Nocny plac zabaw Nocny plac zabaw
i
zdjęcie: Annie Spratt/Unsplash
Marzenia o lepszym świecie

Nocny plac zabaw

Anna Rembowska
Czyta się 7 minut

Zegarki znów cofnięto o godzinę. Ale dzieciom nie ubywa na żywotności. Gdy wyszliśmy z przedszkola „pierwszego dnia ciemności”, mój syn dalej chciał się bawić. Byłam zmęczona i sceptyczna wobec jego pragnienia wycieczki, zwłaszcza że dla mnie, tak jak dla wielu dorosłych, ciemność jest impulsem do powrotu do domu, przygotowywania kakao, zupy, grzanek z serem i ukrywania się pod kocem w świetle lampy. Jednak jego usilne prośby sprawiły, że przemogłam swoją niechęć, by właśnie teraz pokonać połowę miasta – wybraliśmy się do jednego z naszych ulubionych warszawskich parków, gdzie na placu zabaw, w piaskownicy zainstalowane są dwie koparki, w których

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Rzeczy, które wyrzuciliśmy Rzeczy, które wyrzuciliśmy
i
Liście herbaty, William McGregor Paxton, 1909 r., ze zbiorów The Metropolitan Museum of Art
Wiedza i niewiedza

Rzeczy, które wyrzuciliśmy

Anna Rembowska

Na Facebooku algorytm prezentujący reklamy wybiera dla mnie wciąż strony z meblami w stylu vintage. Oglądam je z przyjemnością, choć do mojego mieszkania nic nowego się już nie zmieści, a nawet gdyby mogło, to nie pasowałoby do moich autorskich przeróbek IKEI – jak choćby pomalowanego ostatnio na kolor fuksji stołu (zmiany koloru z naturalnego bejcowanego drewna na róż nikt ze znajomych nie zauważył – czy to dlatego, że mój dom ewoluuje, ilekroć kupię sobie lub dziecku nowe farby?).

Nie da się ukryć, że branża vintage rośnie w siłę. Widzę to ostatnio choćby po prezentowanych mi – również przez Facebook – ofertach pracy zamieszczanych w dużej ilości przez portale zajmujące się katalogowaniem i sprzedażą „dóbr z przeszłością”. Sąsiedzi z dzielnicy na specjalnej stronie zamieszczają ogłoszenia o sprzedaży swoich starych rzeczy. Sprzedaje się wszystko: czy to stare maszyny do pisania, stroje, czy sprzęty domowe – i to wcale nie modernistyczne cacka, lecz meblościanki i regały z lat 70. i 80., które jeszcze niedawno każdy z nas najchętniej z pogardą wyrzuciłby na śmietnik. Ale wystarczyło niespełna 40 lat, żebyśmy zaczęli na powrót lgnąć do tego (obiektywnie) szkaradzieństwa. Dlaczego? Czy vintage to rzeczywiście trend, czy coś więcej, coś znacznie istotniejszego, co wykracza daleko poza upodobania estetyczne, szacunek dla kultury i tradycji materialnej, potrzebę zrównoważonego rozwoju przez recykling?

Czytaj dalej