Co łączy króla Artura, Smoka Wawelskiego i tolkienowskiego Aragorna? Celtyckie korzenie. Zapraszamy w podróż ku początkom legend arturiańskich.
To właśnie Artur – półlegendarny, tajemniczy król z czasów odległego, głębokiego średniowiecza – jak nikt inny nadawał się na herosa celtyckiego eposu. Legenda o królu Arturze, rycerzach Okrągłego Stołu, Ginewrze, Izoldzie, Lancelocie, Tristanie oraz innych postaciach związanych z kornwalijskim zamkiem Camelot żyje w kulturze europejskiej od kilkunastu wieków.
Kiedy słyszymy imię króla Artura, wyobrażamy sobie zwykle las, urwiste brzegi morskie, mroczne zamki z kamienia, a pośród tego pejzażu sylwetki zakutych w stal rycerzy, jadących konno w poszukiwaniu przygód. Trochę powieść fantasy, trochę bajka, w tle irlandzka muzyka. Nawet się nie zastanawiamy, jak blisko temu kornwalijskiemu królowi do nas i jak bardzo jego legenda nas kształtuje.
Waleczni i ruchliwi
Choć wydaje się, że Celtowie to dawny, daleki lud, który żył kiedyś we Francji, potem na Wyspach Brytyjskich, a teraz już tylko niektóre z narodów Zjednoczonego Królestwa przyznają się do celtyckich korzeni i władają językiem wprost wywodzącym się od ich mowy, to cała północna Europa zawdzięcza swoje dziedzictwo – w równych bodaj częściach – tradycji śródziemnomorskiej i celtyckiej. Skąd się Celtowie wzięli, nie wiadomo dokładnie, ale od połowy drugiego tysiąclecia p.n.e.