Piękne umysły Piękne umysły
i
„Wiosenne słońce”, Victor Borisov-Musatov, 1899 r./WikiArt (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Piękne umysły

Temple Grandin
Czyta się 8 minut

Jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy można myśleć, nie używając słów, ten tekst jest dla Was. Myślimy na różne sposoby, inaczej przetwarzamy informacje. I owszem, niektórym z nas słowa nie są do tego potrzebne.

Przychodzimy na świat bez słów. Widzimy światło, rozpoznajemy twarze, odróżniamy barwy i wzory. Odczuwamy zapachy i zaczynamy rozpoznawać smaki. Odkrywamy zmysł dotyku, chwytając przedmioty i ssąc kciuki. Wkrótce zaczynamy rozpoznawać melodie, co wyjaśnia istnienie na całym świecie kołysanek i piosenek dla dzieci. Niemowlęta wydają wiele dźwięków. „Mama” i „tata” pojawiają się bardziej przypadkowo, niż skłonni są wierzyć przejęci swoją rolą nowi rodzice. Stopniowo bierze górę język: krok po kroku większość dzieci przyswaja sobie zasób rzeczowników i czasowników. W wieku lat dwóch maluchy zaczynają tworzyć zdania. Do czasu, gdy idą do przedszkola, wypowiadają już zdania złożone i rozumieją podstawowe reguły języka. Jeśli chodzi o komunikację, język jest jak woda potrzebna do zaspokojenia pragnienia i jak powietrze, bez którego niemożliwe jest oddychanie.

Przyjmujemy jako naturalne założenie, że prymat języka określa nie tylko naszą komunikację, ale też to, jak myślimy – uczono nas tego przez wieki. Siedemnastowieczny filozof Kartezjusz odcisnął na naszej umysłowości głębokie piętno, gdy powiedział: „Myślę, więc jestem”. W szczególności uważał on, że język odróżnia nas od zwierząt: mowa stanowi o naszym człowieczeństwie. Dziś wciąż opisujemy teorię umysłu przede wszystkim w kategoriach językowych. W 1957 roku językoznawca Noam Chomsky wydał przełomową pracę Struktury syntaktyczne, w której wysunął tezę, że język – konkretnie jego gramatyka – ma charakter wrodzony. Poglądy jego oddziałują na myślicieli od ponad pół wieku.

Różne sposoby myślenia

Pierwszym krokiem ku zrozumieniu tego, iż ludzie myślą w różny sposób, jest dostrzeżenie, że różne sposoby myślenia istnieją. Utarty pogląd, że mamy jako ludzie biologiczną predyspozycję do języka, być może wyjaśnia to, dlaczego ja sama dopiero tuż przed trzydziestką zdałam sobie sprawę z tego, że należę do osób myś­lących wizualnie. Mam ponadto autyzm i zaczęłam mówić w wieku czterech lat. Zaczęłam czytać dopiero jako ośmiolatka, i to tylko dzięki licznym ćwiczeniom fonetycznym. Nie poznawałam świata przez syntaksę i gramatykę. Uczyłam się go przez obrazy. W przeciwieństwie jednak do tego, co mogliby sądzić Kartezjusz z Chomskim, moje myśli nawet bez języka są wyraziste i bogate. Postrzegam świat w sekwencjach powiązanych obrazów, co trochę przypomina korzystanie z grafiki Google’a lub oglądanie krótkich filmów na Instagramie. Owszem, dysponuję dziś językiem, lecz nadal myś­lę głównie obrazami. Ludzie często mylą myślenie wzrokowe z widzeniem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Myślenie oparte na słowach ma charakter sekwencyjny i liniowy. Osoby myś­lące werbalnie rozumieją rzeczy tak, jak one kolejno się zjawiają, dlatego często dobrze radzą sobie w szkole, gdzie nauka ma przeważnie strukturę sekwencyjną. Rozumieją pojęcia ogólne i mają dobrze rozwinięty zmysł czasu, choć niekoniecznie dobrze rozwinięty zmysł kierunku. Osoby myślące werbalnie w dzieciństwie prowadziły wspaniale zorganizowane segregatory, a na pulpitach ich komputerów widnieją równiutkie rzędy folderów przeznaczonych dla poszczególnych projektów. Osoby werbalne nie mają trudności z wyjaśnianiem kroków, które je doprowadziły do danego rozwiązania lub postanowienia. Cicho do siebie mówią, co nazywamy także mową wewnętrzną, i w ten sposób organizują swój świat. Z łatwością piszą maile i prowadzą prezentacje. Wcześnie zaczynają mówić i od tamtej pory nigdy nie przestają.

