
W euforii, z jaką witamy każdą informację o odkryciu kolejnego podobnego do naszego globu, jest coś z dojmującego poczucia, że już się dłużej nie da wytrzymać na tej zanieczyszczonej, przeludnionej i targanej kryzysami Ziemi. I że trzeba poszukać jakiejś innej.
Czy istnieje życie pozaziemskie? Profesor Jeremy Drake, amerykański astronom z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, twierdzi z przekonaniem, że pytanie nie brzmi już dzisiaj „czy”, ale „kiedy” i „gdzie”. I nie jest w tym odosobniony. W tym samym duchu wypowiadają się coraz częściej także przedstawiciele NASA, czyli największej na świecie instytucji zajmującej się badaniem kosmosu. Jeśli mają rację, przed nami kulturowy i światopoglądowy przewrót porównywalny z przewrotem kopernikańskim.
Od pamiętnego roku 1543, a zatem od publikacji De revolutionibus orbium coelestium (O obrotach sfer niebieskich), radykalnie obrazoburczej książki toruńskiego astronoma, zdajemy już sobie sprawę, że Ziemia nie jest centralnym punktem Wszechświata. Mimo to wciąż kultywujemy przekonanie o własnej wyjątkowości i niepowtarzalności. I choć zaczyna nam ono w ostatnich latach zdecydowanie doskwierać – im lepiej poznajemy kosmos, tym jego bezmiar i pustka oraz nasza w nim samotność stają się coraz wyraźniejsze – jak dotąd pozostaje nienaruszalne. To się jednak już niebawem zmieni. Oczywiście jeśli Jeremy Drake i inni naukowcy zajmujący się astrobiologią faktycznie się nie mylą.
Jakie będą konsekwencje tej zmiany? W jaki sposób wpłynie ona na ludzką kulturę? Nie sposób tego dzisiaj przewidzieć. Z całą pewnością w ostatniej dekadzie idea życia pozaziemskiego permanentnie gości nie tylko na łamach poważnych periodyków naukowych, lecz także masowych mediów. Odkąd w 1992 r. Aleksander Wolszczan i Dale Frail ogłosili odkrycie pierwszych planet poza Układem Słonecznym, dowiadujemy się co rusz, że gdzieś tam, w odległych zakątkach Galaktyki, istnieją obiekty, na których panują warunki umożliwiające powstanie życia. W minionych latach naukowcy kilkakrotnie donosili o zidentyfikowaniu kolejnych takich egzoplanet, za każdym razem