demony. Yang Zongbao, bohater legend, sztuk scenicznych i powieści znanych pod wspólnym tytułem Generałowie z rodziny Yang z pomocą czterdzieściorga dziewięciorga uzbrojonych w gałązki wierzbowe dzieci odpędził armię demonów. Podczas dorocznego święta zmarłych w 105. dzień po przesileniu zimowym, zwanego Qingming, wtykano sobie gałązki wierzbowe w ubrania, a na głowę wkładano wierzbowy wieniec. Przysłowie mówi, że kto nie przystroi się tak w to święto, w następnym wcieleniu będzie żółtym psem. Nie warto ryzykować.

Drzewo kobiet

Paulownia cesarska i tungowiec, chociaż bez wątpienia nie są tą samą rośliną, przez Chińczyków nazywane są jednym słowem – tong (ewentualnie wutong). Skupię się na paulowni, która ma ważne symboliczne znaczenie także na drugim brzegu Morza Japońskiego. Z jej kwiatów tkano dawniej płótno, a z drzewa pozyskiwano olej konserwujący, drewna używano też do wytwarzania instrumentów muzycznych, m.in. cytry qin. Zarówno Chińczycy, jak i Japończycy sadzą wutong na podwórkach w nadziei, że feniks (który według legend upodobał sobie właśnie to drzewo) zechce na nim usiąść i uszczęś­liwić całą rodzinę. Wspomina o tym Sei Shōnagon, żyjąca na przełomie X i XI w. dama dworu cesarzowej Teishi, autorka słynnego utworu Zapiski spod wezgłowia:

Również kwitnące na fioletowo kwiaty paulowni są urocze, choć muszę przyznać, że nie przepadam za widokiem jej szerokich liści… Nie mogę jednak opisać paulowni słowami, jakimi opisuje się inne drzewa, bo to właśnie na niej słynny, wspaniały chiński ptak wije swe gniazdo i myśl o tym napełnia mnie szacunkiem. Jak więc mogłabym użyć słowa tak pospolitego jak „urocza”? Paulownia nie jest urocza, jest wspaniała i wytworna.

Ponieważ nazwa tong brzmi tak samo jak słowo tong oznaczające „wspólnie”, wizerunek tego drzewa lub jego gałęzi połączony z innym przedmiotem albo zwierzęciem nabiera dodatkowego znaczenia: jeśli na drzewie siedzi sroka (xique), oznacza to wspólną radość (tongxi).

Wutong jest przy tym symbolem żeńskiego żywiołu yin, a więc i zachodu. Jego przeciwieństwem jest bambus reprezentujący męski żywioł yang, a tym samym wschód. Wynika to z budowy tych roślin: kolanko paulowni znajduje się wewnątrz łodygi, a w bambusie na zewnątrz. Tradycyjnie kobieta kojarzona była ze sferą „wewnętrzną”: domem, rodziną, dziećmi, światem emocji, natomiast mężczyz­nę utożsamiano z tym, co „zewnętrzne” – karierą, światem przedmiotów. Nawiązujące do paulowni imię nosi matka głównego bohatera klasycznego dzieła literatury japońskiej, Genji monogatari (Opowieść o księciu Genjim). Chociaż poznaje on wiele kobiet i nawiązuje z nimi romanse, to jedyną, którą można uznać za ­ideał, jest jego matka Kiritsubo, ukochana żona cesarza. Jej imię oznacza „pawilon paulowni”.

Drzewo z księżyca

Drzewo cynamonowe jest ważne szczególnie w Chinach. Nic dziwnego, że nazwa guì, którą się je określa, oznacza „drogi, cenny”. Słowo to zresztą może odnosić się również do wończy pachnącej lub wawrzynu szlachetnego. Cynamonowiec to drzewo dosłownie nie z tej ziemi: według legendy rośnie na dziedzińcu pałacu księżycowego! Jest tak bujne, że jego gałęzie przysłaniają światło, dlatego raz na tysiąc lat musi zostać ścięte. Inna legenda głosi, że każdego wieczoru pewien mężczyzna o imieniu Wu Gang próbuje je ściąć, lecz ono odrasta szybciej, niż on jest w stanie je rąbać. Drzewo cynamonowe kwitnie w ósmym miesiącu starego kalendarza, symbolizuje więc jesień. Przedstawione razem z kwiatem brzos­k­wini ilustruje changshou he fugui, czyli „podeszły wiek i nieograniczony czas życia w zaszczytach” – oznacza zatem życzenie długiego życia i bogactwa.