Osoby werbalne dominują na ogół w rozmowie, są nadzwyczaj zorganizowane i towarzyskie. Jest oczywiste, że będą odczuwały pociąg do bardzo „widocznych” profesji, w których dużą rolę odgrywa łatwość w posługiwaniu się językiem: nauczycieli, prawników, pisarzy, polityków, administratorów. Każdy zna takie osoby. Wszyscy redaktorzy moich książek są osobami myślącymi werbalnie. Zauważyłam, że zdecydowanie wolą pracę sekwencyjną, co oznacza, że mają liniowy sposób myślenia, który wymaga łączenia myśli w ciągi „początek–środek–koniec”. Kiedy moja obecna redaktorka otrzymała ode mnie kilka rozdziałów mojej książki, które były nieułożone w kolejności, nie bardzo wiedziała, co z tym zrobić. W jej umyś­le nie tworzyła się żadna całość. Obrazy można na różne sposoby ze sobą kojarzyć, ale zdania muszą następować jedno za drugim. Dla mojej redaktorki nie ma logiki bez werbalnego porządku, dlatego zmusiła mnie do przedstawienia myśli w spójnym następstwie, które ona byłaby w stanie zrozumieć.

Osoby myślące wizualnie widzą zaś okiem swego umysłu pewne obrazy i umieją je szybko kojarzyć. Na ogół lubią mapy, malowidła, labirynty i nie potrzebują często żadnych wskazówek. Niektóre osoby myślące wizualnie są zdolne zlokalizować miejsce, w którym znajdowały się tylko raz w życiu, ponieważ ich wewnętrzny GPS zapisał wizualne punkty orientacyjne. Takie osoby często zaczynają późno mówić i niezbyt radzą sobie w szkole z tradycyjnymi metodami nauczania. Algebra bywa dla nich postrachem, gdyż właściwe jej pojęcia są abstrakcyjne i nie dają wystarczająco dużo konkretnego materiału do wizualizacji. Dobrze zaś radzą sobie z arytmetyką, o ile wiąże się bezpośrednio z praktycznymi zadaniami, takimi jak budowanie lub składanie różnych elementów. Podobne do mnie osoby myślące wizualnie pojmują bez trudu działanie urządzeń i lubią mieć z nimi do czynienia. Ich mocną stroną jest rozwiązywanie problemów, lecz czasami wydają się nieprzystosowane społecznie.

Osoby werbalne…

Nie ulega kwestii, że żyjemy w gadatliwej kulturze. Osoby myślące werbalnie dominują publiczną konwersację w życiu religijnym, w mediach, w wydawnictwach i w systemie edukacyjnym. Słowa wypełniają eter i Internet, przy czym najwięcej miejsca zajmują rozmaici kaznodzieje, eksperci, politycy. Nawet mówimy na komentatorów „gadające głowy”. Dominująca kultura preferuje osoby werbalne; ich świat jest wypełniony językiem.

