Od lat sztuczne światło zanieczyszcza atmosferę. W Polsce miejsc wolnych od tego problemu ze świecą szukać. Do takich poszukiwań zaprasza Pavol Ďuriš.
Naturalne ciemne niebo przez tysiąclecia było dla ludzi czymś zwykłym – w końcu zawsze mieliśmy nad sobą gwiazdy. Dzisiaj nie ma już w zasadzie miejsc zupełnie ciemnych, a prawie cała Polska jest zanieczyszczona sztucznym światłem. W dużych miastach noc nie zapada. W tych mniejszych nie widać Drogi Mlecznej. Wpływa to nie tylko na ludzi, lecz także na całą biosferę.
Jedną z ostatnich enklaw, w których można cieszyć się widokiem prawdziwie ciemnego nieba, jakie pamiętali nasi przodkowie, są Bieszczady. To tam od lat mieszka Pavol Ďuriš, pasjonat astronomii z Bratysławy. I patrzy na gwiazdy.
W 2013 r. przedstawiciele Bieszczadzkiego Parku Narodowego, gmin Lutowiska i Komańcza oraz Lasów Państwowych podpisali memorandum w sprawie utworzenia Parku Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”. Chcieli w ten sposób ochronić wyjątkowe środowisko naturalne, jakim jest nocna ciemność, przed zanieczyszczeniem sztucznym światłem. W Polsce mało kto ma świadomość problemu, mimo że naturalne ciemne niebo jest takim samym dobrem jak czysta woda, czysta gleba czy czyste powietrze. A to jest dziś szczególnie zagrożone.
W przyszłym roku Park Gwiezdnego Nieba będzie obchodził 10-lecie istnienia. Na pomysł jego utworzenia wpadł Pavol Ďuriš, Słowak z pochodzenia. Maciej Kozłowski w książce Zanim wyjedziesz w Bieszczady. Nocny pociąg nazywa go bieszczadzkim Heweliuszem.
Ale jak to wyglądało? Czy to przypadek, że pasjonat astronomii z Bratysławy zatroszczył się akurat o gwiaździste niebo w Bieszczadach i postanowił zamieszkać w takim miejscu?
Tu Pavol rozpoczyna swoją opowieść.
Pierwszy teleskop
Pavol był dzieckiem, którego wszystko szybko nudziło. Miał różne zainteresowania, ale zaraz tracił koncentrację, motywację i uwagę. Astronomia przyszła nagle; sam nie wie, dlaczego skierował myśli ku górze i czemu tak go to zachwyciło. Najpierw patrzył w niebo gołym okiem. Pamięta, jak był z rodzicami u przyjaciół pod Bratysławą. Nie mieli jak wrócić, więc ci zaoferowali, że odwiozą ich samochodem. Patrząc przez okno, pierwszy raz zwrócił uwagę na gwiazdy. Później,