Każdy z nas żyje we własnym kolorowym wszechświecie. I można to udowodnić naukowo.
Pławię się we wnętrzu Słońca. Jest duszno i gęsto – choć to w sumie delikatny eufemizm. Wszystko dookoła kąpie się w sztormie promieni UV i rentgenowskich, masami przewala się wszechobecna plazma rozpalona jądrową fuzją do białości. Temperatura sięga 2 mln stopni Celsjusza, ale gaz jest już niemalże porządnym gazem właśnie, jego gęstość spadła do tolerowalnych ułamków kilograma na mililitr – nie to, co głębiej, na granicy słonecznego jądra, gdzie mililitr gazu ściśnięty grawitacyjnym imadłem waży ponad 50 kg i pluje na wszystkie strony promieniowaniem gamma.