Figle umysłu Figle umysłu
i
rysunek: Marek Raczkowski
Edukacja

Figle umysłu

Jowita Kiwnik Pargana
Czyta się 12 minut

Ta sama linia będzie się wydawała krótsza albo dłuższa zależnie od tego, czy na jej końcach narysujemy strzałki skierowane do siebie czy od siebie. To tylko jeden z błędów poznawczych, w dodatku wcale nie największy.

Horoskop na rok 2024 głosi, że Wodnika czeka stabilny czas bez nadmiernych dramatów i uniesień. Osoby spod tego znaku mogą spodziewać się awansu, podwyżki, nowych znajomości. Brzmi wiarygodnie, mimo że przepowiednia sprzed roku obiecywała niemal to samo. Ta sprzed dwóch lat również. Z opisu znaku wynika, że Wodniki są otwarte, towarzyskie, ciekawe świata i wnoszą do otoczenia dużo dobra. Zgadza się! Ale dlaczego ta charakterystyka pasuje też do Bliźniąt, Wagi, Barana, Strzelca i Ryb? Horoskopy są tak ogólne, że mogą się odnosić do każdego, dlatego im wierzymy. Psychologia nazywa taką sytuację efektem horoskopowym lub efektem Barnuma. To błąd poznawczy, czyli zniekształcony sposób postrzegania rzeczywistości, który – jak w książce Diagnoza psychologiczna wyjaśnia dr Katarzyna Stemplewska-Żakowicz – sprawia, że uznajemy za trafne bardzo niejednoznaczne opisy siebie. Nawet jeśli te treści, jak w przypadku horoskopów, celowo napisano tak, żeby pasowały do wielu osób. Teoretycznie wiemy, że nie da się racjonalnie określić osobowości człowieka na podstawie tak skąpych danych jak data urodzenia, ale i tak często przyznajemy, że opis do nas zadziwiająco pasuje. Zwłaszcza gdy ukazuje nas w korzystnym świetle i daje nadzieję na lepsze jutro. Ostatecznie ludzie niemal zawsze starają się znaleźć u siebie pozytywne cechy i poszukują potwierdzenia, że przyszłość przyniesie coś dobrego. Według Stemplewskiej-Żakowicz efekt horoskopowy tłumaczy także popularność wielu poradników i książek poppsychologicznych. Często są one napisane w tak ogólny sposób, że większość czytelników może na własną rękę zdiagnozować u siebie różnego rodzaju zaburzenia, np. syndrom DDA (Dorosłe Dziecko Alkoholika), czy odnaleźć źródła swoich aktualnych problemów w negatywnych doświadczeniach z dzieciństwa – tak niekonkretnie scharakteryzowanych, że mogłyby dotyczyć prawie każdego. Zwykle wnioski wysnute na tej podstawie są nietrafne. Błędy poznawcze sprawiają, że postrzegamy rzeczywistość w krzywym zwierciadle.

Ja tylko udaję…

Kilka lat temu aktorka i absolwentka Harvardu Natalie Portman przyznała, że podczas studiów (z psychologii zresztą) cały czas miała wrażenie, że znalazła się na uczelni w wyniku jakiegoś nieporozumienia, bo przecież nie jest wystarczająco inteligentna. Kiedy zabierała głos w dyskusji, obawiała się, że zostanie uznana za „głupią aktorkę”. Tak działa tzw. syndrom oszusta, opisany po raz pierwszy w 1978 r. przez Pauline Clance i Suzanne Imes. Amerykańskie psycholożki ukuły ten termin, opierając się na sesjach psychoterapeutycznych kobiet odnoszących sukcesy zawodowe. Później dowiedziono, że powszechność tego odczucia nie ma większego związku z płcią, po prostu mężczyźni rzadziej się do niego przyznają.

