Adam Mandziejewski: Niedawno wirtualny asystent Google Duplex okazał się zdolny zadzwonić i umówić swojemu właścicielowi wizytę u fryzjera. Dla mnie to niesamowite. Mógłby się Pan podzielić swoim zdaniem na temat rozwoju sztucznej inteligencji? Dokąd ona zmierza i co nas tam czeka?
Luciano Floridi: Zawsze trudno zgadywać, co nas czeka w przyszłości. Z AI jest tym trudniej, że już tak wiele obietnic się nie spełniło, że musimy uważać, by znów nie przesadzić z entuzjazmem. Czasami obawiam się, że powstała swoista bańka sztucznej inteligencji, w której bardzo wiele spodziewamy się po tej technologii. Ale już widać kilka zjawisk na horyzoncie oraz ileś rzeczy, których możemy się nauczyć z przeszłości. Może od tych zacznijmy.
Musimy zwrócić uwagę na to, gdzie technologia – jakakolwiek – może pomóc osiągnąć coś naprawdę istotnego. Może to zabrzmi głupio, ale czasami spekulujemy, czy technologia jest w stanie osiągnąć to czy tamto, a tak naprawdę jej nie potrzebujemy albo nie jest ona dla nikogo istotna. W domu mam starą, zepsutą maszynę do prażenia kukurydzy i nie kupiłem nowej, bo tak naprawdę nie jest mi potrzebna. Ale mam też toster, z którego korzystam regularnie i jeżeli się zepsuje, natychmiast kupię nowy. Czyli pierwszym kryterium oceny sukcesu sztucznej inteligencji powinno być nie to, gdzie można ją zastosować, bo możliwości są praktycznie nieograniczone, tylko trzeba się zastanowić, czy taki system AI jest warty tego, by kupić go ponownie. W razie awarii natychmiast kupiłbym lodówkę, tak samo zmywarkę. Ale maszynę do popcornu? W przypadku AI istnieją zasadnicze funkcje,