Drzewo nieśmiertelność

Nie bez powodu owoc brzoskwini zwany jest xianguo, czyli owocem nieśmiertelnych. Na chińskich obrazach bóg nieśmiertelności wyłania się z tego owocu. Brzoskwinia symbolizuje wiosnę oraz małżeństwo. Dlatego ślub należy brać w lutym, kiedy drzewa brzoskwiniowe zakwitają. Poza tym, że według założeń medycyny chińskiej wykazuje właściwości lecznicze – np. radzi sobie z chorobami płuc – ma także, jak głosi legenda, bardziej ezoteryczne zastosowania.

Najrzadsze i najcenniejsze brzoskwinie rosły daleko w górach Kunlun, w pałacu bogini Xiwangmu – Królowej Matki Zachodu. Raz na trzy tysiące lat rodziły owoce, które przez kolejne trzy tysiące lat dojrzewały. Gdy wreszcie się to stało, nieśmiertelni zbierali się w ogrodzie i wspólnie świętowali. Pewnego razu to radosne wydarzenie zaburzył Król Małp, Sun Wukong, który wpadł do pałacu, rozgonił gości, narobił zamieszania i – co najważniejsze – zjadł kilka owoców, dzięki czemu stał się nieśmiertelny. Wystarczyłby zresztą jeden kawałek owocu, żeby sporządzić taoistyczny eliksir nieśmiertelności.

Podobne motywy znajdziemy też w literaturze, np. w Tao hua yuan ji (Zapiski o źródle brzoskwiniowego kwiecia) autorstwa żyjącego na przełomie III i IV w. Tao Yuanminga. Rybak gubi się w brzoskwiniowym lesie. Podąża w górę strumienia, który – jak się okazuje – wypływa z jaskini. Bohater wchodzi do środka. Idzie podziemnym przejściem, a następnie trafia do magicznej krainy szczęśliwych ludzi.

Drzewo słońca

Na morwę możemy się natknąć w wielu zakątkach Chin. Przez wieki nakarmione jej liśćmi larwy jedwabnika snuły nić, z której potem powstawały szaty dla urzędników, konkubin, a wreszcie cesarza. Jednak nie tylko ze względów praktycznych drzewo morwowe jest dla Chińczyków ważne. Wiele lat temu wierzono, że daleko na wschodzie, w Dolinie Wschodu Słońca, rośnie Fusang – Wydrążone Drzewo Morwowe. W jego gałęziach mieszkała Matka Słońc, Xihe. To właśnie ona sprowadziła na świat ciemność i światło, oddzielając zarazem dzień od nocy. Inna legenda mówi o jej dziesięciu synach, którzy również zamieszkiwali koronę Fusangu. Kiedy 10 słońc co ranka pojawiało się na niebie, ich żar palił ziemię i spopielał zbiory. Ludzie cierpieli, dlatego bóg Houyi, zwany Boskim Łucznikiem, chwycił za łuk i zestrzelił dziewięć z nich. Od tej pory świeci nad nami wyłącznie jedno słońce. Morwa stała się symbolem rodzinnej ziemi, a także cywilizacji – np. wyrażenie „ocean zmienia się w pola morwowe” oznacza krajobraz, który przekształca się wraz z postępem. Chińczycy nie zapomnieli jednak, że w gałęziach tego drzewa mieszkała Matka Słońc, stworzycielka dnia i nocy, a więc świata, jaki znamy, traktowali zatem morwę jako symbol kojarzący się z matką. Gdy ktoś opłakiwał śmierć rodzicielki, dzierżył podczas obrzędu gałąź morwy.