Syndrom oszusta to przekonanie, że życiowe osiągnięcia zawdzięczamy szczęś­ciu lub przypadkowi, a nie własnym staraniom i umiejętnościom. Psycholożka społeczna prof. Hanna Brycz z Uniwersytetu Gdańskiego wyjaśnia, że wiąże się ono z poczuciem niepewności wobec zajmowanej przez siebie pozycji społecznej czy jakości swojej pracy. Dr Aneta Kiwnik-Dahm, psycholożka kliniczna z Uniwersytetu SWPS i psychoterapeutka poznawczo-behawioralna, dodaje, że osoba dotknięta tego rodzaju lękiem nieustannie obawia się przyłapania na kłamstwie co do swoich kompetencji – lada moment wszyscy się zorientują, że tak naprawdę nie zasłużyła na zajmowane stanowisko.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Roger Jones, dyrektor firmy konsultingowej Vantage Hill Partners, w artykule What CEOs Are Afraid Of (Czego boją się prezesi) opublikowanym w „Harvard Business Review” powołuje się na wyniki ankiety, którą przeprowadził w 2014 r. wśród 116 dyrektorów generalnych i kierowników dużych korporacji. Jak wykazała, te wysoko postawione osoby najbardziej obawiają się, że wyjdzie na jaw ich brak kompetencji. Mimo obiektywnych sukcesów tego rodzaju lęki podważają pewność siebie i utrudniają współpracę z innymi członkami zespołu. Do syndromu oszusta przyznał się nawet Howard Schultz, dyrektor generalny i twórca światowej potęgi Starbucksa. Pisząc ten tekst, sama zakładam, że redakcja szybko zorientuje się, iż nie nadaję się na dziennikarkę. Prof. Brycz zdradza, że ten syndrom równie powszechnie występuje w środowisku akademickim: „Stale zmagam się z poczuciem, że powinnam pracować intensywniej, ciężej, coraz więcej od siebie wymagać; że artykuł ostatnio oddany do recenzji okaże się słaby i zostanie odrzucony”. To nie jest nowo odkryte zjawisko. Już w 1985 r. Joan C. Harvey i Cynthia Katz w tekście If I’m So Successful, Why Do I Feel Like a Fake? (Skoro odnoszę takie sukcesy, dlaczego czuję się jak oszust?) przywołały szacunki, według których ponad 70% populacji przynajmniej raz w życiu go doświadczyło.

Chociaż takie myślenie utrudnia życie, może też kształtować wartościowe cechy. „Od roku 2010 w psychologii funkcjonuje pojęcie pokory intelektualnej – mówi prof. Brycz. – Bardzo przydatnego zjawiska, które polega na umiłowaniu prawdy, dążeniu do trafności w swoich sądach, poszukiwaniu alternatywnych wyjaśnień i demaskowaniu iluzji we własnym myś­leniu. Przykładem takiego podejścia jest historia prawie stuletniego profesora fizyki, który całe życie pracował nad pewną teorią. Po wykładzie młodego człowieka, który ją obalił, profesor podszedł do prelegenta i podziękował mu, bo wreszcie zbliżył się do prawdy. Pokora intelektualna jest zaprzeczeniem arogancji i pychy. Być może dzięki takiemu zwątpieniu we własną nieomylność i nieustannemu podważaniu swoich kompetencji odczuwamy potrzebę, żeby się dokształcać, rozwijać i poszerzać horyzonty. Może to właś­nie ten błąd poznawczy wciąż pcha nas do przodu?”.

Droga na skróty

Skąd biorą się błędy poznawcze? To schematy postrzegania rzeczywistości, które powinny ułatwiać nam funkcjonowanie. Odgrywają rolę myśli automatycznych, czyli idei i przekonań pojawiających się w danej sytuacji natychmiast (dlatego bywają nazywane „myślami gorącymi” albo „spod palca”), niezależnie od naszej woli, po to, żeby wywołać pewne reak­cje. „Możemy określić je jako drogę na skróty, która pozwala szybko ocenić sytuację, wyciągnąć wnioski i błyskawicznie zarea­gować. Taka automatyzacja odciąża mózg, który i tak jest przeładowany procesami poznawczymi” – tłumaczy dr Anna Korsak z Uniwersytetu SWPS, psycholożka kliniczna i psychoterapeutka poznawczo-behawioralna.

