Muzyka kropli to znacznie więcej niż biały szum – ona przenika, uspokaja, rozluźnia. Deszcz przypomina o czasach, kiedy Ziemia była dla nas Domem. Pomaga wrócić do źródeł.
Czasami żałuję, że nie pamiętam chwili, kiedy odkryłam istnienie deszczu. Chciałabym móc znowu przeżyć mój pierwszy z nim raz – teraz już w pełni świadomie. Czy tamtego dnia w dzieciństwie od razu poczułam na twarzy chłodne krople nieznanej wilgoci, czy może najpierw tylko usłyszałam bębnienie deszczu w parapet naszego mieszkania na dziewiątym piętrze, a dopiero kilka chwil później zobaczyłam zapłakane szyby?
Nie mogę tego wiedzieć, ale wyobrażam sobie, że raczej byłam w środku, w zacisznym wnętrzu, a deszcz padał w tym drugim, zewnętrznym świecie, który zaczynał się tuż za szybą. Zdecydowanie musiał pojawić się w moim życiu najpierw jako dźwięk, w przeciwnym razie jego koncerty nie działałyby na mnie dzisiaj z taką siłą.
Kiedy na zewnątrz zaczyna padać, mimowolnie przechodzę w tryb kontemplacji. Najchętniej siedziałabym wtedy w ciszy, z zamkniętymi oczami, cała zamieniona w słuch. Otulona wełnianym pledem wyobrażałabym