Odkrywczyni pulsara Odkrywczyni pulsara
i
Susan Jocelyn Bell (Burnell), 1967 r., zdjęcie: Roger W Haworth, źródło: Wikimedia Commons
Kosmos

Odkrywczyni pulsara

Łukasz Kaniewski
Czyta się 10 minut

Przed laty Jocelyn Bell nie dostała za swoje odkrycie Nagrody Nobla. Dlatego całą sumę z innego wyróżnienia, Special Breakthrough Prize, przeznaczyła na stypendia dla dziewczyn i przedstawicieli mniejszości etnicznych studiujących fizykę. Po to, by nie musieli mierzyć się z podobną dyskryminacją.

Oto pulsar PSR B1919+21 w gwiazdozbiorze Liska. Choć niewidoczny dla oka, wysyła sygnały radiowe z idealnie jednostajną częstotliwością raz na 1,337302088331 s. Pędzą te potężne impulsy przez przestrzeń kosmiczną z najwyższą możliwą prędkością, czyli 299 792 458 m/s. A po tysiącu lat docierają na niewielką niebieskawą planetę, po której przechadzają się przedziwne białkowe stwory.

Oto jedna z tych niedoskonałych, organicznych istot: młoda homo sapiens w rogowych okularach. Chodzi pomiędzy wbitymi w ziemię cienkimi palami. Słupy, których jest około tysiąca, połączone są w pary ukośnymi kijaszkami. Między kolejnymi parami wiszą metalowe druty. Cały teren przypomina trochę pole przygotowane pod uprawę chmielu, lecz w istocie jest to eksperymentalne radiowe obserwatorium astronomiczne University of Cambridge.

Jest rok 1967, 6 sierpnia, a homo sapiens nazywa się Jocelyn Bell. Przez ostatnie dwa lata razem z innymi doktorantami astronomicznego wydziału Cambridge Jocelyn budowała nowatorskie obserwatorium. Wbijała w ziemię kije,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Pan Twardowski, Pluton i inne kosmiczne różności Pan Twardowski, Pluton i inne kosmiczne różności
i
Mark Raczkowski
Kosmos

Pan Twardowski, Pluton i inne kosmiczne różności

Łukasz Kaniewski

Księżycowy pył

Ech, ten pan Twardowski, magik świszczypała, w głowie mu tylko tajemne receptury i karczemne koncepty, sprzątaniem się nie para.

Pewnie dlatego Księżyc jest okropnie zakurzony. Drobinki pyłu unoszą się tuż nad jego powierzchnią (na wysokości do 10 cm). Daje to piękny efekt wizualny: horyzont na Księżycu błyszczy. Zjawisko to zachwycało załogi lądowników Apollo, choć jego kontemplację nieco zakłócał niepokojący zapach: naładowany elektrycznie kurz przyczepiał się do kos­micznych skafandrów i gdy trafiał do lądownika, reagował z tlenem, na skutek czego wydzielała się woń przypominająca odór strzelniczego prochu. Powodował też problemy zdrowotne. Podczas misji Apollo 17 astronauta Jack Schmitt cierpiał na dolegliwość nazwaną roboczo „księżycowym katarem siennym”, ponieważ pył z zanieczyszczonego skafandra trafił do jego dróg oddechowych.

Czytaj dalej