Myśli automatyczne mają znaczenie ewolucyjne: ostrzegają przed zagrożeniem i po prostu umożliwiają przeżycie. „Jeśli przechodzimy na pasach i słyszymy, że obok ostro hamuje samochód, instynktownie odskakujemy. Myśl automatyczna budzi odpowiednie emocje, w tym przypadku lęk, który wywołuje reakcję ucieczki. W sytuacjach, w których musimy działać szybko, nie mamy czasu na zastanawianie się; potrzebujemy schematów poznawczych, żeby nasz gatunek przetrwał” – wyjaśnia dr Kiwnik-Dahm. Problem pojawia się, jeśli nasz sposób postrzegania rzeczywistości zostanie obarczony błędem, który uznajemy za prawdę i utrwalamy w swoim sposobie myślenia. Prof. Brycz przyznaje, że psychologia dostarcza coraz więcej dowodów na to, iż nasze postrzeganie, ocena świata, ludzi oraz samego siebie daleko odbiegają od racjonalności.

Pożyteczne pomyłki…

Błędem poznawczym, który ułatwia życie, jest błąd inklinacji pozytywnej. Prof. Brycz wyjaśnia, że polega on na patrzeniu na świat przez różowe okulary i sprawia, że zarówno siebie, jak i swoich bliskich oceniamy znacznie pozytywniej, niż na to zasługujemy, przeceniamy własne lub ich talenty czy uczciwość. Podobnym błędem jest egocentryczny błąd atrybucji, za sprawą którego winę za swoje porażki przypisujemy środowisku („Nie zdałem egzaminu, bo nauczyciel się uwziął”), natomiast sukcesy zawdzięczamy sobie („Ale ja jestem zdolny”).

Przytoczone tu błędy najczęściej nie krzywdzą otoczenia i do pewnego stopnia są dla nas przystosowawcze. Zdrowiej przecież jest nie obarczać winą siebie, doceniać własne zasługi i dowartościowywać bliskich. Co ciekawe, życie ułatwiają również irracjonalne przekonania, m.in. poczucie, że należy odwdzięczyć się za przysługę. „Przecież przysługi wyświadcza się bezinteresownie. A jednak zazwyczaj o nich pamiętamy i staramy się odwzajemnić” – twierdzi prof. Brycz. Ta „nieracjonalność” występuje też w świecie zwierząt, np. niektóre nietoperze pomagają niespokrewnionym osobnikom, dzieląc się z nimi zasobami krwi, jeśli wcześniej otrzymały od nich pomoc.

„Wydaje się, że takie zjawiska mają podłoże ewolucyjne, a tzw. zasada czy pułapka wdzięczności jest swego rodzaju klejem społecznym – wyjaśnia dalej psycholożka. – Jak pokazuje prężnie rozwijająca się teraz psychologia pozytywna, okazywanie wdzięczności jest sposobem na sprawną regulację emocji i utrzymanie pozytywnego nastroju oraz przeżywanie miłości do świata, ludzi, a także samego siebie”. A to są zachowania i emocje, które dobrze wpływają zarówno na nasze życie wewnętrzne, jak i na stosunki społeczne.

…i niebezpieczne błędy

Istnieją też takie błędy, które nakładają się na dysfunkcje psychiczne, np. depresję, stany lękowe czy kompulsje, i są dla nich typowe. „Osoby cierpiące na to samo zaburzenie bardzo często podzielają jednakowe zniekształcenia poznawcze. Mówimy wtedy o specyficzności poznawczej” – wyjaśnia dr Kiwnik-Dahm.

