Sztuczne światło zanieczyszcza atmosferę, ze świecą szukać miejsc wolnych od tego problemu. Do takich poszukiwań zaprasza słowacki pasjonat astronomii Pavol Ďuriš.
Naturalne ciemne niebo przez tysiąclecia było dla ludzi czymś zwykłym – w końcu zawsze mieliśmy nad sobą gwiazdy. Dzisiaj nie ma już w zasadzie miejsc zupełnie ciemnych, a prawie cała Polska jest zanieczyszczona sztucznym światłem. W dużych miastach noc nie zapada. W tych mniejszych nie widać Drogi Mlecznej. Wpływa to nie tylko na ludzi, lecz także na całą biosferę.
Jedną z ostatnich enklaw, w których można cieszyć się widokiem prawdziwie ciemnego nieba, jakie pamiętali nasi przodkowie, są Bieszczady. To tam od lat mieszka Pavol Ďuriš, pasjonat astronomii z Bratysławy. I patrzy na gwiazdy.
W 2013 r. przedstawiciele Bieszczadzkiego Parku Narodowego, gmin Lutowiska i Komańcza oraz Lasów Państwowych podpisali memorandum w sprawie utworzenia Parku Gwiezdnego Nieba „Bieszczady”. Chcieli w ten sposób ochronić wyjątkowe środowisko naturalne, jakim jest nocna ciemność, przed zanieczyszczeniem sztucznym światłem. W Polsce mało kto ma świadomość problemu, mimo że naturalne ciemne niebo jest takim samym dobrem jak czysta woda, czysta gleba czy czyste powietrze. A to jest dziś szczególnie zagrożone.
W 2023 r. roku Park Gwiezdnego Nieba obchodził 10-lecie istnienia. Na pomysł jego utworzenia wpadł Pavol Ďuriš, Słowak z pochodzenia. Maciej Kozłowski w książce Zanim wyjedziesz w Bieszczady. Nocny pociąg nazywa go bieszczadzkim Heweliuszem.
Ale jak to wyglądało? Czy to przypadek, że pasjonat astronomii z Bratysławy zatroszczył się akurat o gwiaździste niebo w Bieszczadach i postanowił zamieszkać w takim miejscu?
Tu Pavol rozpoczyna swoją opowieść.
Pierwszy teleskop
Pavol był dzieckiem, którego wszystko szybko nudziło. Miał różne zainteresowania, ale zaraz tracił koncentrację, motywację i uwagę. Astronomia przyszła nagle; sam nie wie, dlaczego skierował myśli ku górze i czemu tak go to zachwyciło. Najpierw patrzył w niebo gołym okiem. Pamięta, jak był z rodzicami u przyjaciół pod Bratysławą. Nie mieli jak wrócić, więc ci zaoferowali, że odwiozą ich samochodem. Patrząc przez okno, pierwszy raz zwrócił uwagę na gwiazdy. Później,