Niepewność Niepewność
Wiedza i niewiedza

Niepewność

Piotr Czerski
Czyta się 17 minut

Przyszły czytelniku, który docierasz do tego tekstu kilkadziesiąt lub kilkaset lat po jego publikacji, przyjrzyj się zachodzącym na świecie zmianom klimatycznym z naszej perspektywy. Dopiero zaczynamy zdawać sobie sprawę, czym jest globalne ocieplenie…

Późny wnuku! – oby najpóźniejszy!… – który czytasz te słowa… czytasz te słowa… Przez jakie szkiełko spoglądasz? Jaką miarę przykładasz? Jaka jest wymowa tekstu, który sam piszesz?… Czy jest w Twoich oczach choćby ta pobłażliwość, podszyta wyższością, z jaką my spoglądamy – ze swej wysokości – na zabawne figurki w czarno-białych filmach?… Na triumfalne tytuły w pożółkłych gazetach… Pary, które tańczą fokstrota na płonących parkietach…

Tu pewnie będziesz nas szukać: w tych osadach kontentu – jak to nazywamy – z drugiej dekady XXI wieku. Tu zechcesz nas uchwycić: kiedy trzy, sześć, dziesięć!, dwanaście! kolejnych miesięcy pobiło rekordy historii pomiarów; gdy nieodwracalnie przekroczyliśmy 400 cząsteczek CO2 na milion w atmosferze; kiedy w lipcu 2016 anomalia nad lądami sięgnęła 1,1 kelwina, a wielomiesięczne średnie wykazują już różnicę niemal kelwina w porównaniu ze średnią z ubiegłego wieku, też przecież wyższą już o parę dziesiątych… Kiedy setki tysięcy hektarów lasu co roku zamieniają się w pogorzeliska nie tylko na Syberii i zachodzie Stanów, lecz także na Alasce, we Francji, w Kanadzie, Hiszpanii, Portugalii, Indonezji… Kiedy ubytek objętości lodu przekroczył dwa odchylenia standardowe na obu biegunach jednocześnie, co oznacza po prostu załamanie dotychczasowego wzorca…

Mimo to – jak wiesz – nadal posługujemy się określeniem „zmiana klimatu”, zupełnie jak gdyby chodziło o lekką mżawkę w nadmorskim kurorcie, która może zepsuć nieco spacer przed sytą kolacją… Nadal mówimy o „limicie półtora, może dwóch stopni ocieplenia” – i widzimy

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Klapek na Spitsbergenie Klapek na Spitsbergenie
i
Abraham Storck, Holenderscy wielorybnicy u wybrzeży Spitsbergenu, 1690 r., Zuiderzeemuseum
Ziemia

Klapek na Spitsbergenie

Mikołaj Golachowski

Morze Barentsa to dla mnie droga do pracy. Przepływam tamtędy statkiem pełnym turystów, gdy jako przewodnik zmierzam na północ, by pokazywać ludziom dzikie piękno Spitsbergenu, Ziemi Franciszka Józefa i samego bieguna.

I choć to jedynie cień dawnej świetności, Morze Barentsa wciąż jest pełne życia. To tu kilka lat temu zobaczyłem swojego pierwszego płetwala błękitnego. A było co oglądać! Zawsze na widok tego, co po polsku bez sensu okreś­la się jako fontannę, wszystkich pasażerów statku ogarnia ekscytacja. Zwłaszcza jeśli chmura jest wysoka na kilka metrów. Wieloryby wydychają powietrze tak gwałtownie, jakby za każdym razem kichały, więc ich oddech zawiera sprężone powietrze, trochę pary wodnej, odrobinę wody z nozdrzy i sporo glutów – jak to w kichnięciu.

Czytaj dalej