Dla depresji charakterystyczny jest błąd atrybucji depresyjnej, który polega na tym, że osoba tłumaczy porażki swoimi stałymi cechami („Jestem głupia”), a sukcesy przypisuje czynnikom zewnętrznym („Trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno”). Z kolei w zaburzeniach lękowych pojawia się tzw. czytanie w myślach, czyli przypisywanie innym ludziom określonych intencji, których oni wcale nie muszą mieć. Kiedy ktoś na nas spojrzy, myślimy: „Na pewno sądzi, że jestem gruba”. Jeśli ktoś idzie ulicą i się śmieje, to uważamy, że śmieje się z nas. Osoby depresyjne i lękowe będą czujnie jak radar wyłapywać te komunikaty, które potwierdzą ich przekonania. Psychologia określa to efektem cocktail party. Nazwa odwołuje się do sytuacji, kiedy podczas imprezy, mimo szumu i harmidru jesteśmy w stanie usłyszeć swoje imię wypowiedziane w tłumie i wyciszyć w głowie pozostałe komunikaty wokół nas.

Podobny mechanizm działa w zaburzeniach psychicznych. „Osoby lękowe będą odbierać z otoczenia bodźce, które informują o zagrożeniu. Jeśli usłyszą, że ktoś np. wypowiada zdanie: »On sobie nie poradził«, automatycznie pomyślą, że to o nich. Osoby z depresją będą wyczulone na informacje o stracie. Mogą wychwytywać komunikaty w stylu: »Już nie jest taki jak kiedyś«, »Stał się inną osobą« i odnosić je do siebie” – tłumaczy dr Korsak. Problem w tym, że sposób, w jaki odbieramy rzeczywistość, przekłada się także na nasze działania. Zniekształcenia poznawcze często wywołują u nas okreś­lone emocje, nierzadko negatywne, nasze samopoczucie natomiast wpływa na to, jak się zachowujemy. Jeśli więc myślę: „Nie zdałam egzaminu, bo jestem bezdennie głupia, nigdy mi się już nie powiedzie”, to istnieje małe prawdopodobieństwo, że sięgnę po podręcznik i zacznę się uczyć. Raczej pomyślę, że czas rzucić studia, bo się do nich nie nadaję. Tym samym błędne założenie wynikające z kondycji psychicznej w danym momencie powoduje, że podejmujemy decyzje, które mogą mieć wpływ na całe nasze życie.

Współcześnie powstają też nowe błędy poznawcze. Wraz z rozwojem mediów społecznościowych naukowcy zidentyfikowali błąd, tzw. FOMO (ang. fear of missing out), polegający na lęku przed tym, że coś (np. wydarzenie towarzyskie) nas ominie, jeśli nie będziemy na bieżąco śledzić mediów społecznościowych lub serwisów informacyjnych. „To destrukcyjne nastawienie, które sprawia, że ciągle zaglądamy do telefonu, zamiast interesować się tym, co dzieje się wokół nas, przykładowo bliskimi” – tłumaczy prof. Brycz.

Szczególnie niebezpieczny może być podstawowy błąd atrybucji. W 1967 r. dwaj amerykańscy psycholodzy Edward Jones i Victor Harris przeprowadzili eksperyment. Jego uczestnicy mieli wysłuchać przemówień zarówno pochwalnych, jak i krytycznych wobec Fidela Castro, a następnie ocenić postawy mówców w stosunku do kubańskiego dyktatora. Badani uznali, że osoby wygłaszające referaty przychylne władzy naprawdę muszą lubić Castro. Co ciekawe, opinia uczestników próby nie uległa zmianie, nawet kiedy już dowiedzieli się, że przemówienia były przydzielone mówcom losowo: decydował rzut monetą. Na podstawie tego eksperymentu dekadę później profesor psychologii Lee Ross ukuł pojęcie podstawowego błędu atrybucji, zwanego też błędem korespondencji.

