Pierwsze porywy wiosny już za nami. Pora, by balkonowe przygotowania nabrały zawrotnego tempa. W głowach miejskich ogrodników kiełkują wspomnienia smaków lata, dojrzałych pomidorów skąpanych w niepowtarzalnym aromacie świeżych ziół z własnych, balkonowych upraw. Aby nie skończyło się na mrzonkach, powinniśmy przygotować jak najzdrowsze sadzonki i najlepsze podłoże do ich uprawy. Pomogą nam w tym dżdżownice oraz wytwarzany przez nie wermikompost.
Skąd pozyskiwać nasiona do uprawy warzyw?
Uprawę roślin jadalnych często zaczyna się już w styczniu od sporządzenia planu nasadzeń oraz listy warzyw, które chcemy hodować. Bardziej zaprawieni w bojach miejscy ogrodnicy od początku roku zaczynają inwentaryzować kolekcje nasion zebranych z roślin uprawianych w minionym sezonie. To pierwsze i najważniejsze źródło materiału siewnego – własny zbiór. Wielu praktyków permakultury często zakłada lokalne przechowalnie nasion (tzw. banki nasion, domy nasienne). Popularne stają się również tzw. wymianki nasion, czyli spotkania, podczas których miejscy ogrodnicy wymieniają się nasionami, dzielą poradami oraz wiedzą dotyczącą uprawy wybranych roślin. W większych aglomeracjach miejskich tego typu wydarzenia są integralną częścią działań koordynowanych przez ogrody społeczne. Jeżeli dopiero zaczynasz przygodę z uprawą własnej żywności, pierwsze nasiona możesz kupić w sklepach ogrodniczych, w centralach nasiennych lub zamówić przez Internet. Polecam korzystanie z nasion posiadających certyfikat ekologiczny oraz wybieranie odmian bez oznaczenia F1 (nasiona zebrane z takich upraw są jałowe – nie kiełkują bądź nie powtarzają cech uprawianej wcześniej odmiany).
Nasiona większości warzyw zachowują żywotność przez 3–4 lata od zbioru, a roślin dyniowatych do 8–10 lat. W przypadku niektórych roślin strączkowych i zbóż, np. kukurydzy, przy odpowiednim przechowywaniu potrafią kiełkować nawet po kilkuset latach! Dobrze zebrane, oczyszczone i wysuszone nasiona charakteryzuje ładny połysk, a podczas przesypywania wydają przyjemny, szeleszczący dźwięk. Warto przechowywać je w papierowych torebkach oznaczonych datą zbioru oraz nazwą odmiany. Torebki z nasionami umieszczamy w słoikach, szczelnie zakręcamy i przechowujemy w suchym miejscu, najlepiej w temperaturze poniżej 10°C.
Siew bezpośredni
Warzywa, które zagoszczą w naszym balkonowym ogrodzie, możemy podzielić na dwie kategorie.
Do pierwszej należą warzywa wczesne, czyli te, które dobrze czują się w niższych temperaturach i które możemy z powodzeniem wysiać bezpośrednio do podłoża uprawowego. Kiedy tempera w nocy regularnie przekraczać będzie 8°C, do pojemników balkonowych można wysiewać śmiało nasiona wczesnych odmian roślin kapustnych, sałat, szpinaku, jarmużu, roszponki i rzodkiewki. Aby przyspieszyć kiełkowanie nasion, wzmocnić sadzonki i ochronić je przed chorobami młodych siewek (młodziutkich roślin, które nie mają jeszcze rozwiniętego systemu korzeniowego i zamiast liści właściwych – parę przypominających takie liście liścieni), warto namoczyć nasiona i je „zaprawić”. Stosuje się do tego odpowiednie, ekologiczne preparaty – świetnie w tej roli sprawdzi się mocny wyciąg z rumianku czy napar z kory wierzby.
