Księżniczka Ciri trafia ze swojego świata do krainy elfów, gdzie przekonuje się, że to, co miało być stałe i pewne, jest tylko iluzją. Przeczytajcie pełen nawiązań do celtyckich legend fragment Pani Jeziora, ostatniego tomu Sagi o wiedźminie.
Suche bodiaki i wrzosy stepu ustąpiły bujnej zielonej trawie, wilgotnym paprociom, podmokły teren zażółcił się jaskrami, zafioletowił łubinem. Wkrótce zobaczyli rzekę, leniwie płynącą w szpalerze topoli. Woda w rzece, choć krystalicznie przejrzysta, miała brunatne zabarwienie. Pachniało torfem.
Avallac’h wygrywał na swej fletni różne skoczne melodyjki. Ciri, zasępiona, myślała intensywnie.
– Kto – odezwała się wreszcie – ma być ojcem tego dziecka, na którym wam tak zależy? A może to nie ma znaczenia?
– To ma znaczenie. Czy mam rozumieć, że podjęłaś decyzję?
– Nie, nie masz rozumieć. Po prostu wyjaśniam pewne sprawy.
– Służę pomocą. Co chcesz wiedzieć?
– Dobrze wiesz co.
Chwilę jechali w milczeniu. Ciri widziała łabędzie dostojnie żeglujące po rzece.
– Ojcem dziecka – rzekł spokojnie i rzeczowo Avallac’h – będzie Auberon Muircetach. Auberon Muircetach jest naszym… Jak to wy mówicie… Najwyższym przywódcą?
– Królem? Królem wszystkich Aen Seidhe?
– Aen Seidhe, Lud Wzgórz, to elfy twojego świata. My jesteśmy Aen Elle, Lud Olch. A Auberon Muircetach, owszem, jest naszym królem.
– Królem Olch?
– Można to tak nazwać.
Jechali w milczeniu. Było bardzo ciepło.
– Avallac’h.
– Słucham.
– Jeśli się zdecyduję, to potem… Później… Będę wolna?
– Będziesz wolna i odejdziesz, dokąd zechcesz. O ile nie postanowisz zostać. Z dzieckiem.
Prychnęła lekceważąco, ale nic nie&nb