Psycholog Charles Fernyhough kieruje projektem „Usłyszeć głos” na Uniwersytecie Durham. W książce The Voices Within [Wewnętrzne głosy] opisuje różne powody, dla których ludzie mówią do siebie: motywowanie siebie, utrzymywanie uwagi, regulacja nastroju, sterowanie myś­lami, korygowanie zachowania. Jednym słowem, chodzi o to, by stać się świadomym. Nawet osoby myślące w wysoce werbalny sposób pozwalają sobie na wizualizację, ale przeważnie informacja napływa do nich w postaci językowej. Niemniej jednak, podobnie jak wielu innych, Fernyhough pada ofiarą swoich uprzedzeń, gdy streszcza wyniki własnych badań. Twierdzi, że myślenie zasadniczo ma charakter językowy i jest ściślej „powiązane z językiem, niż to z początku się wydaje”. Przyznaje, że obok elementów zmysłowych i uczuciowych obrazowanie także występuje, ale jego zdaniem „stanowi tylko fragment większej całości”.

Większość dzieci z niewiarygodną szybkością wiąże język z rzeczami, które mu odpowiadają w ich życiu. Osobom werbalnym mowa przychodzi naturalnie. Poza słownictwem i składnią dziecko przejmuje z języka swoich rodziców intonację i ekspresję. Jednak wiele osób w spektrum autyzmu i myślących wizualnie musi się zaadaptować do panujących reguł. Nie rozumieją, że reszta świata komunikuje myśli i uczucia za pomocą słów. W naszym przypadku język nie przychodzi naturalnie. Wkładamy wiele wysiłku w jego opanowanie, a także w naukę modulacji głosu za pomocą właściwej intonacji, głośności i tonu. Sama uczyłam się modulacji głosu na drodze starannej obserwacji tego, jak mówią osoby myślące werbalnie. Nie przyszło to naturalnie. To nie jest wrodzona zdolność. Wciąż mam kłopoty z zapamiętywaniem długich ­sekwencji werbalnej informacji. Niekiedy umyka mi sens dowcipów, zwłaszcza gdy są opowiadane szybko lub opierają się na grze słów. By zrozumieć dowcip, muszę sobie zamienić słowa na obrazy. Jeżeli w danym dowcipie brakuje słowa lub składnia jest jakaś dziwna, prawdopodobnie go nie zrozumiem.

Przez długi czas błędnie sądziłam, że osoby autystyczne zawsze myślą wizualnie. Okazuje się jednak, że pewne osoby w spektrum autyzmu są wysoce werbalne. Zdaniem psychologa Grahama J. Hitcha i jego kolegów z Uniwersytetu Manchesterskiego w pierwszym okresie życia wszystkie dzieci przejawiają skłonność do myślenia wizualnego.

U dzieci starszych pamięć wizualna jest „przykryta silniejszym składnikiem fonologicznym ewokacji”, co oznacza, że z upływem czasu słowa zaczynają przesłaniać obrazy, tak jak nowa warstwa farby zakrywa starszą warstwę.

W miarę jak rozwijają się ich układy werbalny i wizualny, dzieci coraz bardziej przechylają się ku myśleniu werbalnemu.

W przeciwieństwie do tego, co można sądzić, nie wszyscy dorośli przetwarzają informację głównie w sposób werbalny.

…i wizualne

W miarę jak kolejne badania przynosiły potwierdzenie istnienia myślenia wizualnego, zaczęłam uświadamiać sobie, że dualizm werbalne/wizualne stanowi zbytnie uproszczenie. Rozróżnienie myś­lenia wizualnego i myślenia werbalnego nie jest binarne i rozłączne, ale oddaje końcówki pewnego spektrum, między którymi znajduje się każdy z nas, jeden bliżej jednego krańca, a inny bliżej drugiego. Nie można łatwo przeprowadzić linii demarkacyjnej między różnymi rodzajami myślenia zarówno w mózgu, jak i w zdolnościach, w których celują różne typy mózgów. Ktoś może być osobą myś­lącą werbalnie, a jednocześnie mieć talent do matematyki. Inny może być inżynierem lotnictwa, ale z zamiłowaniem pisywać wiersze.