Pierwszy preparat przygotowujemy, zalewając 5 łyżek suszu rumiankowego (opcjonalnie można użyć rumianku w torebkach) 250 ml wrzątku. Pozostawiamy go pod przykryciem do naciągnięcia i wystudzenia, a następnie odcedzonym wyciągiem zalewamy przygotowaną porcję nasion. Rumianek chroni młodziutkie roślinki przed popularną chorobą – zgorzelą siewek – oraz pleśnieniem. Drugi preparat przygotowujemy poprzez zalanie 200 g rozdrobnionej kory wierzby (świeżej lub suszonej) porcją 500 ml gorącej wody. Również zostawiamy do naciągnięcia i wystudzenia. Taki nierozcieńczony wywar stosujemy podobnie jak wyciąg z rumianku lub rozcieńczamy w 5 l wody i wykorzystujemy do podlewania wschodzących siewek, by je wzmocnić. Nasiona roślin strączkowych (np. fasoli jaś, bobu, groszku) możemy wcześniej podkiełkować. Wystarczy na wilgotnym materiale, np. gazie czy bibule, położyć nasiona i trzymać na niej tak długo, aż pojawią się kiełki. Należy przy tym pilnować, by materiał był stale wilgotny i nie pozwolić na jego wyschnięcie. Takie rozwiązanie przyspiesza wzrost młodych roślin i ogranicza pleśnienie siewek.
Domowy rozsadnik
W drugiej kategorii znajdują się warzywa późne, czyli te, które do kiełkowania wymagają wyższych temperatur otoczenia. Najlepiej uprawiać je metodą rozsady. Takimi warzywami są: pomidor, papryka, cukinia, ogórek, melon, arbuz, miechunka peruwiańska czy kukurydza.
Rozsadą nazywamy młode sadzonki otrzymane dzięki wczesnej uprawie roślin z nasion wysiewanych pojedynczo do małych porcji podłoża (w małych pojemnikach, bloczkach ziemnych, multipaletach – inaczej wielodoniczkach itp.), w miejscu o stabilnej temperaturze – najlepiej w pomieszczeniu. W taki sposób możemy przygotować młode sadzonki z dużym wyprzedzeniem i przesadzić je bezpośrednio na miejsce docelowe, kiedy będą dobrze rozwinięte i zaopatrzone w silny system korzeniowy. Początkującym miejskim ogrodnikom polecam zakupienie gotowej rozsady. Ale jeżeli chcecie mieć pełną kontrolę nad całym procesem uprawy i dysponujecie przestrzenią w jasnym pomieszczeniu, w którym panuje temperatura powyżej 18°C, możecie samodzielnie przygotować rozsadę w domu.
Robi się to na wiele sposobów przy wykorzystaniu różnych technik siewu oraz pojemników, ale ja przedstawię moją ulubioną metodę tzw. bloczków ziemnych. Bloczki ziemne to kostki sprasowanej mieszanki podłoża uprawowego z małymi wgłębieniami ułatwiającymi umieszczanie nasion. Przygotowuje się je przy pomocy odpowiednich narzędzi, które może nie należą do najtańszych, ale za to pozwalają na rezygnację z plastikowych, sklepowych wielodoniczek,a ponadto sprawiają, że uzyskane w wyniku takiej rozsady sadzonki są silniejsze i mniej podatne na choroby.
Jak przygotować bloczki ziemne?
Do przygotowania bloczków ziemnych można wykorzystać przeróżne mieszanki podłoży uprawowych, ale ja znów podzielę się moim ulubionym przepisem. Po kilku latach testowania różnych rozwiązań za zdecydowanego faworyta uważam mieszaninę ziemi liściowej, wermikompostu, sproszkowanej gliny oraz drobnego żwirku. Materiały te można zebrać lub przygotować we własnym zakresie.
Ziemię liściową wyprodukujemy poprzez zamknięcie zebranych jesienią, rozdrobnionych liści drzew w szczelnym pojemniku lub worku foliowym. Zapakowane w ten sposób wilgotne liście (jeżeli zbieramy suche liście, należy podlać je wodą) w warunkach ograniczonego dostępu powietrza rozkładają się, dając w efekcie czarną próchnicę o dużej zawartości węgla organicznego. Cechą charakterystyczną ziemi liściowej jest niska zawartość azotu i fosforu, dlatego też należy ją wzbogacić o składniki pokarmowe dodatkiem wspominanego już na łamach cyklu wermikompostu, czyli kompostu wytwarzanego przez dżdżownice. Wermikompost ma dodatkową zaletę – jest lepki, co sprawia, że przygotowane dzięki niemu bloczki będą zwarte i długo zachowają nadany im kształt. Kolejnym ważnym składnikiem bloczków jest drobny żwirek, dzięki któremu podstawa rozsady będzie magazynowała zarówno odpowiednie ilości wody, jak i powietrza. Jeśli zapomnimy o dodaniu żwirku, możemy spodziewać się problemów w postaci gnijących korzeni czy pleśniejących nasion. Następnym składnikiem mieszanki uprawowej jest sproszkowana, czerwona glina będąca źródłem wielu niezwykle cennych mikro- i makroelementów, takich jak: wapń, żelazo, magnez, potas, sód, mangan, krzem, fosfor.