Drzewa bestie

Drzewa bywają też niebezpieczne, zwłaszcza w Japonii, gdzie każdy kamień, potok lub krzew może być siedzibą kami, czyli bóstwa, albo yōkai – mitycznych istot. Jednym z najbardziej znanych takich stworzeń jest jinmenju (lub ninmenju), drzewo o ludzkich twarzach. Michael Dylan Fos­ter, autor książki Yōkai. Tajemnicze stwory w kulturze japońskiej (tłum. Agnieszka Szurek), powołuje się na opis przygotowany przez żyjącego w XVIII w. twórcę drzeworytów ukiyo-e, Sekiena Toriyamę:

[Rośnie ono] w górach i dolinach. Jego kwiaty przypominają ludzkie twarze. Nie mówią, ale przez cały czas tylko się śmieją. Jeśli śmieją się za dużo, spadają.

Choć nie zawsze drzewu było do śmiechu. Jeśli ktoś uderzył je toporem, z pnia zaczynała sączyć się krew. Podobno rosło w prefekturze Aomori, lecz korzenie (nomen omen) jego legendy sięgają dużo dalej. Przekazy o takiej istocie pojawiają się bowiem we wszystkich krajach jedwabnego szlaku – przez Chiny, Indie, kraje arabskie aż do Zanzibaru. W perskim eposie z przełomu X i XI w. Księga królewska. Szahname poety Ferdousiego na jednej z ilustracji pojawia się drzewo o ludzkich twarzach. To Aleksander Wielki i drzewo Wakwak, które przepowiedziało mu śmierć.

Mimo niepokojącej aparycji jinmenju wydaje się jednak niegroźne. Zupełnie inaczej jest w przypadku jubokko – drzewa, które rośnie na miejscach bitew i żywi się krwią wsiąkającą tam w ziemię. Zresztą nie tylko nią. Wokół pnia walają się kości, roślina chwyta bowiem konarami każdego, kto podejdzie, i wysysa z niego soki życiowe.

Krwawiący pień może świadczyć nie tylko o morderczych zapędach drzewa, lecz także o tym, że w jego koronie żyje niegroźny yōkai zwany hōkō, który wygląda jak pies z twarzą człowieka. Najczęściej zamieszkuje on kamforowce. Mieszkańcy drzew bywają też jednak mało przyjaźni: w koronach glediczji (drzewo z rodziny bobowatych, spokrewnione z mimozą i robinią akacjową) żyje potwór akateko – czerwona dziecięca rączka. Często towarzyszy jej duch kobiety. Z kolei daleko na południu, na wyspach Okinawy, żyją kijimuna – krasnale o rudej czuprynie. Mieszkają w koronach banianów, czyli figowców bengalskich. Zazwyczaj są w zgodzie z ludźmi, chyba że ktoś zetnie ich drzewo – wtedy się mszczą: zabijają zwierzęta gospodarskie, dziurawią łodzie. Jak widać, krzywdzenie drzew w Azji niesie za sobą spore ryzyko…

Czytaj również:

Piszczy w puszczy Piszczy w puszczy
i
Puszcza Białowieska, zdjęcie: Frank Vassen/Flickr (CC BY 2.0 Deed)
Ziemia

Piszczy w puszczy

Adam Zbyryt

Stary las nie potrzebuje ogrodzeń, osłonek na drzewa czy budek dla ptaków. Lepsze strategie przetrwania wypracował już miliony lat temu. Tym, którzy nauczą się patrzeć, zdradzi wiele sekretów.

Czy widzieliście naturalny las? – zadałem to pytanie parze, z którą umówiłem się o poranku w Puszczy Białowieskiej. Na twarzach moich gości dostrzegłem konsternację. Wymienili ukradkowe spojrzenia, jakby nie zrozumieli pytania lub uznali, że się wygłupiam. Nic dziwnego, profesjonale stroje i porządne lornetki świadczyły o tym, że wyprawy terenowe nie są im obce.

Czytaj dalej