Nie można wrzucać do jednego worka wszystkich osób myślących wizualnie. Istnieją zasadniczo dwa typy osób myś­lących wizualnie. „Osoby wizualizujące przedmiotowo” widzą świat w fotorealistycznych obrazach. Osoby takie zostają projektantami graficznymi, malarzami, wybitnymi handlowcami, architektami, wynalazcami, inżynierami mechanikami i konstruktorami. Wiele z nich nie radzi sobie w takich dziedzinach jak algebra, w których ważna jest wyłącznie abstrakcja i brakuje materiału do wizualizacji. Natomiast „osoby wizualizujące przestrzennie” postrzegają świat za pośrednictwem schematów i abstrakcji. Mają uzdolnienia muzyczne i matematyczne oraz zostają statystykami, przedstawicielami nauk ścisłych, inżynierami elektrykami i fizykami. Takie osoby bywają wybitnymi programistami, ponieważ dostrzegają regularności w kodzie komputerowym. Można myśleć tak: ci, którzy myślą przedmiotowo, budują komputery, a ci, którzy myślą przestrzennie, piszą kody komputerowe.

Metafory werbalne są często dla mnie nieczytelne, ale mój umysł to prawdziwa maszyna do tworzenia metafor wizualnych. Czasami słyszę pytanie, czy myślenie wizualne jest szóstym zmysłem. Nie jest. Myślenie wizualne polega na przywoływaniu obrazów z naszego wewnętrznego wizualnego „archiwum” i stosowaniu ich do rozwiązywania problemów i rozumienia świata. Dlatego osoby myś­lące przedmiotowo często wykonują zawody projektantów, budowniczych, architektów, mechaników i plastyków. Osoby myślące przestrzennie często zaś są matematykami, programistami, kompozytorami, muzykami, naukowcami oraz inżynierami. Osoby myś­lące wizualnie spotykamy na każdym kroku. Niekoniecznie ich zdolności tłumaczymy tym, że myślą wizualnie. Mówimy, że mają złote ręce, że komputery nie mają przed nimi tajemnic lub że umieją wykonywać w głowie skomplikowane działania matematyczne. Oba typy osób myślących wizualnie mogą mieć zdolności do takiego rozwiązywania problemów, którego być może nawet nie kojarzymy z myś­leniem wizualnym.

rysunek: Mieczysław Wasilewski
rysunek: Mieczysław Wasilewski

Fragmenty książki Temple Grandin Piękne umysły. Jak ludzie myślący obrazami, wzorami i abstrakcjami postrzegają świat, wyd. Copernicus Center Press, Kraków 2023. Lead i śródtytuły pochodzą od redakcji „Przekroju”.

 
 

 

 

Czytaj również:

Radość dla spragnionych Radość dla spragnionych
i
zdjęcie: Dragisa Braunovic/Unsplash
Pogoda ducha

Radość dla spragnionych

Tenzin Wangyal Rinpocze

Buddyjski nauczyciel duchowy wyjaśnia, jak uwolnić w sobie twórczą energię i poczuć radość z tego, co robimy.

Kreatywność podsyca naszą naturalną radość. Kiedy żyjemy twórczo, cieszymy się życiem. Wszyscy mamy tę zdolność, czym jednak właściwie jest kreatywność? Czy przejawia ją artystka trudząca się nad swoim dziełem gdzieś na poddaszu? A może pochylony nad fortepianem muzyk albo twoja babcia, lukrując smakowity placek? A co z sąsiadem, który uprawia ogródek? Nikt nie wątpi, że wszystkie wymienione działania są przejawami kreatywności. Ale kreatywność rozumiana w świetle buddyjskiej tradycji bon to coś znacznie więcej niż pokaz szczególnych umiejętności czy talentów. Jest ona wyrazem naszej podstawowej natury. Kreatywność lub twórczość oraz charakteryzujący ją swobodny przepływ energii mają to samo źródło. Jest nim naturalna przestrzenność naszej najgłębszej istoty. Istotą kreatywności jest spontaniczny napływ pozytywnych wartości, które pochodzą z otwartej przestrzeni źródła wszystkich zdarzeń.

Czytaj dalej