Na 20 l ziemi liściowej daję 15 l wermikompostu, 3 l żwirku i 2 l sproszkowanej gliny. Aby dobrze wymieszać powyższe składniki, łączę je na sucho w odpowiednio dużym i głębokim pojemniku. Po wymieszaniu ziemi, wermikompostu, żwiru i gliny trzeba połączyć wszystko, dolewając wodę. Dodaję ją stopniowo, małymi porcjami i na oko. Staram się uzyskać konsystencję gęstego błota, które w dłoniach daje się uformować w zwartą kulę utrzymującą swój kształt podczas podrzucania. Jeśli ściśniemy taką porcję podłoża, wycieknie z niej jedynie kilka niewielkich strużek wody. Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji, przy pomocy ręcznej kostkarki formuję odpowiednią ilość bloczków ziemnych i zaraz po ich przygotowaniu przystępuję do wysiewu nasion.
Ponieważ nie każdy ma możliwość przygotowania powyższych składników we własnym zakresie, podaję drugi przepis. Wszelkie ingrediencje niezbędne do wykonania poniżej opisanych bloczków są łatwo dostępne w sprzedaży.
Potrzebujemy 20 l torfu odkwaszonego lub rozdrobnionych włókien kokosowych; 15 l ziemi do uprawy warzyw; 3 l perlitu, wermikulitu lub drobnego pumeksu; 2 l sproszkowanej gliny, mączki skalnej lub bazaltowej oraz płynny biohumus dżdżownicowy (zastępujący wodę) w ilości na oko – dodawany powoli do uzyskania pożądanej konsystencji. Bloczki formujemy w taki sam sposób jak te opisane powyżej.
Po umieszczeniu nasion na bloczkach układamy je w miejscu, gdzie panuje odpowiednia temperatura i jest dużo światła. W domowych warunkach idealny będzie słoneczny parapet, ale kiedy przygotowujemy rozsadę z dużym wyprzedzeniem (np. w lutym lub marcu) czasami konieczne jest doświetlanie kiełkujących nasion sztucznym oświetleniem przeznaczonym do uprawy roślin. Każdego dnia doglądamy rozsadę i dbamy o utrzymanie odpowiedniej wilgotności podłoża w bloczkach ziemnych (najlepiej przy pomocy zraszacza). Te wszystkie zabiegi sprawią, że sadzonki warzyw, które otrzymamy w ten sposób, będą pełne wigoru i wydadzą zachwycające plony. Niepowtarzalny smak i wartości odżywcze będziemy zawdzięczać dodatkowi wermikompostu.
Budowa prostego wermikompostownika – to tu powstaje czarne złoto
Przechodzenie materii organicznej przez układ pokarmowy dżdżownicy nazywamy wermikompostowaniem. Proces ten odbywa się automatycznie, zgodnie z wolą i w najlepszym interesie dżdżownicy. Jego produktem ubocznym jest wermikompost w postaci tzw. koprolitów (drobnych granulek kompostu wydalanych przez dżdżownice). To zdecydowanie najlepszy składnik podłoża do uprawy warzyw. Do tego rodzaju kompostowania potrzebne są oczywiście dżdżownice (przez Internet można zamówić około 1000 szt. dżdżownicy kompostowej) oraz odpowiednio przygotowany kompostownik, za który posłuży nam pojemnik z pokrywą i kranikiem znany również jako wiadro do fermentacji wina.
Krok 1.
W wiadrze, około 10 cm od dna, instalujemy dużą podstawkę od donicy kwiatowej, o średnicy odpowiadającej średnicy wiadra. W podstawce należy wykonać kilkanaście otworówo średnicy min. 3 mm, które utworzą rodzaj sita. Dzięki temu cenny płyn, jaki zbiera się w kompostowniku, będzie gromadził się na dnie wiadra, skąd można będzie go łatwo zlać przy pomocy kranika. Ten płyn o barwie przypominającej kawę to płynny biohumus – idealny do nawożenia np. ziół i warzyw na naszym permakulturowym balkonie.
Krok 2.
