Kiedy pewnego razu ktoś pochwalił jego nieszablonowe myślenie, szczerze się zdziwił, że w tej dziedzinie w ogóle istnieją jakieś szablony. James Lovelock – wynalazca, naukowiec, współpracownik NASA, a przede wszystkim jeden z autorów teorii Gai.
Czterdziestoletni Lovelock widział coraz mniej sensu w tym, co robił. Cierpiał, męczył się. Alkohol pił zbyt często i bez umiaru, palił jak smok. Kiedyś miał niespożyte siły, teraz energii wystarczało mu ledwie na przetrwanie dnia. Patrząc na sprawy obiektywnie, nie powinien narzekać. Był przecież jednym z najbardziej cenionych konstruktorów aparatury naukowej. Regularnie publikował w prestiżowym czasopiśmie „Nature”, na którego łamach zadebiutował w wieku 25 lat. Miał świetną posadę w brytyjskim National Institute for Medical Research. Czuł jednak, że się zapada. Pochłaniał go dół, który sam pod sobą kopał, i nie wiedział, czy cokolwiek może go z niego wyciągnąć.
Ratunek przyszedł z kosmosu.
Halo, tu NASA
Science fiction była pierwszą miłością Jamesa Lovelocka. Miał osiem lat, kiedy zaczął wypożyczać książki z lokalnej biblioteki. Najwięcej czasu spędzał przed regałem z literaturą fantastycznonaukową. Sięgał po Juliusza Verne’a, Olafa Stapledona, H.G. Wellsa. Wkrótce Jim przeczytał wszystko, co biblioteka mogła mu zaoferować z tego gatunku. W dorosłym wieku wybierał już literaturę naukową, przede wszystkim z zakresu astronomii oraz chemii, ale pamięć o pierwszym literackim zauroczeniu została w jego sercu. Wróciło ono wiele lat później, już nie jako fikcja, lecz rzeczywistość. Na przełomie lat 50. i 60. do 40-letniego Lovelocka z propozycją pracy zgłosiła się amerykańska agencja kosmiczna NASA. Nie wahał się ani chwili.
Oferta stanowiła duże wyróżnienie, bo NASA nie była w owym czasie chętna do współpracy międzynarodowej. Brytyjczyk Lovelock został zaproszony jako jedyny obcokrajowiec do wstępnych prac koncepcyjnych nad sondą mającą polecieć na Marsa. Do jego zadań należała pomoc w zaplanowaniu aparatury badawczej. Praca dla NASA nie do końca spełniła oczekiwania naukowca, bo polegała głównie na niekończących się dyskusjach, jaki sprzęt należy zamówić, aby wyposażyć marsjańską sondę – on zaś najbardziej lubił osobiście konstruować potrzebną aparaturę (najchętniej z materiałów, które akurat miał pod ręką). Jednak to właśnie podczas tamtych prac koncepcyjnych wpadł na trop idei, która nadała sens drugiej połowie jego życia.
W kwietniu 1961 r. Jurij Gagarin wyruszył w orbitalny lot i został pierwszym człowiekiem, który zobaczył Ziemię z kosmosu. W tym samym czasie Lovelock oraz jego koledzy obmyślali, jakie instrumenty powinna mieć na pokładzie sonda, aby móc wykryć ewentualne marsjańskie życie. Lovelock wytykał współpracownikom, że wszystkie ich pomysły – szukanie białek i DNA – zakładają, że życie na Marsie, o ile