O niemożliwości posprzątania pokoju O niemożliwości posprzątania pokoju
i
rysunek z archiwum
Wiedza i niewiedza

O niemożliwości posprzątania pokoju

Marcin Polak
Czyta się 4 minuty

Kiedy ze zlewu atakują brudne naczynia, a niedbale rzucone na krzesło ubrania łypią na nas nieprzychylnie, ocalenie można znaleźć tylko w drzemce.

Leszek próbował zacząć sprzątanie na różne sposoby. Za każdym razem kończyło się – w najlepszym wypadku – na kolejnej kawie. Na papierosie się nie kończyło, ponieważ Leszek nie palił. Do tego wszystkiego urząd podatkowy przysłał mu zawiadomienie o powstałym długu, stosowne pismo z wyjaśnieniami należało złożyć jak najszybciej. Dług okazał się pokaźny, a on akurat pozostawał bez pracy, więc sprawa była priorytetowa również z ekonomicznego punktu widzenia. Niestety, im intensywniej o tym wszystkim myślał, tym bardziej nie był w stanie napisać jakichkolwiek wyjaśnień. „Tak to już jest z urzędami i po prostu trzeba sobie z nimi jakoś radzić” – dywagował w najlepsze, kiedy znienacka dostrzegł otaczający go nieporządek. Niepościelone łóżko pod ścianą wyglądało jak niedbale wypatroszona ryba. Stos naczyń w zlewie przypominał opuszczoną przez budowniczych wieżę Babel i wydzielał nieprzyjemną woń, a na parkiecie – pośród okruchów chleba – walały się skarpetki i stare rachunki. W kopczyku brudnych ciuchów rzuconych na fotel przeciągał się znużony kot.

W pewnym momencie Leszek ujrzał swoje odbicie w żelazku. Skąd na stole wzięło się żelazko? Zapytał sam siebie i doznał nagłego olśnienia – był dziś umówiony z Klaudią! A ponieważ zależało mu na tym spotkaniu, zamierzał starannie się do niego przygotować. Miał przecież wyprasować ulubioną koszulę i w tej faworycie wśród koszul zaprezentować się ukochanej. Spojrzał na zegar na monitorze i wpadł w popłoch. Dochodziło południe, Klaudia mogła się pojawić lada chwila. Podczas ostatniej wizyty zagroziła, że rzuci go, jeśli nie zacznie wreszcie sprzątać. Leszek postanowił, że się nie podda i będzie walczył o Klaudię z bałaganem opanowującym coraz większe połacie jego mieszkania. A był to trudny przeciwnik – pojawiał się nie wiadomo skąd. Leszek nastawił wodę na kawę, żeby dodać sobie animuszu.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

„Nie jest wcale powiedziane – pomyślał, kładąc się na łóżku z filiżanką – że istnieje jakieś odpowiednie miejsce dla każdej rzeczy. Być może żadnej rzeczy po prostu nie da się odłożyć na właściwe miejsce, ponieważ takie miejsce nie istnieje. A jeśli nawet ustalimy jakieś jedno miejsce, to zaraz się okazuje, że inne są równie dobre…”. Leszek upił łyk kawy, ale że menisk wypukły wykazywał się i tym razem, zwyczajowo już, sporą niestabilnością, kilka kropel spadło Leszkowi na czarną koszulkę. „Na szczęście jest czarna” – pomyślał. „Nieporządek – myś­lał dalej – jest być może naturalnym stanem wszechświata. Wtedy jednak sprzątanie należałoby potraktować jako sprzeciw wobec jego natury. Zresztą czy jakiekolwiek sprzątanie jest w ogóle możliwe? Być może każdy tak zwany porządek jest złudzeniem leniwego umysłu, wymyślonym układem, który nijak nie oddaje tego, co dzieje się naprawdę” – kontynuował swoje rozważania, zasypiając z filiżanką w dłoni. W ostatnim czasie jego zegar biologiczny dosłownie fikał koziołki, a noc i dzień często zamieniały się miejscami.

Kiedy Leszek ponownie otworzył oczy, wszystko było dziwnie odmienione. Barłóg, na którym zasnął, był teraz doskonale uporządkowanym łożem pokrytym nieskazitelnie czystym prześcieradłem. Na gładkim parkiecie nie było ani jednej pałętającej się skarpetki, wokół unosiła się miła woń lawendy, a zalegające w zlewie naczynia najwyraźniej umyły się same. Leszek usiadł przy stole, na którym stała filiżanka wypełniona wciąż ciepłą kawą, po kopercie z monitem z urzędu podatkowego nie było ani śladu. Nie mógł uwierzyć włas­nym oczom, najwyraźniej nie miał już długu i nie musiał pisać żadnych wyjaśnień! Rozległo się pukanie do drzwi­. „­– Otwarte!” – krzyknął, po czym do­ mieszkania weszła Klaudia. „– Jak tu czysto… – powiedziała z nutą rozczarowania. – Kiedy ty wreszcie przestaniesz sprzątać?!”.

***

Kiedy otworzył oczy po raz drugi, barłóg był znowu barłogiem, skarpety walały się po podłodze w towarzystwie okruchów chleba, a stos naczyń w zlewie nadal przypominał niedokończoną wieżę Babel. Leszek odetchnął z ulgą. W tej samej chwili kot wygrzebał się ze sterty ubrań, wskoczył na łóżko, po czym usiadł na klatce piersiowej Leszka. Obserwowali się przez chwilę badawczo, mrużąc oczy. Wtem kot przeciągle zamiauczał i dał susa w okolice misek leżących pod zlewem. Opiekun zrozumiał sugestię, wstał z łóżka i wyjął z lodówki skrawki wędlin. Potem zerknął na telefon. Podczas jego drzemki Klaudia przysłała wiadomość, że się odrobinę spóźni, miał więc jeszcze czas na sprzątanie. Ale czym był czas? Leszek poczuł, że znalazł się w kropce.

Czytaj również:

Bałagan jest w porządku Bałagan jest w porządku
i
ilustracja: Zbigniew Lengren
Promienne zdrowie

Bałagan jest w porządku

Sylwia Niemczyk

Sprzątanie stało się współcześnie tak ciekawe, że powstają o nim programy telewizyjne, a nawet całe książki. Okazuje się, że porządek i nieporządek mają wielki wpływ na nasz dobrostan, choć działają na nas inaczej, niż można by sądzić.

Co prawda w literaturze fachowej nie ma przepisu na udane przyjęcie dla gości, ale już na zupełną klapę – owszem. Najpierw warto wysprzątać mieszkanie, jakby to było laboratorium, potem trzeba ustawić krzesła w równych rzędach po dwóch stronach stołu, a gdy zaproszeni już przyjdą, włączyć mocne światło i wyłączyć muzykę. Jeżeli z natury jesteśmy perfekcjonistami i mamy trochę czasu, to dobrze byłoby też ogołocić ściany z obrazów i plakatów, a jeszcze lepiej – przemalować je dodatkowo na jas­ny błękit. Po takich przygotowaniach nie musimy się martwić, że goście się zasiedzą! Zbyt jasna, zbyt uporządkowana i zbyt cicha przestrzeń sprawi, że rozmowy będą się rwały, tak jakby między zaproszonymi ktoś ustawił dźwiękoszczelne przegrody.

Czytaj dalej