Namalować pustkę Namalować pustkę
i
Josetsu, „Łowienie suma tykwą”, XV w., domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Namalować pustkę

Aleksandra Woźniak-Marchewka
Czyta się 10 minut

Obrazy tworzone w duchu zen często ukazują pustą, niezamalowaną przestrzeń. Niekiedy całość dzieła to tylko jedno pociągnięcie pędzlem. Mimo to są pełne treści.

Chociaż dziedziny takie jak poezja, kaligrafia, droga miecza czy droga herbaty wydaje się wiele dzielić, w Japonii mają one wiele wspólnego. U podstaw wszystkich tych sztuk leży myśl buddyjska. W wyjątkowo silny sposób było z nią związane malarstwo – funkcjonuje nawet powiedzenie gazen ichimi, czyli „malarstwo i zen są jednym”. Chociaż termin zenga, oznaczający „malarstwo zen”, pojawił się dopiero na przełomie XIX i XX w., to styl, do którego się odnosi i który możemy powiązać z tą filozofią, obecny był w Japonii już pod koniec XII wieku. Znany był wtedy jako suibokuga, a więc po prostu „malarstwo tuszem”. Podobnie jak pismo czy herbata, przybył z Chin razem z buddyzmem chan, jak nazywano na kontynencie ów odłam.

Mnisi japońscy podróżowali do chińskich klasztorów, a tam zgłębiali nie tylko tajniki chan, ale także malarstwa tuszem. Rozkwit suibokuga przypada na XIV–XV w., na okres rządów siogunatu Ashikaga (1336–1573). Sioguni chętnie gościli na swoim dworze malarzy zen – jeden z najsłynniejszych obrazów, Łowienie suma tykwą autorstwa Josetsu, po

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Połączeni Połączeni
i
Henri Rousseau, „The Waterfall”, źródło: Wikimedia Commons
Pogoda ducha

Połączeni

Ryszard Kulik

Powietrze, które wdychamy, na chwilę staje się częścią nas. Widok odbity na siatkówce oka wywołuje w nas emocje, a słowa, które ktoś do nas wypowiada, budują naszą tożsamość. Wszystko łączy się ze sobą w wielkim łańcuchu życia.  

To jedno z największych pytań, jakie możemy sobie zadać: „Kim i czym jestem?”. Dotyczy bowiem samej istoty naszego życia, tajemnicy istnienia. Zwykle pojawia się w niecodziennych okolicznościach – podczas życiowego kryzysu, dotkliwej straty, poważnej choroby czy w obliczu śmierci. Zadajemy je sobie też kolektywnie w trudnych momentach, np. wtedy, gdy grupa ludzi, do której należymy, jest w niebezpieczeństwie. W dobie kryzysu klimatycznego pytanie o nasze miejsce w sieci życia nabiera szczególnego znaczenia. Sposób, w jaki na nie odpowiemy indywidualnie i zbiorowo, będzie miał istotne konsekwencje dla naszej przyszłości.  

Czytaj dalej