Psycholog Elliot Aronson w książce Człowiek – istota społeczna tłumaczy, że wyjaśniając zachowania innych, przeceniamy czynniki osobowościowe czy dyspozycyjne i ignorujemy fakt, że mogły być one wymuszone sytuacją lub rolą społeczną. Pokazuje to również przeprowadzony przez Rossa eksperyment, tzw. program quizowy. Badanych podzielono na dwie grupy: osoby prowadzące quiz i zadające pytania oraz zawodników, którzy mieli na nie odpowiadać. Okazało się, że obserwatorzy z góry zakładali, iż prowadzący dysponują większą wiedzą i posiadają więcej informacji („Tak ładnie zadawał pytania”), a zawodnicy są mniej mądrzy („W ogóle nie znał odpowiedzi”). Kompletnie pominięto fakt, że role zostały przydzielone losowo i było mało prawdopodobne, żeby prowadzący faktycznie wiedzieli więcej od zawodników. Psycholodzy ostrzegają, że podstawowy błąd atrybucji przejawia się także w dość powszechnej wśród ludzi tendencji do obwiniania ofiar, np. przemocy domowej, zamiast sprawców.

Oceń go na chłodno

Czy zniekształceń poznawczych udaje się pozbyć? Dr Kiwnik-Dahm twierdzi, że przynajmniej część z nich można próbować zidentyfikować i wyeliminować, a pomaga w tym terapia poznawczo-behawioralna. „Uczymy pacjentów metody restrukturyzacji poznawczej – wyjaśnia psycholożka. – Jeśli np. mamy do czynienia z błędami logicznymi, które szybko działają, pomocna może być chłodna ocena sytuacji. Ćwiczymy ich wyłapywanie, rozpoznawanie ich mechanizmów i szukanie alternatywnej myśli, realistycznej i osadzonej w rzeczywistości”. Przykładowo jeśli pacjent, który nie zdał egzaminu, uważa, że przyczyną jest jego głupota i nieumiejętność radzenia sobie, psycholog może go poprosić, żeby podał argumenty przemawiające przeciwko tej refleksji; aby przypomniał sobie chwile, kiedy czuł się lepiej, a także sytuacje, w których udało mu się zdać egzamin. Jeżeli ćwiczy się to dostatecznie często, łatwiej wyłapać zniekształcenia i przestać im ulegać.

Według psychologii poznawczo-behawioralnej nasze myśli, emocje, zachowania i reakcje fizjologiczne wzajemnie na siebie oddziałują. Zmieniając jedną z tych sfer, możemy wpłynąć na inne. Anna Korsak ostrzega jednak, że to nie jest takie proste: „Niestety istnieją błędy, które ciężko wyrugować, silnie związane z naszymi uprzedzeniami i stereotypami. Ich zadaniem ma być ochrona naszego ja, ale w dość bezwzględny sposób”.

Jednym z takich błędów jest tzw. dehumanizacja ofiary, czyli tendencja do odmawiania cech ludzkich nielubianym grupom społecznym. „Błąd ten został opisany w trakcie wojny w Wietnamie, podczas której amerykańscy żołnierze, którzy mordowali cywilów, argumentowali swoje działania przekonaniem, że ich ofiary nie są takimi samymi ludźmi jak oni. Z takiego podejścia wywodzi się kolejne zjawisko, tzw. obiektyfikacja, czyli uprzedmiotawianie osób, których nie lubimy” – wyjaśnia prof. Brycz. Błędy te bywają bardzo groźne, ponieważ blokują racjonalne myślenie i mogą prowadzić do wielu niebezpiecznych zachowań.

Czytaj również:

Muchy Muchy
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 449/1953 r.
Doznania

Muchy

Jaroslav Hašek

Niewinna pogawędka w gospodzie może sprowadzić na człowieka kłopoty. Zwłaszcza gdy dotyczy much albo europejskiej polityki międzynarodowej.

W gospodzie „Pod Kielichem” siedział tylko jeden gość. Był to wywiadowca Bretschneider, będący na służbie policji państwowej. Gospodarz Palivec zmywał podstawki, a Bretschnei­der daremnie usiłował wycią­gnąć go na poważną rozmowę.

Czytaj dalej