
Mniej niż 1% ziemskiej wody unosi się w atmosferze. Ale to dzięki temu ułamkowi ożywcza wilgoć dociera na lądy. I to dzięki tej odrobinie możemy podziwiać chmury.
W przepisie na piękny obłok najistotniejsze są woda oraz rzeźbiące go ruchy powietrza. Potrzebne jest jednak jeszcze coś: pyłek, kryształek lub bakteria – coś, od czego cały proces będzie mógł się rozpocząć. Ale spróbujmy wyjaśnić wszystko po kolei.
Chmury, których kształty pobudzają wyobraźnię ludzi (a przynajmniej wyobraźnię tych z nas, którzy nie zatracili się bez reszty w smartfonach), to zbiorowiska zawieszonych w powietrzu drobniutkich kropelek wody lub kryształków lodu. Kropelki w podobnym stopniu rozpraszają światło o wszystkich długościach fali i dlatego chmury wydają się białe. Nieco inaczej jest w przypadku znacznie mniejszych cząsteczek tlenu czy azotu, głównych składników powietrza. Wpływają one przede wszystkim na fale świetlne odpowiadające kolorowi niebieskiemu – stąd mamy białe chmury na błękitnym niebie. Dopiero wieczorem obłoki stają się czasem złote lub różowe.
A skąd biorą się „czarne” lub „ołowiane” zwiastujące burzę i ulewę? Są po prostu na tyle grube, że słońce nie jest w stanie się przez nie przebić. Tworzące chmurę kropelki (takie same jak w niewinnych obłoczkach) rozpraszają światło na boki lub do góry i zanim