W tak przygotowanym wiadrze umieszczamy odpowiednie podłoże do hodowli dżdżownic. Najlepsze są rozdrobnione liście, ekologiczna słoma, tektura i papier z niszczarki dokumentów. Wszystko musi być lekko wilgotne.
Krok 3.
Do przygotowanego podłoża wpuszczamy dżdżownice. Pojemnik uzupełniamy warstwą odpadków kuchennych (Uwaga! Nie kompostujemy resztek mięsa i nabiału), a następnie przykrywamy moskitierą, lnianą ściereczką lub fragmentem agrowłókniny, którą z kolei przykrywamy pokrywką wiadra. Pamiętamy o tym, że pokrywa ma tylko spoczywać na krawędziach wiadra, nie zatrzaskujemy jej szczelnie. Musi zachodzić swobodna wymiana powietrza, ale należy uniemożliwić dostanie się do środka latającym owadom.
W wermikompostowniku zaczyna się prawdziwa magia, istna alchemia kompostowania, która zamienia kuchenne resztki w pięknie pachnącą próchnicę, przypominającą zapachem leśną glebę.
Dżdżownicowy zero waste
Permakulturze przyświeca zasada unikania wytwarzania odpadów. Ci z nas, którzy nie chcą wyrzucać resztek kuchennych do śmieci, aby bezużytecznie kończyły swój żywot na wysypisku, powinni pomyśleć o założeniu wermikompostownika. Tym bardziej, jeżeli prowadzicie lub planujecie balkonową uprawę warzyw. Dżdżownice zjadają dziennie porcję resztek o wartości połowy swojej masy ciała – to od ich liczebności zależy, ile resztek organicznych mogą przetworzyć w ciągu doby.
Rozpoczynając kompostowanie, należy pamiętać, aby nie przytłoczyć dżdżownic zbyt dużą ilością resztek. Jeżeli mamy 1 kg „robaków”, to dziennie możemy przekompostować 0,5 kg rozdrobnionych odpadków. Do kompostu nadają się resztki warzyw, obierki, owoce, fusy z kawy i herbaty. Wermikompostownik można trzymać wszędzie tam, gdzie są optymalne warunki dla dżdżownic: na dworze, na balkonie, w garażu lub w piwnicy, czy chociażby pod kuchennym zlewem. Dżdżownicom zagraża wysoka temperatura (powyżej 35°C) oraz mróz, a także przesuszenie lub zalanie kompostownika przez deszcz czy płyn wydzielany przez rozkładające się odpadki. Kompostownik nie może być ustawiony w nasłonecznionym miejscu. W naszym klimacie dżdżownice kompostowe nie są w stanie przeżyć zimy w wermikompostowniku. Gdy temperatura spada do kilku stopniu powyżej zera, trzeba je przenieść do cieplejszego pomieszczenia. Dobrze prowadzony wermikompostownik zapewnia bezwonne przetwarzanie kuchennych odpadków na wermikompost, a przy okazji pozwala wyhodować superszczęśliwe dżdżownice, którymi można obdarować przyjaciół czy znajomych i zaszczepić u nich pasję do wermikompostowania.
Wszystko, co najlepsze dla naszych upraw balkonowych
Gleba, która przeszła przez układ pokarmowy dżdżownicy, jest o 50% bogatsza w materię organiczną niż ta, która nie pokonała tej drogi. Enzymy trawienne uwalniane przez bakterie zasiedlające przewód pokarmowy dżdżownicy sprawiają, że wiele substancji staje się łatwiej przyswajalnych dla roślin. Wermikompost jest siedmiokrotnie bogatszy w fosfor niż zwykła gleba, dziesięciokrotnie bogatszy w potas, pięciokrotnie bogatszy w azot, trzykrotnie bogatszy w łatwo przyswajalny magnez i półtora raza bogatszy w wapń (źródło: Teaming with microbes Jeffa Lowenfelsa). To wszystko wpływa na smak naszych warzyw i owoców oraz podnosi ogólną wartość odżywczą uprawianych w ten sposób roślin. Wystarczy wymieszać wermikompost z grubym piaskiem w proporcji 7:3 i posadzić w takim podłożu przygotowane sadzonki. Do balkonowych pojemników wypełnionych „wermipodłożem” możemy też dorzucić kilka dżdżownic, aby stale czuwały nad naszymi uprawami. Spróbujcie, to same korzyści!
Zachęcamy do lektury poprzednich części cyklu Permakultura na balkonie!